poniedziałek, 1 grudnia 2014

Rozdział 19. "If you're standing with your suitcase, but you can't step on the train..."



#Ratliff

Balastuję pomiędzy siedzeniami, podążając za Chris i Rydel. Jakieś farfocle zajęły nam miejsca za Lynchami, więc trzeba szukać innych.
- Jesteś tu? – Christine odwraca się do mnie z lekkim uśmiechem.
- Je… Auć! – syczę, utrzymując równowagę. Pieprzone babcie i ich nieśmiertelne berety z antenką do łapania BBC. Nadal twierdzę, że trzecią wojnę wywołają staruszki i ich berety.
Udaje mi się dotrzymać kroku chichoczącym dziewczynom. Idąca pomiędzy mną a Del szatynka wygląda śmiesznie ze swoim wzrostem godnym Smerfetki. Sięga nam wszystkim do ramion, przez co mam wrażenie, że nad nią górujemy jak stado krów nad cielaczkiem.
Po chwili znajdujemy wolne siedzenia, pięć rzędów za Lynchami, ale zawsze coś. Usadawiam się za dziewczynami. Pierwsza Chris, potem Rydel i ja.
- Witam, nadobne niewiasty. Gotowe do lotu?
- Do Cali? Zawsze, Ratty – uśmiecha się Del, splatając swoją dłoń z moją, i odwraca się do Christine. – Śpiąca?
Dziewczyna odrywa wzrok od ekranu lustrzanki i spogląda na nas wesoło, ale ze zmęczeniem.
- Trochę. – Kiwa głową. – Wasze koncerty wykańczają.
- Ha. Powiedziała ta, co stoi za kulisami lub przed sceną, robiąc zdjęcia – prycham ze śmiechem, prawie się przy tym opluwając. – A to my wylewamy ósme poty. Aczkolwiek cieszę się, że polubiłaś naszą muzykę.
- W szczególności podoba mi się „Pass me by” i „Things are looping up”. – Christine chowa aparat do plecaka i podkula nogi. – Tylko nie mogę wyłapać rytmu tych pałeczek Rydel. – Wykrzywia twarz w śmiesznym grymasie.
- Potem ci pokażę – mówi Dells, wyciągając z torby butelkę wody i kładzie ją na podstawku wbudowanym w krzesło przed nią. – A teraz może spać, co? – Szturcha mnie ramieniem.
- No nie wiem, czy Chris da radę zasnąć bez Rikera obok – śmieję się, zrzucając trampki ze stóp.
- Raz spała na twoim ramieniu i … A nie, wtedy tam też był Riker. I Ross. – Del porusza brwiami w górę i w dół, spoglądając na szatynkę.
Chris tylko zaciska usta w czymś na rodzaj powstrzymywanego uśmiechu i spuszcza wzrok. Oj, oj, dziewczyno, ja widzę ten rumieniec, nie ukryjesz się przez wujciem Ellem. Mija parę sekund, nim w końcu zaciąga rękawy na dłonie, zakłada włosy za uszy i zerka na nas z rozbawieniem. W jej oczach widzę mieszankę lęku, zawstydzenia i śmiechu. Jest urocza z tym swoim zakłopotaniem, nie powiem. Szczerze mówiąc – chyba każdej dziewczynie do twarzy z lekkim zakłopotaniem.
Ta rumieniąca się Chris tak bardzo różni się od tej z Orlando, całej w szlace, siniakach i krwi, a na dodatek nagiej pod kołdrą Rossa.
- Umiem spać sama – mówi, zakładając ręce na piersi.
- Oczywiście, że umiesz. Ale z Rikerem raźniej, huh? – Mrugam do niej, rozciągając usta w szelmowskim uśmiechu. Zaraz jednak ziewam przeciągle. Zmęczenie daje o sobie znać.
- Oho, Rat jest śpiący. A to znaczy, że wszyscy są. – Rydel kładzie głowę na moim ramieniu.
Mimowolnie wtulam policzek we włosy Dells, wdychając jej zapach. W krótkim czasie przyzwyczaiłem się do myśli, że jesteśmy razem. Nareszcie, że tak powiem. Tak sobie teraz myślę, że nie wiem, jak ja potrafiłem wytrzymać u jej boku, nie będąc przy tym jej chłopakiem. Pokochałem w niej to, co wcześniej odważałem się jedynie podziwiać.
- No i wiesz… - zwracam się jeszcze do Chris. – To bardzo przydatna umiejętność, gdy jedzie się w trasę bez rodziców.
- Mhm – mruczy szatynka, opierając wygodnie głowę, i zamyka oczy. – Branoc.
- Dobranoc – szepcze Dells.
Zerkam na zegarek na nadgarstku.
- Dzień dobry.

Co do Rikera i Chris… A raczej Rossa, Rikera i Chris. Utworzył nam się mały trójkącik. Biedny Rik rozpacza, bo Chris boi się mężczyzn, a Ross rozpacza, bo Chris podoba się Rikerowi. W tym wszystkim nie znamy strony Chris, bo ona lubi wszystkich praktycznie tak samo, z każdym dzieli się innym, że tak powiem, zajęciem.
I weź tu bądź mądry.
To znaczy, ja jestem. Mądry i skromny, a na dodatek zabawny.
I śpiący.
Zapiszcie mi to na płycie nagrobkowej.


#Riker

Kolejka przed klubem nocnym robi się coraz krótsza. Chłopak przede mną zapewniał nas, że wpuszczają od szesnastki; zaraz się przekonamy.
- Jakby co, to się grzecznie ulatniamy, tak? - Odwracam się do stojącego za mną Rossa. Zza niego wychyla się reszta. - Bez kłótni. Nie chcemy problemów.
- Jasne, tatusiu. - Rocky kiwa głową i wraca spojrzeniem do ekranu iPhone'a.
- No wiadomo - wzdycha Ross, poprawiając koszulkę na ramionach.
Nie wiem, skąd ten pomysł na klub. I nie wiem, dlaczego Chris z nami się wybrała. To nie powinno mieć miejsca. Już wyczuwam jakieś kłopoty.
Stojąca obok mnie Christine wygląda na lekko przestraszoną. Ubrana w koszulę, dżinsy i trampki nie wpasowuje się w tłum nagich prawie ciał nastolatek i kobiet. Włosy ma związane w lekkiego koka na karku, a na twarzy żadnego makijażu. Mam ochotę schować w rozgrzanych od chuchania dłoniach jej policzki zaczerwienione od chłodnego wiatru. Chowam jednak ręce w kieszeniach dżinsów, tak dla bezpieczeństwa. Mojego i jej.
- Dokumenty?
Mrugam szybko i spoglądam w górę. Barczysty, ciemnoskóry facet ubrany w czarne polo i dżinsy spogląda na nas ponuro.
Milusio. Kocham kluby. I stereotypowych ochroniarzy.
- Ghy? - wykrztuszam z siebie po sekundzie. Riker, ogarnij. - To znaczy, tak, już... Od szesnastki? - pytam, wyciągając etui z kieszeni dżinsów.
- Ta.
Zbieram szybko dokumenty reszty grupy i pokazuję je facetowi, a gdy kiwa głową, płacę i macham ręką na kompanię.
Z nocnego chłodu przenosimy się do ciepłego wnętrza budynku. Witają nas jaskrawe, zielone ściany korytarza. Rytmiczna, typowo dyskotekowa muzyka robi się coraz głośniejsza z każdym krokiem, aż hall się kończy i skręcamy na salę.
Pomieszczenie duże, pewnie coś wielkości szkolnej auli. Tłoczno, beztrosko, nietrzeźwo. Klasyk ostatnich lat.
- Stolik? - słyszę głos Rydel koło ucha.
Kiwam głową i rozglądam się po sali klubie. Stoliki na lewo.
- Tamten chyba jest wolny. - Ross i Chris staję obok mnie, brat wskazuje palcem przed siebie. - Czwarty.
Zerkam najpierw na niego, potem w kierunku, który pokazuje. Ano wolny.
Po kilku minutach docieramy do stolika, który jakimś cudem utrzymał się w tym samym statusie. Żywi, chociaż podróż była niebezpieczna - pełna łokci, włosów, butów i kieliszków.
Siadamy na półokrągłej kanapie zdyszani i spoceni, choć dopiero weszliśmy.
- Chyba nie będziemy tak siedzieć, huh? - pyta Rocky, opierając się o okrągły, metalowy stół, który zresztą czystością nie grzeszy.
- Idziemy w tany, a co! - wyrywa się Ell. - Ale najpierw pić. Coli. Soku. Fanty. Cokolwiek. Kto idzie?
Po kilku sekundach spojrzenia lądują na mnie. Ale niespodzianka.
- Nie ma sprawy. - Wzruszam ramionami.
Co z tego, że otarłem się łokciem o ramię Chris? Muszę tylko znaleźć jakąś klatkę na te motyle.
- Niech Ross idzie z tobą lepiej, bo nam zginiesz - dodaje Rocky, rozsiadając się wygodnie. - A tak jak we dwóch pójdziecie, to chociaż się wspomożecie jakoś. Mech na drzwiach od kibla, północ, kompas, te sprawy.
- Ha. Ha. Ross?
Ross kiwa głową i podnosimy się z obu końców kanapy niemal jednocześnie.
- Specjalne zamówienia czy cola? - pytam jeszcze, gdy brat staje obok mnie.
- Dla mnie cola - przytakuje Ell, obejmując Rydel ramieniem.
- Dla mnie też.
Z jakże ciekawym i różnorodnym zamówieniem wyruszamy więc na przeprawę między spoconymi ciałami. Spoglądam tylko co chwilę na Rossa, żeby sprawdzić jego obecność.
Pilnować Chris. I Rossa. I Chris.
Cholera. Po co ja się jej pytałem, czy z nami idzie? To się nazywa książkowy przykład przebłysku inteligencji wirusa HIV. Debil.
Docieramy w końcu do baru, składam zamówienie. Stoję z bratem ramię w ramię, opierając się o blat, i lustruję zawartość alkoholi, podczas gdy barman wyciąga napoje z lodówki.
- Uważaj, żeby się Chris nie przeziębiła od zimnej wody - śmieje się Ross, szturchając mnie barkiem.
Unoszę kąciki ust w próbie uśmiechu, ale wychodzi mi do raczej nie najlepiej.
- Hm - mruczę tylko.
- Co jest, Rik? Chris? - pyta, jakby znał odpowiedź. Może dlatego, że zna.
- To był głupi pomysł - mówię, przyjmując od barmana kolejne butelki.
- Ale stało się. - Ross wzrusza ramionami. - Trzeba na nią uważać, ale sama chciała, Riker. Nie możesz jej chować przed światem, którego zresztą tak mało zasmakowała.
- Ja wiem, Ross, ale to serio był głupi pomysł. - Kładę pieniądze na ladzie i przytrzymuję cole. - Ty się nie martwisz?
- Brat, słuchaj. - Blondyn staje naprzeciwko mnie. Z jego twarzy zniknął uśmiech, pojawiła się powaga. - Ja wiem, że ona się boi facetów. Znaczy mężczyzn. I że ma te cholerne sny. I że z jej psychiką wcale nie jest najlepiej. I że cię uwielbia...
- Ciebie też...
- Cicho, nie przerywaj. - Przewraca oczami i poprawia włosy. - Reasumując, jeśli coś do niej...
- Hej, kochaniutki.
Obydwoje odwracamy głowę w stronę źródła żeńskiego głosu. Blondynka, z toną kolorowego betonu na twarzy. Najchętniej zeskrobałbym jej ten makijaż nożem.
- Do mnie mówisz? - odzywa się Ross, chowając dłonie do kieszeni.
- Tak. - Dziewczyna uśmiecha się szeroko i szarpie brata za koszulkę. - Zatańczysz?
Blondyn spogląda na mnie z otwartą buzią. Chce coś powiedzieć, skończyć zdanie, które zaczął, ale zaraz rozciąga usta w pozornie wesołym uśmiechu i obejmuje dziewczynę w pasie. Po jego minię widzę, że wolałby wrócić ze mną do stolika.
- Pilnuj brygady, niedługo wrócę - rzuca jeszcze przepraszająco i tonie w tłumie.
Dzięki mocy kolejnego cudu udaje mi się znaleźć nasz stolik i ponownie usiąść obok Chris.
- Gdzie Ross? - pyta Del, odbierając ode mnie napoje i rozdając je po grupie.
- Poszedł w tany – wzdycham.
Nie mam ochoty na tańce. Najmniejszej nawet.


#Ross

Muzyka, a raczej rytmiczne bębnienie, którego nigdy nie lubiłem, wypełnia mój umysł, wywołując bóle w okolicach skroni.
Unoszę szklankę do ust i dopijam resztę drinka, wykrzywiając usta. Już czwartego, zresztą. Chyba. A może siódmego? Biegający za ladą barman wydaje mi się być śmieszny - chudy, wysoki, z ciemnymi włosami do ramion, w białej koszulce i ciemnych dżinsach. Nie ma w tym nic a nic zabawnego, ale na mojej twarzy utrzymuje się głupi uśmiech, wspomagany promilami.
- Jak masz na imię, tak w ogóle? - słyszę piskliwy głosik tuż przy uchu.
Blondynka opiera się łokciem o blat i spogląda na mnie niebieskimi, rozbieganymi oczami.
- Shor - rzucam na wpółświadomie. Rozum wie, że nie wolno mi powiedzieć "Ross". - A ty?
- Susan. - Uśmiecha się szeroko, ukazując rząd białych zębów, po czym znów wtyka nos w szklankę z alkoholem.
To ona przyczepiła się do mnie na parkiecie, to ona mnie tu z niego przyciągnęła, to ona kazała sobie postawić drinka i prawdopodobnie ona skończy dziś ze mną w jakiejś toalecie.
Rozglądam się po zatłoczonej sali. Dziewczyny i kobiety, chłopcy i mężczyźni - wszyscy tak samo wyginają się w rytm czegoś na kształt miksu dubstepu i techno. Żałuję, że nie ma tu Rylanda. On na pewno strąciłby tego DJa z piedestału, na którym myśli, że stoi.
Patrzę po ludziach, choć obraz zaczyna mi się mazać. Jedni się całują, inni tańczą sami, jeszcze inni posuwają się w pieszczotach trochę dalej.
Kluby to nie moja bajka. Imprezy i koncerty tak, ale nie kluby. Ten nawinął nam się pierwszy, a ponieważ nie znamy miasta, nie mieliśmy większego wyboru. No i z zewnątrz nie wyglądał tak źle.
Szukam w tłumie kogoś z rodzeństwa, ale na marne. Podpieram więc brodę na dłoń i rozpoczynam przegląd trunków stojących na szklanych półkach baru. Nie ciągnęło i nie ciągnie mnie do picia. Uległem jednak namowie Susan na „jednego drinka”, potem poszedł jakoś drugi, potem trzeci, o którego zresztą nie prosiłem.
- Mam ochotę – syczy blondynka prosto do mojego ucha.
Nie panuję nad podnieceniem, które zaczyna rosnąć z sekundy na sekundę. A chciałbym.
Chciałbym w końcu ogarnąć dupę i przestać łazić za tymi zdzirami.
Doprawiony promilami mózg wie jednak lepiej, a w każdym razie nie zamierza dać rozsądkowi prawa do głosu. Odgarniam grzywkę do tyłu, spoconą po tańcu, i przysuwam twarz do twarzy dziewczyny. Susan przygryza moją wargę, po czym oblizuje usta i szarpie mój podkoszulek. Czuję smród alkoholu. Słyszę serce krzyczące „Odejdź!”, ale nie potrafię się go posłuchać.
Aniołowie mi świadkiem, jak bardzo bym chciał.
- Gdzie idziemy? – mruczę, już właściwie poza swoją świadomością, a na dodatek niewyraźnie. Staram się utrzymać z blondynką kontakt wzrokowy.
– Toaleta?
- Mi pasuje. – Dlaczego ja ciągle gadam? – Prowadź.
Gówno, nie prowadź. Zostaw mnie w spokoju. Chris? Riker? Ell?
Dziewczyna zsuwa się ze stołka, szarpiąc mnie za szlufkę od dżinsów. Coś mi podpowiada, że należałoby zapłacić, więc wyciągam parę banknotów z kieszeni i kładę je na ladzie, zanim zostaję odciągnięty za tę pieprzoną szlufkę. Co jak co, ale moich ulubionych spodni nie dam sobie porwać.
Przepychami się między spoconymi ciałami klubowiczów parę minut, aż w końcu docieramy do rogu sali. Na końcu jednej ze ścian zaczyna się korytarz, do którego zostaję wciągnięty. Ma długość jakichś dwóch metrów, szeroki na rozpiętość ramion. Na środku jego bocznych ścian znajdują się drzwi. Susan prowadzi mnie do tych ze znaczkiem koła, otwierając je szybko.
Nie zdążam jednak nawet stąpnąć za próg toalety, a zostaję szarpnięty za koszulkę do tyłu. Krztuszę się powietrzem, próbując utrzymać równowagę, i padam plecami na ścianę za sobą.
W głowie mi się kręci. Z prawej strony zza drzwi wygląda Susan, poirytowana i zdziwiona.
A przede mną stoi starszy braciszek. Nie powiedziałbym, że jest ucieszony
I nie powiedziałbym, że jest sam. Chyba, może mi się obraz rozdwaja.
- Cześć, Rocky. Cześć, Chris – mówię bełkotliwie, próbując utrzymać oczy otwarte.
- Chris, zostań z nim. Zaraz wracam.


***

Tabum.
Miałam wrzucić dopiero, gdy napiszę dobre 5 rozdziałów do przodu. Ale znacie mnie trochę, mam nie po kolei we łbie.
Ja tu pitu-pitu, a wy pewnie właśnie pakujecie karabiny i sztylety.
No nic. To i tak tylko wstęp do eleganckich kolejnych pięciu rozdziałów. Sześciu? Who knows.
Chris zostaje z Rossem + wyobraźnia Ani. W końcu wracam do pierwotnego zamysłu tej historii.
No nic, ja was z tym zostawiam i idę kopać szaniec. Albo gród jak za Chrobrego. Też dobry. Klatką dla papugi nie pogardzę również.
Dwa gify na koniec i lecę.
Co do gifów - do 3 grudnia zaktualizuję do końca już zakładkę z bohaterami. Na razie tylko część jest odświeżona.
No.

Następny w granicach 7-12 grudnia.





9 komentarzy:

  1. Masz rację, maj low, właśnie ładuję karabin - dlaczego tak krótko? Właśnie się wczułam! Siedzę na fotelu, czytam, źrenice się rozszerzają, serce łomocze, tętno skacze i bum! The end! Co Mika na to?
    KUUUURWA! TAK KRÓTKO?! JA PIERDOLĘ, NO!
    Tak.
    Jak fajnie, że nikt nie rozumie moich bojowych okrzyków!
    Tak strasznie chcę wiedzieć, co będzie dalej. Jak na razie żadna z moich teorii się nie sprawdziła.
    Ross, sorcia, nie poruchasz. Brat stoi na straży twojego penisa. I Chris.
    Chwila.
    Chris.
    Ross.
    Pijany Ross.
    Chris?
    Wyobraźnia działa, wooohooo!
    Tak w ogóle to czytam pov Rikera i widzę go denszącego w tym pink wdzianku.
    Mózgu, robisz ro źle.
    Ell, czy ty jesteś moim zaginionym bratem?! Uwielbiam gościa!
    Zakończę ten gimbusiarski komentarz i idę udawać, że nic nie wiem o popsutym telewizorze.
    With love,
    xoxo motherofchichotam

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajęło mi to 19 rozdziałów.
    Długich, męczących, ale najlepszych.
    I wiem, co ty robisz.
    Zawsze na początku kiedy coś ma się zadziać z Rossem/Rikerem/Chris ty dajesz pov Ella. Że niby to ma nas udobruchać, tak?! Pf. Nie damy się.
    Znaczy wiesz...
    JEST TO W CHOLERĘ TRUDNE, BO RATLIFF JEST TAK OSZAŁAMIAJĄCY I NIESAMOWICIE GENIALNY, ŻE NAPRAWDĘ JEST MI SIĘ POTEM TRUDNO SKUPIĆ. Zazwyczaj kończy się na tym, że buszuję w swoich tajnych zasobach poświęconych wyłącznie jego osobie i dopiero, kiedy zaspokoję swoją żądzę jestem w stanie czytać dalej.
    BO ON JEST IDEALNY, ZROZUMIANO? Pozdrawiamy moją śliczną tapetę w tel. z tym przystojniakiem z AMA c; W czerni ci do twarzy kotek, aczkolwiek pewien sweterek włożony przez ciebie też jest niczego sobie.
    Kurde. Szzz. ROSSDZIAU.

    Jeśli ktoś powiedziałby mi, żebym wskazała jeden rozdział opisujący tego bloga, to wybrałabym ten.
    PODOBA MI SIĘ. NI WIM, CZEMU C;
    A, czekaj. Wiem.
    1. Ell jest mądry.
    2. Ell jest oszałamiający.
    3. Wujka Ella nie oszukasz.
    4. Już płacę za nagrobek.
    5. Nie było nic na linii Ross - Chris. WIESZ, ŻE WTEDY POCHLASTAŁABYM NAJPIERW SIEBIE, A POTEM CIEBIE.
    6. Pov Rika, którego ogólny tok myślenia i obserwowania sytuacji jest mistrzostwem w dziedzinie: "Nie bardzo wiem co się dzieje, ale to opiszę"
    7. Klub, który idealnie pasuje do charakteru Rossa i jego niepohamowanej żądzy do dziffek.
    8. I tak mu się nie udało. Chciałeś się dowartościować, że każda ci daje, hę? NIE TE DRZWI, PIESKU.
    9. GENIALNY ROCKY ZAWSZE NA MIEJSCU. Nie będzie ruchania, idziesz na odwyk.
    10. W następnym rozdziale opierdziel od całej rodzinki? I HOPE.

    Hej. Moment.
    NIE. NIE. NIE.
    NIE MASZ PRAWA ZOSTAWIĆ ROSSA SAM NA SAM Z CHIRS! KUŹWA, NIE POZWALAM! Blondas się nachlał i mu się język rozwiąże!
    JAK POWIE JEJ, CO DO NIEJ CZUJE......
    UMRZESZ.
    Pamiętasz, co napisałam w notce, jak Ally wróciła? Rzeczy, których już nie musicie na mnie szykować?
    A CI PRZYPOMNĘ:
    czołgi, maszyny bojowe, statki, śmigłowce, łodzie podwodne, karabiny maszynowe, łuki, oszczepy, pistolety, dzidy, widły, lasery, armaty, wyrzutnie, gilotyny, kopie, włócznie, kusze, proce, maczugi, szable.
    TO WSZYSTKO PÓJDZIE NA CIEBIE.
    PRZYSIĘGAM.
    7-12 GRUDNIA?
    HA.
    DO TEGO CZASU TO JA ZORGANIZUJĘ CAŁY SZTAB CZOŁGÓW, ŚMIGŁOWCÓW, TERENÓWEK I ŁODZI PODWODNYCH. NAJEDZIEMY NA CIEBIE. BĘDZIE ICH TYLE, ŻE SIĘ POSRASZ.

    Ale to oczywiście opcja na wypadek, gdybyś postanowiła mi zaleźć za skórę. OFICJALNIE SIĘ UWIELBIAMY, NO NIE? C;

    To ja jeszcze pójdę posprawdzać zasób wideł i oszcze... NIC. PÓJDĘ PO CZEKOLADĘ C;

    OdpowiedzUsuń
  3. Ross kutasiarzu!!
    Riker kochanie!! porwij gdzieś Chris i zaczekaj jakiś czas (kilka lat) i sama Ci do łóżka w skoczy xD
    ale macie być sami!!
    dobre wyczucie czasu Rocky :3 ja bym brata na Twoim miejscu pobiła :D
    Ratliff...ja Ci to wygraweruje na nagrobku :3
    mądrala zakochany w Rydel :3
    może być? ;)
    "książkowy przykład przebłysku inteligencji wirusa HIV"
    jebłam xD
    a Ciebie Sparrow zabije!!!
    ale najpierw porwę, wrzucę do gotującego się oleju, posiekam, przyprawię i rozrzucę jako ziarno dla kur!!
    jak możesz robić Rikerowi takie rzeczy!!!
    jak możesz zostawiać Chris z Rossem?!
    i jak możesz kazać nam czekać tak długo!!!
    znajdę Cię i przylecę na moim smoku!!!
    _______________
    http://r5-miedzywymiarowa-szkola-herosow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Chris i Ross ♥ jeszcze jakby tak jej powiedział co do niej czuje *-*

    OdpowiedzUsuń
  5. Halo okej po 18 rozdziałach postanowiłam napisać komentarz na sam początek
    CO TO DO CHOLERY MA BYĆ?!!!!
    Czy ja dobrze zrozumiałam czy Chris jakby, prawie, może, troszkę tak tylko nie wiem sama nakryła Rossa?! O MATKO MATKO MATKO!
    Po drugie
    Czy tylko mnie Chris troszkę denerwuję? No bo heloł ja wiem gwałty srałty tam przemoc okej ale czy ona nie za bardzo, nie za szybko jakby weszła do tej rodzinki? Wszyscy naglę ją tak pokochali, a mi się rzygać chce.
    Trzecie
    Ross i Chris - yep
    Riker i Chris - nope.
    Czy tylko ja pragnę tego by Chris zmieniła Rossa? Żeby już nie pieprzył wszystkiego co chodzi. Żeby go 'wychowała'.
    Czwarte
    WIĘCEJ POV ROSSA! PLZZZ! Tak mi tego brakuje.

    I teraz nadal nie ogarniam.
    Pijany Ross + jakaś lala + kibel + Rocky&Chris - Riker = to nie może się dobrze skończyć. Ja na miejscu Chris uciekłabym, a Rocky jeszcze każe przypilnować Rossa. HALO HALO COŚ NIE HALO

    NIECH SIE JUŻ ROZWIĄŻE TEN TRÓJKĄCIK BO UMIERAM.
    OJ DZIEWCZYNO NAWET NIE WIESZ JAK TY NA MNIE DZIAŁASZ.
    JA TU UMIERAM WEWNĘTRZNIE. MOJ MÓZG TEGO NIE WYTRZUMUJE.
    JA ZACZYNAM MYŚLEĆ. ZASTANAWIAM SIE NAD SENSEM. MATKO CO TY ROBISZ. TO JEST CHORE KOBIETO!

    Rossa to ja zaraz kopnę w dupe normalnie bo jak on tak może pedzio mały.

    Mam tyle emosziii w sobie, że nie rozumiem tego co napisałam wyżej. Wszystko jest jakieś bez składu. Musze isc zaraz do szkoły, a jedyne o czym będę myśleć na matmie to CO ZROBI CHRIS?!

    ZABIJĘ CIĘ KIEDYŚ. A TERAZ CHCE NEXT TERAZ. NIE OBCHODZI MNIE ZE NIE MA BYC I TYLE.

    POZDROWIENKA x


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oczywiście ja nie mogę napisać komentarza poprawie..
      Pijany Ross + jakaś lala + kibel + Rocky&Chris - Riker ( TU MA BYĆ ROCKY) XD

      Usuń
  6. Ten rozdział jakiś taki krótki mi się wydawał. Miałam nadzieje na jakąś rozmowę Rossa i Chris, a zamiast tego zakończyłaś go. Oj, jesteś taka niedobra. Poskarżę się. Jeszcze nie wiem komu, ale na pewno to zrobię ;p
    Bardzo lubię każde POV Rattlifa. Niby pojawiają się w nim jakieś nutki powagi, ale mimo wszystko są utrzymane w humorystycznym tonie i to, w tej całej smutnej i lekko dramatycznej fabule, jest dobre i całkowicie na miejscu Oby więcej scen z nim i Rydel, chociaż rozumiem, że oni grają tutaj tylko drugie skrzypce.
    R5 w klubie? Chciałabym na nich trafić podczas dzikich tańców na parkiecie. To dopiero byłaby zabawa, chociaż unikam takich miejsc, bo zwyczajnie ich nie lubię. Wolę domówki ze znajomymi. Wręcz "zobaczyłam" jak zespół z Chris stoją w tej kolejce i jak Riker ostrzega ich, że w razie czego bez słowa wracają do hotelu. To było interesujące. Widać, że z jakiegoś powodu tylko Ross znalazł towarzystwo do zabawy, która prawie przerodziła się w coś więcej. Chłopak chyba wszędzie znajdzie coś dla siebie, jakkolwiek nieodpowiednio by to zabrzmiało. Odrobinę mnie zaskoczyło, że to Rocky był tym, który go znalazł, a nie Riker. Ale to miła odmiana. Teraz czekam na jakąś trudną braterską lub z Chris rozmowę, yay!

    Buźka, kochanie! :*

    - matrioszkaa! xx

    OdpowiedzUsuń
  7. KOCHAM CIĘ, ANIA.
    I tak, to jest komentarz.

    Wszyscy walnęli takie dupne komy...

    A JA BĘDĘ FAJNIEJSZA I DAM LEPSZY.
    I WCALE NIE DŁUGI.


    Ta ikonka kusi. Ta mała ikonka Worda kusi, Ania.
    Ten twój rozdział 21...
    :)





    ~Raffy

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak się ciesze, że Ross tego nie zrobił. Tak w ogóle jestem fanką pov'ów(?)Rossa. Gdy przeczytałam, że jego serduszko mówi 'nie' to pomimo tego, że byłam na niego zła, zmiękłam. Cholera, uwielbiam go.
    Zresztą povy Ratliffa też wymiatają. Ale to chyba dlatego, że Rat po postu naturalnie, od urodzenia jest mistrzem.
    Ten rozdział mi się wydawał jakiś taki krótki. I przepraszam, że tak późno komentuję. Niestety teraz jestem dostępna tylko w weekendy na kompie. Ale czytam na bieżąco!
    Jedyna rzecz, która mnie trochę zmieszała to to, że Ross powiedział, że nie znają miasta. Myślałam, że oni wrócili do Californii, do domu...
    Mam nadzieję, że w następnym rozdziale doczytam się jakichś rozmów pomięzy Chrossem, bo w tym rozdziale się nie działo między nimi nic szczególnego. Więc czekam, czekam. Dziewczyno, tylee rozdziałów i zero kissów? :c
    Lecę dalej!

    OdpowiedzUsuń