poniedziałek, 8 grudnia 2014

Rozdział 21. "It's a damn cold night! Trying to figure out this life. Won't you take me by the hand, take me somewhere new?"



#Riker

Momentalnie nieruchomieję, gdy tylko docieram za róg ściany. Na parę sekund odbiera mi władzę w nerwach, nie do końca potrafię przetrawić rozgrywającą się, jakby w spowolnionym tempie, scenę.
Jak na ironię, piosenka z „Top Gun” buduje romantyczny klimat, tak bardzo nie pasujący do tego, co widzę, a raczej tego, co czuję.
Nie wiem, co myśleć.
Czy mój mózg w ogóle działa?
Nie wiem, na co patrzeć.
Na Rossa w pierwszej fazie składania pocałunku na ustach Chris, czy może na samą Chris – śmiertelnie przerażoną i bliską płaczu.
Zazdrosny? Nie. Wkurwiony.
Świadomość wraca na swoje miejsce, jednym ruchem odsuwam Rossa od dziewczyny, ciągnąc go za koszulkę, i odrzucam na ścianę za jego plecami. Brat wydaje z siebie cichy jęk i spada na ziemię z głuchym tąpnięciem.
Chris.
Chris stoi z szeroko otwartymi oczami, z których zaczynają płynąć łzy. Usta ma rozchylone, bierze krótkie oddechy, jakby krztusząc się powietrzem. Wygląda prawie tak jak wtedy, gdy zobaczyłem ją po raz pierwszy w autobusie. Ten sam zlękniony wyraz twarzy, niemoc.
Chcę coś powiedzieć, ale nie mogę wydusić słowa. Zabrać ją. Trzeba ją stąd zabrać, Riker.
- Riker, wszystko gra? – słyszę za sobą urywany przez zmęczenie głos Rocky’ego. – O k… Znaczy, cholera. Ross, coś ty narobił?
Nie patrzę nawet na brata. Stawiam krok dzielący mnie i skamieniałą Chris i biorę ją na ręce, przytulając jej napięte, chude ciało do siebie. Dziewczyna zaciska dłonie na mojej koszulce i kuli się, biorąc szarpane oddechy. Wolałbym ją trzymać w ramionach w innych okolicznościach, jak na przykład ciepła noc przy romansidle lub bohaterskie przenoszenie jej ponad kałużą. Szatynka zaczyna się trząść i pochlipywać cicho, więc odwracam się powoli i prawie potykam się o stopę Rossa. Brat przeczesuje włosy palcami i spogląda na mnie rozbieganymi oczami.
Nie tak miało być.
Ja wiedziałem. Wiedziałem, że coś się stanie. Było zbyt pięknie, żeby mogło trwać długo. Takie jest, kurde, życie. Za chwilę szczęścia płacisz dniami cholernego pecha.
Nie tak też miał wyglądać mój brat. Nie jak pijany nastolatek po nieudanym seksie.
Patrzę na Rocky’ego. Szatyn kiwa głową, zanim zdążam otworzyć usta. Dziękuję mu słabym uśmiechem, zerkam jeszcze na blondyna i - przy akompaniamencie ostatnich nut jakże irytującej teraz piosenki i płaczu Chris - ruszam w stronę wyjścia.



#Ratliff

- Rat! Dells!
Otwieram oczy i niechętnie odsuwam twarz od włosów Rydel, szukając wzrokiem Rocky’ego. Szatyn stoi naprzeciwko mnie, czyli za Del, o jego ramię nonszalancko opiera się Ross. Niedzisiejszy Ross, że tak powiem. Kogoś mi w sumie przypomina z tą swoją rozbujaną postawą. Nie, nie chomika tańczącego na rurze.
- Co jest? – spytam, spoglądając to na jednego, to na drugiego Lyncha. Szatyn bynajmniej nie wygląda na zadowolonego z życia niczym Dora mała podróżniczka.
- Idziemy – rzuca krótko, opychając od siebie śliniącego się brata.
Ross patrzy na niego z wyrzutem i zakłada ręce na piersi, wysuwając biodra do przodu. Wygląda trochę jak naćpany czterolatek. Ale nadal mi kogoś przypomina.
- Już? – Rydel odsuwa się ode mnie zaskoczona i odwraca do braci. Na chwilę nieruchomieje, ale zaraz odzyskuje głos. – Przecież dopiero weszliśmy.
- Podziękuj Rossowi. – Rocky kiwa głową na blondyna. – Bukiet chryzantem kupisz mu później, a teraz idziemy do hotelu.
Stanowczy i poważny Rocky? O, chłopie. Duża sprawa.
- Ale pooo cooo…? – Ross wykrzywia usta w podkówkę i zakłada włosy za uszy, trzepiąc przy tym głową. – Ałaa… Ej, głowa mnie boli…
- Zamknij się – warczy Rocky, po czym spogląda z powrotem na nas, czyli na mnie i Del. Nadal objętych nas, należy dodać. – Bardzo ładna z was para, obie jesteście śliczne, ale ruszajcie tyłki.
Wymieniamy się z Ryd spojrzeniami i ruszamy za Rocky’m, który pcha przed sobą Rossa.
- Co tam, Rossy, gdzieżeś bywał? – Zrównuję się ramieniem z Rocky’m gdy wychodzimy z ciaśniejszego tłumu. Wciąż trzymam Rydel za rękę, dziewczyna mocno ściska moje palce.
Blondyn chwieje się na nogach i odwraca głowę w naszą stronę. Zerka na moją dłoń splecioną z dłonią Dells i uśmiecha się gorzko.
- Ja… - zacina się. – Spieprzyłem. Chyba.
I odwraca się z powrotem.
Rocky zerka na mnie, chcąc chyba coś powiedzieć, ale przeszkadza mu w tym ochroniarz. Ten sam, który nas wpuszczał do klubu.
- Wy już? – pyta, spoglądając po nas znużenie.
Witamy w świecie ochroniarza klubu dla nastolatków. Oferujemy naćpane blondynki, pijanych frajerów i napalonych pedofilii. Gumki kupujesz sam, nie odpowiadamy za utracone dziewictwa. Półprzytomne dzieciaki z kilkoma promilami są tu normą. Zapraszamy codziennie wieczorem, po północy zawsze istnieje jeszcze większa szansa na zdobycie nowego członka rodziny.
- Tak, psze pani – mruczy Ross niewyraźnie, przejeżdżając dłonią po twarzy. – Mama woła. Dzisiaj Teletubisie lecą na dobranocce.
Ochroniarz zaciska tylko usta poirytowany, ale przepuszcza nas w wejściu do hallu.
- Jakby nas zatrzymał i zaczął obmacywać, skończyłbyś z moją skarpetką w twoim przełyku – komentuję tylko, adresując słowa do blondyna, który raźnym, choć splątanym krokiem podąża jaskrawym korytarzem w stronę drzwi wyjściowych.
- A gdzie Riker? – odzywa się Rydel, gdy w końcu wychodzimy na dwór.
Zimne, nocne powietrze rozchyla poły mojej bluzy, zapinam ją jedną ręką. Del wtula się w moje ramię i ruszamy za Rocky’m i Rossem.
- Poszedł z Chris – tłumaczy szatyn, wypychając Rossa przed siebie, jakby wyżywał się na laleczce woodoo. – Może Rossy wam powie, dlaczego.
Blondyn stawia kolejne chwiejne kroki, nucąc coś pod nosem, najwyraźniej nie dostrzegając aluzji.
Trochę jak ja po czwartej paczce żelek.
- Ross? – Rydel jest już nie tyle zaciekawiona, co coraz bardziej wkurzona. Nadchodzi era jaguara, jakby to powiedział szaman z „Drogi do El Dorado”.
- Ale że co? – pyta śpiewnie Lynch, potykając się o występek w chodniku.
- Dlaczego Chris i Riker już poszli? – wyręczam Del, zanim zacznie się odliczanie bomby.
- Aaa… Takie tam. – Macha ręką. – Mogłem przypadkiem… Zrobić… Coś głupieeego? Tak. No.
- Co to znaczy „coś głupiego"? – głos Del przechodzi w warkot, co brzmi trochę jak zepsuty Chopper.
- Ćś, Delly, spokojnie.- Ściskam dłoń dziewczyny i zwracam się do Rossa. – Ross, gadaj. Bo cię siostra zje.
- Bo… No bo była taka dziewczyna… - bełkocze blondyn, prąc nieprzerwanie do przodu. Przechodzi przez pasy, stąpając niezbyt stabilnie jedynie na pomalowane na biało części jezdni. – No i…
- No i chciałeś ją przelecieć, wiemy – przerywa mu Rocky z westchnieniem. – Co zrobiłeś Chris?
- On coś zrobił Chris? – piszczy Del, zakrywając usta dłonią.
Uspokajam ją, zaciskając lekko palce, ale sam zaczynam się wkurzać. I nie pomaga mi nawet nocny nastrój na ulicy, który tak lubię. Ciemność rozświetlana latarniami i sloganami większych barów, pojedyncze auta, cisza. Na nic.
- Chris? Ładną koszulę miała. – Ross kiwa głową i robi obrót wokół własnej osi, przez co po chwili musi się przytrzymać słupa. – Ale zapiętą, cholera.
Szlag. Nie.
Nie, powiedzcie mi, że on tego nie zrobił. Nie no, to już przegięcie.
Zaraz rzucę nim o ścianę.
- Ross, czy ty…? – pyta cicho Rydel, odsuwając dłoń od twarzy.
Patrzę na dziewczynę. Jej oczy robią się coraz większe, twarz wykrzywia się w grymasie czegoś na kształt miksu niedowierzania i obrzydzenia.
- Co? – czka blondyn, przystając w miejscu. Trochę nim buja, ale utrzymuje równowagę i przeciera oczy palcami.
Stajemy obok niego. Na szczęście do hotelu nie mamy daleko i szybko do niego dotarliśmy.
Chociaż dłuższy spacer zawiera tyle możliwości. Wrzucenie Rossa do śmietnika. Albo oddanie go w dobre ręce meneli. Albo wsadzenie mu jakiegoś dachowca w gacie. Albo przywiązanie do latarni.
- Sparrow – wyrywa mi się, gdy patrzę na Lyncha szarpiącego się z klamką.
- Gyh? – mruczy, ciągnąc za uchwyt. – Cholera jasna, jak to… O.
Drzwi ustępują, gdy w końcu blondyn je pcha zamiast ciągnąć.
- Jack Sparrow – tłumaczę. – Się bujasz jak Sparrow.
- Nie sądzę, żeby Riker był tym faktem szczególnie zadowolony – syczy Del, wpychając mnie na korytarz hotelu. Zero szacunku dla mojej błyskotliwości. – A rodzice szczególnie.
- Chowaj rum, Gibbs! – chichocze Ross prosto w twarz przysypiającego portiera.
Mężczyzna podnosi gwałtownie powieki i odsuwa się dwa kroki, po czym patrzy na nas znudzony i opiera się o ścianę przy drzwiach.
Przewracam oczami i ciągnę blondyna za koszulkę, ruszając w stronę windy. Jakoś go niespecjalnie widzę na schodach.
Stajemy przy metalowych drzwiach. Rozbujany Ross, milczący Rocky, sapiąca Del i taki sobie ja. Cześć, tu Ratliff. Nie wiem, o co chodzi, ale jeśli o to, o co myślę, że chodzi, to Rossa czeka niezła tyrada. I kac.
Kac to pikuś będzie, coś tak czuję.
- Ała! - piszczy Ross, pocierając potylicę. - Co to było?
Zerkam na towarzystwo z niezrozumieniem. Del uśmiecha się tylko pod nosem, nie odwracając wzroku od drzwi windy.
- Rozgrzewka. - Wzrusza ramionami.


#Riker

Uginam się na nogach, odchylam kołdrę i kładę Chris na łóżku najdelikatniej jak potrafię. Dziewczyna puszcza moją koszulkę i kuli się, chowając twarz w poduszce.
Kucam powoli, opierając się łokciami o materac.
Christine oddycha płytko, co chwilę wydając z siebie chlipnięcie. Chcę ją pocieszyć, przytulić, coś powiedzieć, ale nie wiem, co. Niewłaściwy ruch może ją zranić jeszcze bardziej.
Wielkie dzięki, Ross. Chyba trzeba zacząć myśleć mózgiem i sercem, a nie kroczem, nie sądzisz?
Wyciągam rękę i lekko dotykam zimnej skóry szatynki.
- Chris? – szepczę, gładząc opuszkiem palca jej przedramię.
W pokoju panuje cisza i półmrok, rozświetlony jedynie światłem latarni zza odsłoniętego okna. Nie mogę przez to dokładnie przyjrzeć się Chris, nie widzę jej grymasu na twarzy.
- Ja… Ja nie wiem, co powiedzieć, Chris – mówię cicho i opieram brodę o dłonie, rozłożywszy je na materacu.
- On nie chciał… - Dziewczyna bierze głębszy wdech i odsuwa się kawałek od poduszki.
Wyciągam rękę do lampki nocnej stojącej tuż przy łóżku i zapalam ją pociągnięciem sznurka. Żarówka żarzy się lekko, ukazując mi Chris w lepszej jakości.
Jej oczy są zaczerwienione i wciąż zaszklone, usta rozchylone, a skóra napięta. Włosy ma potargane, kilka pasm zwisa luźno na jej twarzy. Odgarniam jej te parę kosmyków za ucho i zatrzymuję dłoń na jej policzku. Nie odsuwa się. Patrzy na mnie tylko, wciąż przestraszona, ale widocznie się uspokaja. Pociąga nosem.
- On nie chciał – powtarza cicho, spuszczając wzrok.
Unoszę jej twarz palcami.
- Może i nie chciał, może i był pijany. – Ponownie spotykam spojrzenie szatynki. - Ale to go nie zwalnia z jakiegokolwiek poczucia człowieczeństwa i empatii. On doskonale zna twoją sytuację, nie powinien był tego robić.
- Nic się nie stało.
- Ha! - Uśmiecham się gorzko i zaraz poważnieję. - Nie. Stało się, Chris. Zachował się jak egoistyczny gówniarz bez serca.
- Był pijany.
- I może to ty go upiłaś? - Muskam kciukiem jej policzek. - Chris, to jest jego wina i powinien czuć się winny. Dosyć o moim bracie, zadźgam go grzebieniem kiedy indziej. Jak ty się czujesz?
- A jak wyglądam? - Pociąga nosem, próbując się uśmiechnąć, jednak kąciki ust jedynie drgają.
- Jak Kłapouchy przy obieraniu cebuli – stwierdzam poważnym tonem. - Całkiem ładny Kłapouchy.
- Całkiem ładny? - chichocze smutno, spuszczając wzrok.
- Ej, spójrz na mnie – proszę cicho, gdy opuszcza powieki. - Hej, no już. Nie płacz.
- Co ja mam zrobić? - szepcze, unosząc się na łokciu, i znowu patrzy mi w oczy. W jej źrenicach szklą się błyski, wyglądające jak wyrwane z kreskówki.
- Idź spać – radzę, zerkając mimowolnie na jej rozchylone usta. - Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
Jej mokra od łez, lekko zaczerwieniona twarz znajduje się teraz zaledwie kilkanaście centymetrów od mojej. Oczywiście, że mam ochotę ją teraz pocałować. I w normalnych okolicznościach pewnie bym to zrobił, ale nie w takich, jakie dzisiaj zaistniały.
Nie jestem sobie nawet w stanie wyobrazić, co musiała czuć, gdy Ross przyciskał ją do ściany i próbował ją pocałować, a może i nawet coś ponadto. Dopiero co zaczęła się leczyć z tamtego strasznego wydarzenia, a on jej wyjechał z jego z namiastką. Ale nawet ta namiastka zapewne wywołała w niej niejedno nie najmilsze uczucie.
Zbliżam się jednak do twarzy dziewczyny, szukając w jej oczach pozwolenia lub niechęci, ale ona tylko patrzy na mnie spokojnie. Opuszczam powieki i muskam nosem jej czoło, a następnie całuję je delikatnie w tym samym miejscu.
- Idź spać - szepczę i odsuwam się kawałek, łapiąc spojrzenie Chris.
- Zostaniesz ze mną? - pyta, uśmiechając się lekko.
- W końcu to mój pokój - śmieję się i zabieram niechętnie dłoń z jej policzka.
Nie zdążam ponownie otworzyć ust, a rozlega się huk i czyjeś jęknięcie.
- Auć, pieprzone drzwi... Ooo, romanse się kręcą!
Christine rozchyla szeroko usta, a ja odwracam szybko głowę.
Ross opiera się ręką o framugę i patrzy na nas z lekko przerażającym uśmiechem, odgarniając potargane włosy do tyłu.
- Wyjdź - mówię, podnosząc się z ziemi.
Staram się zasłonić Chris, na którą blondyn co chwilę spogląda. Mam niemałą ochotę zrobić z lampki nocnej użytek i zetrzeć mu ten debilny uśmiech z twarzy, ale to by raczej nie rozwiązało problemu.
- Ale to jest też mój... - oponuje Ross, chwiejąc się na nogach.
- Wyjdź. Stąd. Teraz - cedzę, bliski chwycenia jednak tej pieprzonej lampki.
- Dobra. - Brat unosi ręce w poddańczym geście i przewraca oczami. - Pójdę do Raf.. Rat... Do Ella pójdę, tak. Nie ma problemu. Nie przeszkadzajcie sobie. - Odwraca się z pewnymi problemami utrzymania równowagi. - Tylko nie jęczcie za głośno, człowiek chciałby pospać... - rzuca na odchodnym i zatrzaskuje za sobą drzwi.
Jeśli chciał coś zdziałać tym zdaniem, to mu się nie udało.
- A raczej mój i Rossa - wzdycham ciężko, gdy w końcu zamek zaskakuje.
Po chwili gapienia się na klamkę przypominam sobie o obecności Christine. Odwracam się szybko i ponownie przy niej kucam.
Dziewczyna leży trochę bardziej skurczona niż przed chwilą, gdy udało jej się rozluźnić, ale w jej oczach nie widzę świeżych łez, są jedynie otwarte w wyrazie zaskoczenia.
- Wszystko okay? - Ściskam delikatnie dłoń szatynki, szukając jej spojrzenia.
Siadam na łózku, gdy w końcu Chris otwiera oczy i patrzy na mnie smutno.
- Mhm - mruczy, odwracając się kawałek na plecy.
- Chodź tu do mnie. - Wyciągam do niej ręce i uśmiecham się uspokajająco.
Kilka sekund później tulę już do siebie drobne ciało dziewczyny, wtulając twarz w jej włosy.
Tak bardzo chciałbym zapewnić jej pełne bezpieczeństwo, sprawić, żeby poczuła się komfortowo, nie miała zmartwień, problemów. A już na pewno chciałbym ją chronić przed sytuacjami takimi, jak ta dzisiejsza.
Czuję się winny temu wydarzeniu, to ja ją spytałem, czy idzie z nami. Nie powinienem. Przeczuwałem przecież, że coś się stanie. Ale nie mogłem w końcu przewidzieć aż tak nieodpowiedzialnego zachowania Rossa.
Nie lubię momentów wypełnionych bezradnością.


***

jkdghjkvfh.
Tak, jestem nienormalna. Tak, będę pisać rzęsami kolejne rozdziały, bo mam tylko pół 23. Tak, nie wiem, co jest w tym rozdziale. Nie czytam go teraz przed publikacją, pewnie zrobię to po i będę aktualizowac 8394 razy.
RIKA - "Riker 20" był błędem, tak zaczynam rozdziały u siebie na kompie w Wordzie, żeby się nie pogubić.

Nie wiem nawet, jakiego dać gifa.
Mika, nie zabijaj.
Raff, nie zabijaj.
Nie zabijajcie, ja nie wiem nawet za co. :''))

Ten blog już jest rozpisany. 33 rozdziały + epilog. Smutno mi.

To co. Jaką trumnę dostanę?

AHA.
ZAPRASZAM TUTAJ, jeśli chcecie być na bieżąco z czougiem:
http://instagram.com/spaffy_blog/ 



11 komentarzy:

  1. Rajker superhiroł, haja!
    Liczyłam na większy wpierdol, ale przecież to Riker, Riker się nie bije jak menel spod osiedlaka. I nawet moje krzyki "goł goł pałer rendżers!" tego nie zmienią.
    Dora mała podróżniczka - ja wiem, że to dla mnie.
    "- DZIECI, CO WAM SIĘ NAJBARDZIEJ PODOBAŁO?
    - GÓWNO! - rzecze Mika.
    - TAK, MI TO SAMO!"
    Chyba nigdy nie przestanie nnie to bawić.
    Wracając do rozdziału, Ross, rzuć się z okna, kiedy wytrzeźwiejesz. Team Riker forever.
    Raff, chowaj tę siekierę, no już, słuchaj matki!

    Ania, masz wpierdol!
    "On nie chciał" - Chris, ty głupia pizdo, chciał, pewnie, że chciał.
    Widzę taką scenę: Ross puka (sori, maszrumku, wiem, że nie lubisz tegk słowa) Chris, a ona dalej: "Ale on nie chciał." Pewnie. Nie chcem, ale muszem. To Mojżesz mu tak kazał. Albo ten demon z tego filmu o dziewczynce, którą rodzice w piekarniku chcieli usmażyć.
    Ten film był głupi. Wynudziłam się strasznie.
    Co ja jeszcze chciałam speaknąć? (To Ty mi bloga z tym tekstem wysłałaś, right?"
    O, wiem.
    Ell, kochany Ell, powinieneś wziąć Rossa za szmaty i mu wpieprzyć. Co tam, że to brat twojej lasi, chciał ci puknąć przyjaciółkę! Halo?! Ell, liczę na ciebie!
    Albo na Rocky'ego. Nawet Dells.
    Gówniarzowi się należy wpierdol. Albo wpadnie tam Mikunia. Zrobiłam pranię, mam się w co ubrać. Mogę podbijać świat!

    Jestem z Ciebie dumna, rozegrałaś to bardzo chytrze. Tutaj niby wszystko wskazuje na Chris i Rika, a tu takie półsłówka - spojrzenia Kryśki i to, że broni Rossa. Ty zawsze najważniejsze rzeczy wpieprzasz między wierszami. Wiem, że coś odwalisz. Szczwana Ania.

    O Frozen się skończyło. Co ja mam teraz oglądać? Może "Megan is missing". Podobno mega pojebane. Dobra, włączam.

    Macham Ci rączką i idę Cię molestować na fejsie wiadomościami "CO DALEJ?! AAAAAAA!"

    from grams with love,
    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisze z telefonu więc od razu przepraszam za błędy.
    Ja tu sobie idę już do spania. Ciepłe skarpetkubjuz na nóżkach a tu nagle dowiaduje się ze nowy rozdział się pojawil. No wiec zaczynam czytać i wzruszam się niesamowicie.
    Ross ty zabo jedna. Jak ci przypiernicze w ten łeb to się nie pozbierasz. Riker taki kochany. Próbuje ją tu uspokoić, zachowuje odpowiedni dystans mimo że ma wielką ochotę pocałować Chris. Jestem dumna z tego uroczego chłopaka. A ty Ross kopa w dupe i jazda na pole kopać pyry. A Rikusiowi muszę dać kwiatki żeby zaimponował naszej bohaterce.
    Mam nadziej że rozdział pojawi się niedługo i zacznie pojawiać się Riker + Chris. Zakochana. Para :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak jak anonimek wyżej pisze na telefonie takze przepraszam za bledy
    Ekhem
    Po pierwsze blagam Ciebie o przebaczenie, ze dopiero teraz komentuje ten zacny rozdzial.
    Fajnie to rozegralas :)
    Pijany Ross... jak ja go lubie w takim stanie... tylko ja? Czy jest ktos kto to lubi? XD
    Anyway :)
    Czekam na next kapitanie!
    I zapraszam do siebie na nowy rozdzial...w sumie to taki nowy-stary HAHA
    ~Julia

    OdpowiedzUsuń
  4. i Riker też ma swoje 5 minut :3
    Rossa niech dadzą na odwyk a później zakopią żywcem :3
    śmierć idealna :3
    Chris!!!! teraz masz okazje wykorzystać Rikera!!!!
    on nigdy kroku nie wykona jak mu nie pomożesz!!!
    no dawaj dziewczyno :3
    czekam na to :3
    nie będę się rozpisywać...za ten rozdział Cię kocham siostro :#
    czekam na nexta <5

    OdpowiedzUsuń
  5. Co ty zrobiłaś z Rossem ??? :o !!!
    Jeśli on nie będzie z Chris (albo przynajmniej niech ta Chris nie będzie z Rikerem ) przestane czytać tego blogaa!! Tak to szantaż :P
    No przecież Chris i Ross to taka super świetna para a wy tylko z tym Rikerem i tylko z nim a Rossa pewnie uśmiercić od razu :P Jeśli oni będą razem to bedzie strasznie nudne bo tylko ,,ooo kocham cie Chris'' ,, ja ciebie też Riker'' nuuuda a jeśli będzie z Rossem to przynajmniej będzie się coś działo bo wtedy mój kochany Ross ♥ się zmieni i będzie ciekawie :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ross, you okay?
    NIE KUŹWA. Z NIM NIGDY NIE BYŁO OKEJ.

    Początek rozdziału, czyli pov Rika, uściślając, wyglądał u mnie mniej więcej tak: "Okej, już nie myśl, tylko tam zapieprzaj. HELLO, ON CHCE PRZELECIEĆ TWOJĄ PANNĘ. DOTARŁEŚ, ALLELUJA. JESTEŚ WKURWIONY! EUREKA!" Zaciesz przez pół godziny, a potem jeszcze skakanie przed laptopem krzycząc: "Daj mu w mordę! Daj mu w mordę!". Cała scena wyglądała jak nieudolne próby wrócenia do normalności kangura po wylewie.

    MOJE KREDKI. GDZIE JESTEŚCIE. NIEPI WARIUJE.

    Kochany Ell. Ideał kurde. Jego piękny tok myślenia.
    "Witamy w świecie ochroniarza klubu dla nastolatków. Oferujemy naćpane blondynki, pijanych frajerów i napalonych pedofilii. Gumki kupujesz sam, nie odpowiadamy za utracone dziewictwa. Półprzytomne dzieciaki z kilkoma promilami są tu normą. Zapraszamy codziennie wieczorem, po północy zawsze istnieje jeszcze większa szansa na zdobycie nowego członka rodziny."
    DLA TAKICH TEKSTÓW TO CZYTAM, DUCKLING C;
    Miałam takie dziwne wrażenie, że nad niektórymi częściami rozdziału potrafisz się długo zastanawiać, ale takie teksty to masz: HA! WIEM. TRZEBA DAĆ SIĘ MOJEMU UMYSŁOWI W PEŁNI UAKTYWNIĆ.

    Dlaczego zabrałaś Jacka do siebie? Mieliście przyjść ramię w ramię, on z mieczykiem. RUDA SZMATA POZDRAWIA.

    Co do szmat.
    CHRIS NAPRAWDĘ MNIE NIE WKURWIAJ, BO CI PRZYJEBIE. NIE CHCIAŁ, CHOLERA. NIE CHCIEĆ TO MOŻNA BUŁKI NA ŚNIADANIE. A może ty tak tylko udajesz, co? Wymyśliłaś se historyjkę z gwałtem, żeby teraz żyć na koszt Lynchów, a tak naprawdę stałaś co noc pod latarnią jak rasowa dziwka.
    PODOBAŁO CI SIĘ Z ROSSEM, NIE?
    NIE. PATELNIA PRZYWRÓCI CI RACJONALNY TOK MYŚLENIA.

    Ross, ogarnij się. Już idź lepiej na kolejną dziwkę. albo nie. Leć na odwyk. Powiedziałeś, że idziesz do Raf. TAK, IDŹ DO RAFFY. TAK, ONA TEGO CHCE. NA PEWNO CIĘ PRZYJMIE I WYBIJE CI Z GŁOWY CHRIS.
    Prawda, Martynko? :>

    P.S. Jestem w pełni gotowa na czołga c;

    OdpowiedzUsuń


  7. RIK!
    RIIIIIIIIIIIIIIIIK.
    ZLUZUJ RAJTY, KOCHANIE. ONI SIĘ NIE LIŻĄ, TO FATAMORGANA. WYDAJE CI SIĘ. NIE DENERWUJ SIĘ, PROSZĘ. D:

    No i się wkurzył. Dupa.
    W sumie, ja bym zainwestowała w sokowirówkę, żeby wykręcić wszystkie soki z gałek ocznych mojego brata (będąc na miejscu Rikera), gdybym zobaczyła taką akcję, aleee...
    Ale no nie.
    Tak źle jest. :c

    Ania, ty bezduszna szmato. I POMYŚLEĆ, ŻE MIAŁAM TEN ROZDZIAŁ NA WYCIĄGNIĘCIE RĘKI. JEDNO KLIKNIĘCIE. AJDKFJHASKHJDF.
    Pieprzona, damska solidarność. I rodzinna. I przyjaźniana (XD) Podziękujesz mi za to kiedyś. Chcę jedzenie.

    TOP GUN, TAK?
    TEJK MAJ BRED AŁEJ, TAK?
    SPOKO. ROZUMIEM.
    MOGŁAŚ WALNĄĆ SCENKĘ GWAŁTU I TEJK MAJ BRED AŁEJ.
    MOGŁAŚ WALNĄĆ BIJĄCEGO SIĘ RIKA Z ROSSEM I TEJK MAJ BRED AŁEJ.
    NAWET ROCKY WYCIĄGAJĄCY SOBIE GILE Z NOSA I TEJK MAJ BRED AŁEJ.
    ALE I TAK TA WERSJA, KTÓRĄ NAPISAŁAŚ WKURZYŁA MNIE NAJBARDZIEJ. (y)


    A dalej już później luz. Do czasu, ale luz.
    Chryzanteeeemy, Rydel, ochroniarz, skarpetka w przełyku, Droga do El Dorado, Sparrow, rum... Takie tam.
    Przeczytałam i stwierdzam, że w życiu nie napisałabym tak dobrze rodzinnego opierdzielu dla pijanego Rossa, który próbował skminić wewnętrzną anatomię ciała swojej uprzednio zgwałconej koleżanki i przy okazji poszperać w jej układzie rozrodczym i przypadkowo połączyć go ze swoim.
    ''TWE ŁONO JEST JAK KWIAT DELIKATNE, IŻBYM CHCIAŁ W NIE SWOIM WĘŻEM WEJŚĆ...''
    Te inspirujące fragmenty z Biblii.
    I JUŻ WIEMY SKĄD ANIA TAKIE POMYSŁY KMINI.


    No dobra. Może i nie jestem zwolennikiem Riris na tym blogu. Chrossa w sumie też nie, ale nevermind...
    Ale trza przyznać. Riker porównujący zachowanie Chris do Kubusia Puchatka jest urocze. W kij urocze.
    PRZYDAŁBY MI SIĘ TAKI RIKUŚ NA DOBRANOC. TAKIE CIEPŁE KLUSKI, PRZYTULI, POMIZIA, POŚPIEWA DO USZKA...
    ajskdhjfaksjhdf.
    Stwierdzam, że nie ma singli z wyboru. A jak są, to kłamią. Nie da się nie chcieć takiego suodziaka obok siebie. Rili.



    Ech. Nadrobiłam komentarz. Nie jest on może superelopromega fajny, ale nie jest to też ''SUPER CZEKAM NA NEXTCIK <33333333333#3##333 LOFKI I WGL LOLEK LOFCIAM!''
    Wykastruj mnie, uduś nitką na szyi i wrzuć do oceanu z betonową kulą na brzuchu, jak tak kiedyś napiszę. Błagam.

    I KOŃCZĄC TO GUNWO, PRZETO MAWIAM DO WAS WSZYSTKICH NIEWIEDZĄCE GIMBUSY.

    NIKT NIE JEST GOTOWY NA CZOŁGA. NIKT. NAWET MY SAME.

    AMEN.



    ~Raffy

    OdpowiedzUsuń
  8. Och. Ale piękny rozdział. Głównie mam tutaj na myśli część z Rikerem. Tą ich rozmowę w pokoju. To jak Chris broniła głupoty i idiotyzmu Rossa. To jak twierdziła, że on wcale nie chciał, a Riker nie słuchał jej, obwiniając Rossa o wszystko. A wtedy on wpadł do pokoju, jak gdyby nic i palnął tekst o romansach, przerywając wszystko. I mam nadzieje, że Rossowi się porządnie od wszystkich dostanie, bo cholera nie robi się tak. Przegryza się swój długi język i milczy. Słucha się swoich myśli, bo jak widać czasami są bardzo mądre. Oby Chris nie zraziła się do niego do końca.

    Rozdział 22 przeczytam i skomentuję pewnie jutro.

    Buziak! :*

    - matrioszkaa! xx

    OdpowiedzUsuń
  9. SHIT. Wiem, że lubisz Rikera bardziej, ale weź. On to zawsze jej zapewnia bezpieczeństwo, tuli ją gdy ta tego potrzebuje i wgl. a Ross taki frajer. Chcę doczekać momentu w którym to Ross będzie jej supermenem, uhuhu.
    Kurde, pisanie to mega udręka, gdy masz zamarznięte palce, wiesz?
    W każdym razie też nie lubię momentów bezradności.
    I to super, że Chris stara się i móiw, że on nie chciał. Podoba mi się to, że się nie użala, obraża i w ogóle. W sumie mogłaby po tych wszystkich przeżyciach, ale podoba mi się to, że stara się uśmiechac mimo wszystko. Lecę dalej.

    OdpowiedzUsuń
  10. 41 yr old Librarian Ernesto Kinzel, hailing from Dauphin enjoys watching movies like Mystery of the 13th Guest and Computer programming. Took a trip to Archaeological Sites of the Island of Meroe and drives a Town & Country. zobacz to teraz

    OdpowiedzUsuń