#Riker
Momentalnie
nieruchomieję, gdy tylko docieram za róg ściany. Na parę sekund
odbiera mi władzę w nerwach, nie do końca potrafię przetrawić
rozgrywającą się, jakby w spowolnionym tempie, scenę.
Jak na ironię,
piosenka z „Top Gun” buduje romantyczny klimat, tak bardzo nie
pasujący do tego, co widzę, a raczej tego, co czuję.
Nie wiem, co myśleć.
Czy mój mózg w ogóle działa?
Nie wiem, na co
patrzeć.
Na Rossa w pierwszej
fazie składania pocałunku na ustach Chris, czy może na samą Chris
– śmiertelnie przerażoną i bliską płaczu.
Zazdrosny? Nie.
Wkurwiony.
Świadomość wraca na
swoje miejsce, jednym ruchem odsuwam Rossa od dziewczyny, ciągnąc
go za koszulkę, i odrzucam na ścianę za jego plecami. Brat wydaje
z siebie cichy jęk i spada na ziemię z głuchym tąpnięciem.
Chris.
Chris stoi z szeroko
otwartymi oczami, z których zaczynają płynąć łzy. Usta ma
rozchylone, bierze krótkie oddechy, jakby krztusząc się
powietrzem. Wygląda prawie tak jak wtedy, gdy zobaczyłem ją po raz
pierwszy w autobusie. Ten sam zlękniony wyraz twarzy, niemoc.
Chcę coś powiedzieć,
ale nie mogę wydusić słowa. Zabrać ją. Trzeba ją stąd zabrać,
Riker.
- Riker, wszystko gra?
– słyszę za sobą urywany przez zmęczenie głos Rocky’ego. –
O k… Znaczy, cholera. Ross, coś ty narobił?
Nie patrzę nawet na
brata. Stawiam krok dzielący mnie i skamieniałą Chris i biorę ją
na ręce, przytulając jej napięte, chude ciało do siebie.
Dziewczyna zaciska dłonie na mojej koszulce i kuli się, biorąc
szarpane oddechy. Wolałbym ją trzymać w ramionach w innych
okolicznościach, jak na przykład ciepła noc przy romansidle
lub bohaterskie przenoszenie jej ponad kałużą. Szatynka zaczyna
się trząść i pochlipywać cicho, więc odwracam się powoli i
prawie potykam się o stopę Rossa. Brat przeczesuje włosy palcami i
spogląda na mnie rozbieganymi oczami.
Nie tak miało być.
Ja wiedziałem.
Wiedziałem, że coś się stanie. Było zbyt pięknie, żeby mogło trwać długo. Takie jest, kurde, życie. Za chwilę szczęścia
płacisz dniami cholernego pecha.
Nie tak też miał
wyglądać mój brat. Nie jak pijany nastolatek po nieudanym seksie.
Patrzę na Rocky’ego.
Szatyn kiwa głową, zanim zdążam otworzyć usta. Dziękuję mu
słabym uśmiechem, zerkam jeszcze na blondyna i - przy
akompaniamencie ostatnich nut jakże irytującej teraz piosenki i
płaczu Chris - ruszam w stronę wyjścia.
#Ratliff
- Rat! Dells!
Otwieram oczy i
niechętnie odsuwam twarz od włosów Rydel, szukając wzrokiem
Rocky’ego. Szatyn stoi naprzeciwko mnie, czyli za Del, o jego ramię
nonszalancko opiera się Ross. Niedzisiejszy Ross, że tak powiem.
Kogoś mi w sumie przypomina z tą swoją rozbujaną postawą. Nie,
nie chomika tańczącego na rurze.
- Co jest? – spytam,
spoglądając to na jednego, to na drugiego Lyncha. Szatyn bynajmniej
nie wygląda na zadowolonego z życia niczym Dora mała
podróżniczka.
- Idziemy – rzuca
krótko, opychając od siebie śliniącego się brata.
Ross patrzy na niego z
wyrzutem i zakłada ręce na piersi, wysuwając biodra do przodu.
Wygląda trochę jak naćpany czterolatek. Ale nadal mi kogoś przypomina.
- Już? – Rydel
odsuwa się ode mnie zaskoczona i odwraca do braci. Na chwilę
nieruchomieje, ale zaraz odzyskuje głos. – Przecież dopiero
weszliśmy.
- Podziękuj Rossowi. –
Rocky kiwa głową na blondyna. – Bukiet chryzantem kupisz mu
później, a teraz idziemy do hotelu.
Stanowczy i poważny
Rocky? O, chłopie. Duża sprawa.
- Ale pooo cooo…? –
Ross wykrzywia usta w podkówkę i zakłada włosy za uszy, trzepiąc
przy tym głową. – Ałaa… Ej, głowa mnie boli…
- Zamknij się –
warczy Rocky, po czym spogląda z powrotem na nas, czyli na mnie i Del. Nadal
objętych nas, należy dodać. – Bardzo ładna z was para, obie
jesteście śliczne, ale ruszajcie tyłki.
Wymieniamy się z Ryd
spojrzeniami i ruszamy za Rocky’m, który pcha przed sobą Rossa.
- Co tam, Rossy,
gdzieżeś bywał? – Zrównuję się ramieniem z Rocky’m gdy
wychodzimy z ciaśniejszego tłumu. Wciąż trzymam Rydel za rękę,
dziewczyna mocno ściska moje palce.
Blondyn chwieje się na
nogach i odwraca głowę w naszą stronę. Zerka na moją dłoń
splecioną z dłonią Dells i uśmiecha się gorzko.
- Ja… - zacina się.
– Spieprzyłem. Chyba.
I odwraca się z
powrotem.
Rocky zerka na mnie,
chcąc chyba coś powiedzieć, ale przeszkadza mu w tym ochroniarz.
Ten sam, który nas wpuszczał do klubu.
- Wy już? – pyta,
spoglądając po nas znużenie.
Witamy w świecie
ochroniarza klubu dla nastolatków. Oferujemy naćpane blondynki,
pijanych frajerów i napalonych pedofilii. Gumki kupujesz sam, nie
odpowiadamy za utracone dziewictwa. Półprzytomne dzieciaki z
kilkoma promilami są tu normą. Zapraszamy codziennie wieczorem, po
północy zawsze istnieje jeszcze większa szansa na zdobycie nowego
członka rodziny.
- Tak, psze pani –
mruczy Ross niewyraźnie, przejeżdżając dłonią po twarzy. –
Mama woła. Dzisiaj Teletubisie lecą na dobranocce.
Ochroniarz zaciska
tylko usta poirytowany, ale przepuszcza nas w wejściu do hallu.
- Jakby nas zatrzymał
i zaczął obmacywać, skończyłbyś z moją skarpetką w twoim
przełyku – komentuję tylko, adresując słowa do blondyna, który
raźnym, choć splątanym krokiem podąża jaskrawym korytarzem w
stronę drzwi wyjściowych.
- A gdzie Riker? –
odzywa się Rydel, gdy w końcu wychodzimy na dwór.
Zimne, nocne powietrze
rozchyla poły mojej bluzy, zapinam ją jedną ręką. Del wtula się
w moje ramię i ruszamy za Rocky’m i Rossem.
- Poszedł z Chris –
tłumaczy szatyn, wypychając Rossa przed siebie, jakby wyżywał się
na laleczce woodoo. – Może Rossy wam powie, dlaczego.
Blondyn stawia kolejne
chwiejne kroki, nucąc coś pod nosem, najwyraźniej nie dostrzegając
aluzji.
Trochę jak ja po czwartej paczce żelek.
- Ross? – Rydel jest
już nie tyle zaciekawiona, co coraz bardziej wkurzona. Nadchodzi era
jaguara, jakby to powiedział szaman z „Drogi do El Dorado”.
- Ale że co? – pyta
śpiewnie Lynch, potykając się o występek w chodniku.
- Dlaczego Chris i
Riker już poszli? – wyręczam Del, zanim zacznie się odliczanie bomby.
- Aaa… Takie tam. –
Macha ręką. – Mogłem przypadkiem… Zrobić… Coś głupieeego?
Tak. No.
- Co to znaczy „coś
głupiego"? – głos Del przechodzi w warkot, co brzmi trochę jak
zepsuty Chopper.
- Ćś,
Delly, spokojnie.- Ściskam dłoń dziewczyny i zwracam się do Rossa.
– Ross, gadaj. Bo cię siostra zje.
- Bo… No bo była
taka dziewczyna… - bełkocze blondyn, prąc nieprzerwanie do
przodu. Przechodzi przez pasy, stąpając niezbyt stabilnie jedynie
na pomalowane na biało części jezdni. – No i…
- No i chciałeś ją
przelecieć, wiemy – przerywa mu Rocky z westchnieniem. – Co
zrobiłeś Chris?
- On coś zrobił
Chris? – piszczy Del, zakrywając usta dłonią.
Uspokajam ją,
zaciskając lekko palce, ale sam zaczynam się wkurzać. I nie pomaga
mi nawet nocny nastrój na ulicy, który tak lubię. Ciemność
rozświetlana latarniami i sloganami większych barów, pojedyncze
auta, cisza. Na nic.
- Chris? Ładną
koszulę miała. – Ross kiwa głową i robi obrót wokół własnej
osi, przez co po chwili musi się przytrzymać słupa. – Ale
zapiętą, cholera.
Szlag. Nie.
Nie, powiedzcie mi, że
on tego nie zrobił. Nie no, to już przegięcie.
Zaraz rzucę nim o
ścianę.
- Ross, czy ty…? –
pyta cicho Rydel, odsuwając dłoń od twarzy.
Patrzę na dziewczynę. Jej oczy robią się coraz większe, twarz wykrzywia się w grymasie
czegoś na kształt miksu niedowierzania i obrzydzenia.
- Co? – czka blondyn,
przystając w miejscu. Trochę nim buja, ale utrzymuje równowagę i
przeciera oczy palcami.
Stajemy obok niego. Na
szczęście do hotelu nie mamy daleko i szybko do niego dotarliśmy.
Chociaż dłuższy
spacer zawiera tyle możliwości. Wrzucenie Rossa do śmietnika. Albo
oddanie go w dobre ręce meneli. Albo wsadzenie mu jakiegoś dachowca
w gacie. Albo przywiązanie do latarni.
- Sparrow – wyrywa mi
się, gdy patrzę na Lyncha szarpiącego się z klamką.
- Gyh? – mruczy,
ciągnąc za uchwyt. – Cholera jasna, jak to… O.
Drzwi ustępują, gdy w
końcu blondyn je pcha zamiast ciągnąć.
- Jack Sparrow –
tłumaczę. – Się bujasz jak Sparrow.
- Nie sądzę, żeby
Riker był tym faktem szczególnie zadowolony – syczy Del,
wpychając mnie na korytarz hotelu. Zero szacunku dla mojej błyskotliwości. – A rodzice szczególnie.
- Chowaj rum, Gibbs! –
chichocze Ross prosto w twarz przysypiającego portiera.
Mężczyzna podnosi
gwałtownie powieki i odsuwa się dwa kroki, po czym patrzy na nas
znudzony i opiera się o ścianę przy drzwiach.
Przewracam oczami i
ciągnę blondyna za koszulkę, ruszając w stronę windy. Jakoś go
niespecjalnie widzę na schodach.
Stajemy przy metalowych
drzwiach. Rozbujany Ross, milczący Rocky, sapiąca Del i taki sobie
ja. Cześć, tu Ratliff. Nie wiem, o co chodzi, ale jeśli o to, o co
myślę, że chodzi, to Rossa czeka niezła tyrada. I kac.
Kac to pikuś będzie, coś tak czuję.
- Ała! - piszczy Ross, pocierając potylicę. - Co to było?
Zerkam na towarzystwo z niezrozumieniem. Del uśmiecha się tylko pod nosem, nie odwracając wzroku od drzwi windy.
- Rozgrzewka. - Wzrusza ramionami.
#Riker
Uginam się na nogach,
odchylam kołdrę i kładę Chris na łóżku najdelikatniej jak
potrafię. Dziewczyna puszcza moją koszulkę i kuli się, chowając
twarz w poduszce.
Kucam powoli, opierając
się łokciami o materac.
Christine oddycha
płytko, co chwilę wydając z siebie chlipnięcie. Chcę ją
pocieszyć, przytulić, coś powiedzieć, ale nie wiem, co.
Niewłaściwy ruch może ją zranić jeszcze bardziej.
Wielkie dzięki, Ross.
Chyba trzeba zacząć myśleć mózgiem i sercem, a nie kroczem, nie
sądzisz?
Wyciągam rękę i
lekko dotykam zimnej skóry szatynki.
- Chris? – szepczę,
gładząc opuszkiem palca jej przedramię.
W pokoju panuje cisza i
półmrok, rozświetlony jedynie światłem latarni zza odsłoniętego
okna. Nie mogę przez to dokładnie przyjrzeć się Chris, nie widzę
jej grymasu na twarzy.
- Ja… Ja nie wiem, co
powiedzieć, Chris – mówię cicho i opieram brodę o dłonie,
rozłożywszy je na materacu.
- On nie chciał… -
Dziewczyna bierze głębszy wdech i odsuwa się kawałek od poduszki.
Wyciągam rękę do
lampki nocnej stojącej tuż przy łóżku i zapalam ją
pociągnięciem sznurka. Żarówka żarzy się lekko, ukazując mi
Chris w lepszej jakości.
Jej oczy są
zaczerwienione i wciąż zaszklone, usta rozchylone, a skóra
napięta. Włosy ma potargane, kilka pasm zwisa luźno na jej twarzy.
Odgarniam jej te parę kosmyków za ucho i zatrzymuję dłoń na jej
policzku. Nie odsuwa się. Patrzy na mnie tylko,
wciąż przestraszona, ale widocznie się uspokaja. Pociąga nosem.
- On nie chciał –
powtarza cicho, spuszczając wzrok.
Unoszę jej twarz
palcami.
- Może i nie chciał,
może i był pijany. – Ponownie spotykam spojrzenie szatynki. - Ale
to go nie zwalnia z jakiegokolwiek poczucia człowieczeństwa i
empatii. On doskonale zna twoją sytuację, nie powinien był tego
robić.
- Nic się nie stało.
- Ha! - Uśmiecham się
gorzko i zaraz poważnieję. - Nie. Stało się, Chris. Zachował się
jak egoistyczny gówniarz bez serca.
- Był pijany.
- I może to ty go
upiłaś? - Muskam kciukiem jej policzek. - Chris, to jest jego wina
i powinien czuć się winny. Dosyć o moim bracie, zadźgam go
grzebieniem kiedy indziej. Jak ty się czujesz?
- A jak wyglądam? -
Pociąga nosem, próbując się uśmiechnąć, jednak kąciki ust
jedynie drgają.
- Jak Kłapouchy przy
obieraniu cebuli – stwierdzam poważnym tonem. - Całkiem ładny
Kłapouchy.
- Całkiem ładny? -
chichocze smutno, spuszczając wzrok.
- Ej, spójrz na mnie –
proszę cicho, gdy opuszcza powieki. - Hej, no już. Nie płacz.
- Co ja mam zrobić? -
szepcze, unosząc się na łokciu, i znowu patrzy mi w oczy. W jej
źrenicach szklą się błyski, wyglądające jak wyrwane z
kreskówki.
- Idź spać – radzę,
zerkając mimowolnie na jej rozchylone usta. - Wszystko będzie
dobrze, zobaczysz.
Jej mokra od łez,
lekko zaczerwieniona twarz znajduje się teraz zaledwie kilkanaście
centymetrów od mojej. Oczywiście, że mam ochotę ją teraz
pocałować. I w normalnych okolicznościach pewnie bym to zrobił, ale nie w takich, jakie dzisiaj zaistniały.
Nie jestem sobie nawet
w stanie wyobrazić, co musiała czuć, gdy Ross przyciskał ją do
ściany i próbował ją pocałować, a może i nawet coś ponadto.
Dopiero co zaczęła się leczyć z tamtego strasznego wydarzenia, a
on jej wyjechał z jego z namiastką. Ale nawet ta namiastka zapewne
wywołała w niej niejedno nie najmilsze uczucie.
Zbliżam się jednak do twarzy dziewczyny, szukając w jej oczach pozwolenia lub niechęci, ale ona tylko patrzy na mnie spokojnie. Opuszczam powieki i muskam nosem jej czoło, a następnie całuję je delikatnie w tym samym miejscu.
- Idź spać - szepczę i odsuwam się kawałek, łapiąc spojrzenie Chris.
- Zostaniesz ze mną? - pyta, uśmiechając się lekko.
- W końcu to mój pokój - śmieję się i zabieram niechętnie dłoń z jej policzka.
Nie zdążam ponownie otworzyć ust, a rozlega się huk i czyjeś jęknięcie.
- Auć, pieprzone drzwi... Ooo, romanse się kręcą!
Christine rozchyla szeroko usta, a ja odwracam szybko głowę.
Ross opiera się ręką o framugę i patrzy na nas z lekko przerażającym uśmiechem, odgarniając potargane włosy do tyłu.
- Wyjdź - mówię, podnosząc się z ziemi.
Staram się zasłonić Chris, na którą blondyn co chwilę spogląda. Mam niemałą ochotę zrobić z lampki nocnej użytek i zetrzeć mu ten debilny uśmiech z twarzy, ale to by raczej nie rozwiązało problemu.
- Ale to jest też mój... - oponuje Ross, chwiejąc się na nogach.
- Wyjdź. Stąd. Teraz - cedzę, bliski chwycenia jednak tej pieprzonej lampki.
- Dobra. - Brat unosi ręce w poddańczym geście i przewraca oczami. - Pójdę do Raf.. Rat... Do Ella pójdę, tak. Nie ma problemu. Nie przeszkadzajcie sobie. - Odwraca się z pewnymi problemami utrzymania równowagi. - Tylko nie jęczcie za głośno, człowiek chciałby pospać... - rzuca na odchodnym i zatrzaskuje za sobą drzwi.
Christine rozchyla szeroko usta, a ja odwracam szybko głowę.
Ross opiera się ręką o framugę i patrzy na nas z lekko przerażającym uśmiechem, odgarniając potargane włosy do tyłu.
- Wyjdź - mówię, podnosząc się z ziemi.
Staram się zasłonić Chris, na którą blondyn co chwilę spogląda. Mam niemałą ochotę zrobić z lampki nocnej użytek i zetrzeć mu ten debilny uśmiech z twarzy, ale to by raczej nie rozwiązało problemu.
- Ale to jest też mój... - oponuje Ross, chwiejąc się na nogach.
- Wyjdź. Stąd. Teraz - cedzę, bliski chwycenia jednak tej pieprzonej lampki.
- Dobra. - Brat unosi ręce w poddańczym geście i przewraca oczami. - Pójdę do Raf.. Rat... Do Ella pójdę, tak. Nie ma problemu. Nie przeszkadzajcie sobie. - Odwraca się z pewnymi problemami utrzymania równowagi. - Tylko nie jęczcie za głośno, człowiek chciałby pospać... - rzuca na odchodnym i zatrzaskuje za sobą drzwi.
Jeśli chciał coś zdziałać tym zdaniem, to mu się nie udało.
- A raczej mój i Rossa - wzdycham ciężko, gdy w końcu zamek zaskakuje.
Po chwili gapienia się na klamkę przypominam sobie o obecności Christine. Odwracam się szybko i ponownie przy niej kucam.
Dziewczyna leży trochę bardziej skurczona niż przed chwilą, gdy udało jej się rozluźnić, ale w jej oczach nie widzę świeżych łez, są jedynie otwarte w wyrazie zaskoczenia.
- Wszystko okay? - Ściskam delikatnie dłoń szatynki, szukając jej spojrzenia.
Siadam na łózku, gdy w końcu Chris otwiera oczy i patrzy na mnie smutno.
- Mhm - mruczy, odwracając się kawałek na plecy.
- Chodź tu do mnie. - Wyciągam do niej ręce i uśmiecham się uspokajająco.
Kilka sekund później tulę już do siebie drobne ciało dziewczyny, wtulając twarz w jej włosy.
Tak bardzo chciałbym zapewnić jej pełne bezpieczeństwo, sprawić, żeby poczuła się komfortowo, nie miała zmartwień, problemów. A już na pewno chciałbym ją chronić przed sytuacjami takimi, jak ta dzisiejsza.
Czuję się winny temu wydarzeniu, to ja ją spytałem, czy idzie z nami. Nie powinienem. Przeczuwałem przecież, że coś się stanie. Ale nie mogłem w końcu przewidzieć aż tak nieodpowiedzialnego zachowania Rossa.
Nie lubię momentów wypełnionych bezradnością.
Po chwili gapienia się na klamkę przypominam sobie o obecności Christine. Odwracam się szybko i ponownie przy niej kucam.
Dziewczyna leży trochę bardziej skurczona niż przed chwilą, gdy udało jej się rozluźnić, ale w jej oczach nie widzę świeżych łez, są jedynie otwarte w wyrazie zaskoczenia.
- Wszystko okay? - Ściskam delikatnie dłoń szatynki, szukając jej spojrzenia.
Siadam na łózku, gdy w końcu Chris otwiera oczy i patrzy na mnie smutno.
- Mhm - mruczy, odwracając się kawałek na plecy.
- Chodź tu do mnie. - Wyciągam do niej ręce i uśmiecham się uspokajająco.
Kilka sekund później tulę już do siebie drobne ciało dziewczyny, wtulając twarz w jej włosy.
Tak bardzo chciałbym zapewnić jej pełne bezpieczeństwo, sprawić, żeby poczuła się komfortowo, nie miała zmartwień, problemów. A już na pewno chciałbym ją chronić przed sytuacjami takimi, jak ta dzisiejsza.
Czuję się winny temu wydarzeniu, to ja ją spytałem, czy idzie z nami. Nie powinienem. Przeczuwałem przecież, że coś się stanie. Ale nie mogłem w końcu przewidzieć aż tak nieodpowiedzialnego zachowania Rossa.
Nie lubię momentów wypełnionych bezradnością.
***
jkdghjkvfh.
Tak, jestem nienormalna. Tak, będę pisać rzęsami kolejne rozdziały, bo mam tylko pół 23. Tak, nie wiem, co jest w tym rozdziale. Nie czytam go teraz przed publikacją, pewnie zrobię to po i będę aktualizowac 8394 razy.
RIKA - "Riker 20" był błędem, tak zaczynam rozdziały u siebie na kompie w Wordzie, żeby się nie pogubić.
Nie wiem nawet, jakiego dać gifa.
Mika, nie zabijaj.
Raff, nie zabijaj.
Nie zabijajcie, ja nie wiem nawet za co. :''))
Ten blog już jest rozpisany. 33 rozdziały + epilog. Smutno mi.
To co. Jaką trumnę dostanę?
AHA.
ZAPRASZAM TUTAJ, jeśli chcecie być na bieżąco z czougiem:
http://instagram.com/spaffy_blog/
Rajker superhiroł, haja!
OdpowiedzUsuńLiczyłam na większy wpierdol, ale przecież to Riker, Riker się nie bije jak menel spod osiedlaka. I nawet moje krzyki "goł goł pałer rendżers!" tego nie zmienią.
Dora mała podróżniczka - ja wiem, że to dla mnie.
"- DZIECI, CO WAM SIĘ NAJBARDZIEJ PODOBAŁO?
- GÓWNO! - rzecze Mika.
- TAK, MI TO SAMO!"
Chyba nigdy nie przestanie nnie to bawić.
Wracając do rozdziału, Ross, rzuć się z okna, kiedy wytrzeźwiejesz. Team Riker forever.
Raff, chowaj tę siekierę, no już, słuchaj matki!
Ania, masz wpierdol!
"On nie chciał" - Chris, ty głupia pizdo, chciał, pewnie, że chciał.
Widzę taką scenę: Ross puka (sori, maszrumku, wiem, że nie lubisz tegk słowa) Chris, a ona dalej: "Ale on nie chciał." Pewnie. Nie chcem, ale muszem. To Mojżesz mu tak kazał. Albo ten demon z tego filmu o dziewczynce, którą rodzice w piekarniku chcieli usmażyć.
Ten film był głupi. Wynudziłam się strasznie.
Co ja jeszcze chciałam speaknąć? (To Ty mi bloga z tym tekstem wysłałaś, right?"
O, wiem.
Ell, kochany Ell, powinieneś wziąć Rossa za szmaty i mu wpieprzyć. Co tam, że to brat twojej lasi, chciał ci puknąć przyjaciółkę! Halo?! Ell, liczę na ciebie!
Albo na Rocky'ego. Nawet Dells.
Gówniarzowi się należy wpierdol. Albo wpadnie tam Mikunia. Zrobiłam pranię, mam się w co ubrać. Mogę podbijać świat!
Jestem z Ciebie dumna, rozegrałaś to bardzo chytrze. Tutaj niby wszystko wskazuje na Chris i Rika, a tu takie półsłówka - spojrzenia Kryśki i to, że broni Rossa. Ty zawsze najważniejsze rzeczy wpieprzasz między wierszami. Wiem, że coś odwalisz. Szczwana Ania.
O Frozen się skończyło. Co ja mam teraz oglądać? Może "Megan is missing". Podobno mega pojebane. Dobra, włączam.
Macham Ci rączką i idę Cię molestować na fejsie wiadomościami "CO DALEJ?! AAAAAAA!"
from grams with love,
M.
Pisze z telefonu więc od razu przepraszam za błędy.
OdpowiedzUsuńJa tu sobie idę już do spania. Ciepłe skarpetkubjuz na nóżkach a tu nagle dowiaduje się ze nowy rozdział się pojawil. No wiec zaczynam czytać i wzruszam się niesamowicie.
Ross ty zabo jedna. Jak ci przypiernicze w ten łeb to się nie pozbierasz. Riker taki kochany. Próbuje ją tu uspokoić, zachowuje odpowiedni dystans mimo że ma wielką ochotę pocałować Chris. Jestem dumna z tego uroczego chłopaka. A ty Ross kopa w dupe i jazda na pole kopać pyry. A Rikusiowi muszę dać kwiatki żeby zaimponował naszej bohaterce.
Mam nadziej że rozdział pojawi się niedługo i zacznie pojawiać się Riker + Chris. Zakochana. Para :-)
Tak jak anonimek wyżej pisze na telefonie takze przepraszam za bledy
OdpowiedzUsuńEkhem
Po pierwsze blagam Ciebie o przebaczenie, ze dopiero teraz komentuje ten zacny rozdzial.
Fajnie to rozegralas :)
Pijany Ross... jak ja go lubie w takim stanie... tylko ja? Czy jest ktos kto to lubi? XD
Anyway :)
Czekam na next kapitanie!
I zapraszam do siebie na nowy rozdzial...w sumie to taki nowy-stary HAHA
~Julia
Cudo <3
OdpowiedzUsuńCzekam:*
i Riker też ma swoje 5 minut :3
OdpowiedzUsuńRossa niech dadzą na odwyk a później zakopią żywcem :3
śmierć idealna :3
Chris!!!! teraz masz okazje wykorzystać Rikera!!!!
on nigdy kroku nie wykona jak mu nie pomożesz!!!
no dawaj dziewczyno :3
czekam na to :3
nie będę się rozpisywać...za ten rozdział Cię kocham siostro :#
czekam na nexta <5
Co ty zrobiłaś z Rossem ??? :o !!!
OdpowiedzUsuńJeśli on nie będzie z Chris (albo przynajmniej niech ta Chris nie będzie z Rikerem ) przestane czytać tego blogaa!! Tak to szantaż :P
No przecież Chris i Ross to taka super świetna para a wy tylko z tym Rikerem i tylko z nim a Rossa pewnie uśmiercić od razu :P Jeśli oni będą razem to bedzie strasznie nudne bo tylko ,,ooo kocham cie Chris'' ,, ja ciebie też Riker'' nuuuda a jeśli będzie z Rossem to przynajmniej będzie się coś działo bo wtedy mój kochany Ross ♥ się zmieni i będzie ciekawie :D
Ross, you okay?
OdpowiedzUsuńNIE KUŹWA. Z NIM NIGDY NIE BYŁO OKEJ.
Początek rozdziału, czyli pov Rika, uściślając, wyglądał u mnie mniej więcej tak: "Okej, już nie myśl, tylko tam zapieprzaj. HELLO, ON CHCE PRZELECIEĆ TWOJĄ PANNĘ. DOTARŁEŚ, ALLELUJA. JESTEŚ WKURWIONY! EUREKA!" Zaciesz przez pół godziny, a potem jeszcze skakanie przed laptopem krzycząc: "Daj mu w mordę! Daj mu w mordę!". Cała scena wyglądała jak nieudolne próby wrócenia do normalności kangura po wylewie.
MOJE KREDKI. GDZIE JESTEŚCIE. NIEPI WARIUJE.
Kochany Ell. Ideał kurde. Jego piękny tok myślenia.
"Witamy w świecie ochroniarza klubu dla nastolatków. Oferujemy naćpane blondynki, pijanych frajerów i napalonych pedofilii. Gumki kupujesz sam, nie odpowiadamy za utracone dziewictwa. Półprzytomne dzieciaki z kilkoma promilami są tu normą. Zapraszamy codziennie wieczorem, po północy zawsze istnieje jeszcze większa szansa na zdobycie nowego członka rodziny."
DLA TAKICH TEKSTÓW TO CZYTAM, DUCKLING C;
Miałam takie dziwne wrażenie, że nad niektórymi częściami rozdziału potrafisz się długo zastanawiać, ale takie teksty to masz: HA! WIEM. TRZEBA DAĆ SIĘ MOJEMU UMYSŁOWI W PEŁNI UAKTYWNIĆ.
Dlaczego zabrałaś Jacka do siebie? Mieliście przyjść ramię w ramię, on z mieczykiem. RUDA SZMATA POZDRAWIA.
Co do szmat.
CHRIS NAPRAWDĘ MNIE NIE WKURWIAJ, BO CI PRZYJEBIE. NIE CHCIAŁ, CHOLERA. NIE CHCIEĆ TO MOŻNA BUŁKI NA ŚNIADANIE. A może ty tak tylko udajesz, co? Wymyśliłaś se historyjkę z gwałtem, żeby teraz żyć na koszt Lynchów, a tak naprawdę stałaś co noc pod latarnią jak rasowa dziwka.
PODOBAŁO CI SIĘ Z ROSSEM, NIE?
NIE. PATELNIA PRZYWRÓCI CI RACJONALNY TOK MYŚLENIA.
Ross, ogarnij się. Już idź lepiej na kolejną dziwkę. albo nie. Leć na odwyk. Powiedziałeś, że idziesz do Raf. TAK, IDŹ DO RAFFY. TAK, ONA TEGO CHCE. NA PEWNO CIĘ PRZYJMIE I WYBIJE CI Z GŁOWY CHRIS.
Prawda, Martynko? :>
P.S. Jestem w pełni gotowa na czołga c;
OdpowiedzUsuńRIK!
RIIIIIIIIIIIIIIIIK.
ZLUZUJ RAJTY, KOCHANIE. ONI SIĘ NIE LIŻĄ, TO FATAMORGANA. WYDAJE CI SIĘ. NIE DENERWUJ SIĘ, PROSZĘ. D:
No i się wkurzył. Dupa.
W sumie, ja bym zainwestowała w sokowirówkę, żeby wykręcić wszystkie soki z gałek ocznych mojego brata (będąc na miejscu Rikera), gdybym zobaczyła taką akcję, aleee...
Ale no nie.
Tak źle jest. :c
Ania, ty bezduszna szmato. I POMYŚLEĆ, ŻE MIAŁAM TEN ROZDZIAŁ NA WYCIĄGNIĘCIE RĘKI. JEDNO KLIKNIĘCIE. AJDKFJHASKHJDF.
Pieprzona, damska solidarność. I rodzinna. I przyjaźniana (XD) Podziękujesz mi za to kiedyś. Chcę jedzenie.
TOP GUN, TAK?
TEJK MAJ BRED AŁEJ, TAK?
SPOKO. ROZUMIEM.
MOGŁAŚ WALNĄĆ SCENKĘ GWAŁTU I TEJK MAJ BRED AŁEJ.
MOGŁAŚ WALNĄĆ BIJĄCEGO SIĘ RIKA Z ROSSEM I TEJK MAJ BRED AŁEJ.
NAWET ROCKY WYCIĄGAJĄCY SOBIE GILE Z NOSA I TEJK MAJ BRED AŁEJ.
ALE I TAK TA WERSJA, KTÓRĄ NAPISAŁAŚ WKURZYŁA MNIE NAJBARDZIEJ. (y)
A dalej już później luz. Do czasu, ale luz.
Chryzanteeeemy, Rydel, ochroniarz, skarpetka w przełyku, Droga do El Dorado, Sparrow, rum... Takie tam.
Przeczytałam i stwierdzam, że w życiu nie napisałabym tak dobrze rodzinnego opierdzielu dla pijanego Rossa, który próbował skminić wewnętrzną anatomię ciała swojej uprzednio zgwałconej koleżanki i przy okazji poszperać w jej układzie rozrodczym i przypadkowo połączyć go ze swoim.
''TWE ŁONO JEST JAK KWIAT DELIKATNE, IŻBYM CHCIAŁ W NIE SWOIM WĘŻEM WEJŚĆ...''
Te inspirujące fragmenty z Biblii.
I JUŻ WIEMY SKĄD ANIA TAKIE POMYSŁY KMINI.
No dobra. Może i nie jestem zwolennikiem Riris na tym blogu. Chrossa w sumie też nie, ale nevermind...
Ale trza przyznać. Riker porównujący zachowanie Chris do Kubusia Puchatka jest urocze. W kij urocze.
PRZYDAŁBY MI SIĘ TAKI RIKUŚ NA DOBRANOC. TAKIE CIEPŁE KLUSKI, PRZYTULI, POMIZIA, POŚPIEWA DO USZKA...
ajskdhjfaksjhdf.
Stwierdzam, że nie ma singli z wyboru. A jak są, to kłamią. Nie da się nie chcieć takiego suodziaka obok siebie. Rili.
Ech. Nadrobiłam komentarz. Nie jest on może superelopromega fajny, ale nie jest to też ''SUPER CZEKAM NA NEXTCIK <33333333333#3##333 LOFKI I WGL LOLEK LOFCIAM!''
Wykastruj mnie, uduś nitką na szyi i wrzuć do oceanu z betonową kulą na brzuchu, jak tak kiedyś napiszę. Błagam.
I KOŃCZĄC TO GUNWO, PRZETO MAWIAM DO WAS WSZYSTKICH NIEWIEDZĄCE GIMBUSY.
NIKT NIE JEST GOTOWY NA CZOŁGA. NIKT. NAWET MY SAME.
AMEN.
~Raffy
Och. Ale piękny rozdział. Głównie mam tutaj na myśli część z Rikerem. Tą ich rozmowę w pokoju. To jak Chris broniła głupoty i idiotyzmu Rossa. To jak twierdziła, że on wcale nie chciał, a Riker nie słuchał jej, obwiniając Rossa o wszystko. A wtedy on wpadł do pokoju, jak gdyby nic i palnął tekst o romansach, przerywając wszystko. I mam nadzieje, że Rossowi się porządnie od wszystkich dostanie, bo cholera nie robi się tak. Przegryza się swój długi język i milczy. Słucha się swoich myśli, bo jak widać czasami są bardzo mądre. Oby Chris nie zraziła się do niego do końca.
OdpowiedzUsuńRozdział 22 przeczytam i skomentuję pewnie jutro.
Buziak! :*
- matrioszkaa! xx
SHIT. Wiem, że lubisz Rikera bardziej, ale weź. On to zawsze jej zapewnia bezpieczeństwo, tuli ją gdy ta tego potrzebuje i wgl. a Ross taki frajer. Chcę doczekać momentu w którym to Ross będzie jej supermenem, uhuhu.
OdpowiedzUsuńKurde, pisanie to mega udręka, gdy masz zamarznięte palce, wiesz?
W każdym razie też nie lubię momentów bezradności.
I to super, że Chris stara się i móiw, że on nie chciał. Podoba mi się to, że się nie użala, obraża i w ogóle. W sumie mogłaby po tych wszystkich przeżyciach, ale podoba mi się to, że stara się uśmiechac mimo wszystko. Lecę dalej.
41 yr old Librarian Ernesto Kinzel, hailing from Dauphin enjoys watching movies like Mystery of the 13th Guest and Computer programming. Took a trip to Archaeological Sites of the Island of Meroe and drives a Town & Country. zobacz to teraz
OdpowiedzUsuń