#Ratliff
- Ross i Riker, Ratliff i Rocky... Łapcie. - Pani Lynch rzuca mi klucze z czarnym breloczkiem oznaczonym numerkiem i odwraca się do Rydel. - I Delly z Chris.
Ross podrzuca kluczyk w dłoni, kątem oka spoglądając na dziewczyny. On i Riker naprawdę myślą, że tego nie widać? Ha.
- Do kolacji, dzieciaki - mówi jeszcze Stormie i razem z Markiem odchodzą w stronę swojego pokoju.
- Dawaj, chłopie, co tak stoisz? - Rocky szturcha mnie w ramię, kiwając głową na blondynów. - Oni już poszli.
Oni może i tak, ale Rydel i Christine ledwo odeszły parę kroków.
- Przecież mam jej plecak, baranie. - Przewracam oczami i rzucam zniecierpliwionemu szatynowi klucze. - Idź, za chwilę dołączę.
- Zaraz chyba "Glee" leci, poszukam - śmieje się Lynch i odwraca na pięcie. - Beki z Rikera nigdy za mało.
Podczas gdy Rocky wyrusza na poszukiwania naszego pokoju, ja doganiam dziewczyny, równając się krokiem z Rydel.
- Witajcie, niewiasty. Nie zapomniałyście o czymś? - Splatam palce blondynki ze swoimi. Czuję, jak je zaciska.
Przyjemne, nowo poznane ciepło rozlewa się po moim ciele.
- O matko, plecak. - Dells uderza się otwartą dłonią w czoło. - Chris, Ell ma twoje rzeczy.
Pochylam się trochę, chcąc lepiej widzieć szatynkę. Christine uśmiecha się lekko.
- Wiem, dzięki.
- To czemuś się nie przypomniała? - pyta Rydel, rozglądając się po drzwiach.
- Białych murzynów nigdy za dużo. - Dziewczyna wzrusza ramionami. - Tam jest chyba sto jeden.
Przy akompaniamencie śmiechu Dells i mojego poburkiwania docieramy do pokoju 101. Chris odbiera ode mnie plecak i siada na łóżku pod oknem.
- Jakie plany na wieczór? - Zacieram dłonie i przygarniam do siebie wciąż chichoczącą blondynkę.
- Kolacja? - proponuje, odsuwając się ode mnie kawałek. Znacząco kiwa głową w stronę Chris.
Puszczam więc dziewczynę, rozumiem przekaz. Trzeba uważać.
- Dells, żarcie jest częścią każdego naszego planu. Pytam o konkretną robotę. - Przewracam oczami. - Czy może dzisiaj kimamy jak pozornie normalni ludzie?
- Przespana w spokoju noc to dobra perspektywa - przytakuje dziewczyna i siada na drugim łóżku. - Więc bądź grzeczny i idź się szykuj na kolację.
Ha. Co to za moda nastała, żeby panna odsyłała z kwitkiem zalecającego się młodzieńca?
Mrugam jeszcze zalotnie do Del, uśmiecham się do Chris i wracam do swojego pokoju. O ile dobrze zapamiętałem, ma on numer dziewięćdziesiąt jeden.
W mojej wyobraźni już ukazuje się mało obiecujący obrazek, w razie gdybym epicko pomylił pokoje - półnagi, gruby mężczyzna stoi na jednej nodze, w rekach trzymając konsole do gry i z wywieszonym jęzorem wpatruje się w ekran telewizora, na którym wyświetla się GTA.
Chryste, nie.
Na szczęście za drzwiami spotyka mnie spodziewany widok. Rocky kuca z pilotem przed telewizorem i przeskakuje z kanału na kanał. Byłem blisko.
- I co, jest? - pytam, rzucając plecak w nogi wolnego łóżka. - O cholera!
Doskakuję do torby i rozpinam boczną kieszeń. Chwała wam, żelkowi bogowie, telefon jest cały.
- Nie ma - burczy szatyn, nawet nie zwróciwszy uwagi na moje akrobacje. - O patrz. Mam coś lepszego.
- Co mianowicie? - Podnoszę się z podłogi i staję u boku Rocky'ego.
- Stepujący Ross. I za to kocham "Teen Beach Movie".
Nawet nie wiem, kiedy udało mi się dotrzeć do stołówki, ale bliskie spotkanie z drzwiami obwieszcza udaną akcję. Pocieram czoło i naciskam klamkę.
Przez całą drogę, czyli parę minut, myślałem o Chris. O tym, czy ataki pokroju tego z samolotu będą się zdarzać częściej. Wiem, że będzie z nią gorzej. Albo lepiej, jeśli zaopiekujemy się nią we właściwy sposób.
W końcu i tak nie doszedłem do żadnych wniosków, bo przypomniałem sobie o mnie i Del. Jej rodzina jeszcze nic o nas nie wie, a nie dogadaliśmy się w tej kwestii.
- Modlisz się nad tą klamką? - słyszę głos Rocky'ego za plecami.
- Nie, ciągle mam przed oczami zgrabne nóżki Rossa - wyznaję poważnym tonem.
Szatyn parka śmiechem, a ja za nim, po czym wchodzimy do stołówki. Lynchowie rozsadzeni są płciowo, że tak powiem - Rydel i Chris siedzą przy osobnym stoliku. Mark i Stormie jeszcze chyba nie zeszli.
Dells uśmiecha się do mnie, gdy zauważa nasze wejście. Unoszę wysoko kąciki ust w geście dodania otuchy, po czym wraz z Rocky'm docieramy do reszty rodzinki.
- Rywieszór - witam się, przysuwając krzesło do stołu.
Przede mną rozpościera się bajkowy widok. Kanapki, parówki, naleśniki, tosty... Mniej więcej tak wyglądał mój rysunek w podstawówce, gdy pani kazała nam namalować ulubiony krajobraz.
Rozglądam się po towarzystwie. Wszyscy wyglądają na zmęczonych. Trzeba się wyspać, jutro ruszamy na podbój miasta. A raczej sklepów.
- Riker, podasz keczup? - zwracam się do najstarszego blondyna, który akurat siedzi przy butelkach z sosami. - Riker?
Chłopak nie reaguje, stale wpatruje się w talerz, jakby chciał z nim pogadać, ale ten ma focha.
Wzdycham cicho i sięgam po plaster pomidora, który leży dla ozdoby w półmisku z jajecznicą. Sam się prosił.
- Ej! - Riker wyciera resztki warzywa z twarzy w rękaw bluzy. Po chwili chyba zdaje sobie sprawę z tego, co zrobił. - Moja bluza!
- W dziesiątkę - komentuje tylko Rocky i bierze się za jajecznicę.
- To dasz ten keczup? - ponawiam pytanie, ignorując mordercze spojrzenie blondyna.
- Co? - Patrzy na mnie z niezrozumieniem.
- Keczup. Taki w czerwonej butelce, udaje sos pomidorowy, a tak naprawdę produkują go stonogi w Bollywood przy fabryce kleju - tłumaczę pobłażliwie. - Kwestia odnóży.
- To było bez sensu - wzdycha Rik i podaje mi sos, po czym przytomnie sięga po tosty.
Sam jesteś bez sensu. Pf.
Moje aforyzmy podbiją świat.
#Ross
- Witam, chciałbym dostać ręcznik. W moim pokoju znalazłem tylko jeden, choć jest on dwuosobowy. - Naciskam na dzwonek w próbie zwrócenia na siebie kobiety, która aktualnie, odwrócona do mnie tyłem, kuca i grzebie w jakiejś dolnej szufladzie.
Wzdycham cicho, opieram się plecami o kontuar i mierzę wzrokiem recepcję. Nie wyróżnia się niczym szczególnym spośród tych w hotelach, w których już byliśmy czy byłem. Ja wiem, że jest po dwudziestej pierwszej, ale na ścianie wisi plastikowy znak "RECEPCJA OTWARTA 24h", więc...
- A może pokażę panu, gdzie je trzymamy? - Słyszę przesłodzony głos tuż koło mojego ucha.
Odwracam się gwałtownie.
- Nie sądzę, żeby to... Chociaż, w sumie, to bardzo chętnie.
Brunetka spogląda na mnie kokieteryjnie i schyla się po coś leżącego na biurku. Oczywiście wyciąga swoje zgrabne ciało, przez co koszula napina się na jej ramionach i plecach. No cóż, niekoniecznie jest to rzeczą, jakiej się spodziewałem, ale chyba tego mi potrzeba po dniu pełnym emocji.
Ja wiem, że postępuję głupio, ale nie mogę się powstrzymać.
- W takim razie proszę za mną. - Młoda kobieta, na oko dwadzieścia parę lat, okręca się zwinnie i wychodzi ze swojego miejsca pracy.
Jak zaczarowany ruszam za nią wzdłuż hallu. Korytarze oświetlone są ostatnimi promieniami słońca,
Wchodzimy po schodach, docierając na pierwsze piętro, gdzie znajdują się nasze pokoje. Brunetka stawia kroki lekko, bujając biodrami jak modelka, przez co jej obcisła spódnica do kolan wydaje się być nie na miejscu. Podążam za nią, starając się nie potknąć o własne stopy ze zmęczenia i roztargnienia.
- Długo tu pani pracuje? - zagaduję, zrównując się z kobietą.
- Od dwóch miesięcy. - Wzrusza ramionami i zerka na mnie spod przesadnie pomalowanych rzęs. Z jej ciasnego koka wysunęło się parę pasm, zwisają teraz swobodnie po bokach jej szczupłej twarzy. - A pan tu na długo?
- Jedna nocka. - Kręcę głową.
Żaden ze mnie 'pan', ale nie kwestionuję jej słów. Nie mam ani siły, ani humoru na kąśliwe uwagi.
Po chwili recepcjonistka przystaje przy wyróżniających się kolorem drzwiach. Te są białe, w przeciwieństwie do reszty, która jest zrobiona z jasnego drewna.
Brunetka wyjmuje klucz z kieszeni i sekundy później ciągnie za klamkę. Wchodzi do pomieszczenia, przedtem pstrykając włącznikiem światła. Idę za nią, po to tu jestem.
Kobieta niemal od razu przyciąga mnie do siebie i odpycha na szafę. Zaskoczony opadam na mebel plecami i patrzę na brunetkę.
- Szybko - syczy i wpija się w moje usta.
Ostry pocisk przeszywa moje serce, gdy oddaję pocałunek. Ignoruję go.
Uchylam drzwi od naszego pokoju. Riker leży skulony przodem do ściany, już przebrany w piżamę. Wzdycham cicho, przeczesuję potargane włosy palcami i ruszam w stronę swojego łóżka.
Mniej więcej tak właśnie wygląda Rik od incydentu w samolocie. Skulony, cichy, zagubiony.
Dwadzieścia trzy lata. Chyba jak sobie narysuje.
- Chłopie, żyj - mruczę, ściągając koszulkę.
- Żyję przecież. - Blondyn przewraca się na plecy i wbija spojrzenie w sufit.
- Funkcje życiowe ameby nie kwalifikują się do ludzkich odruchów - zauważam, składając ciuchy na kanapie.
- Masz ten ręcznik?
- Oczywiście. - I porwane bokserki, ale to wolę przemilczeć. - To ja się idę umyć.
- Czekaj.
Odwracam się z piżamą i ręcznikiem w rękach, zasłaniając ciuchami zerwaną gumkę w bieliźnie. Rik wpatruje się we mnie smutno.
- Hm? - mruczę pytająco.
- Gdzie byłeś?
- Po ręcznik.
Niepotrzebne kłamstwo.
Przepraszam, Riker.
Przepraszam, Chris.
#Riker
Choćby próbował, mnie nie oszuka. Więzy rodzinne zobowiązują.
Kiedyś słyszałem jak ktoś powiedział, że cisza jest najgłośniejsza. Leżąc teraz na łóżku sam w pokoju hotelowym, wpatrując się w pomalowany na szaro sufit i wsłuchując się w głuche odgłosy prysznica, wiem, że to może być prawda. Mimo niemal zerowej ilości dźwięków w pomieszczeniu, mam wrażenie, że moja głowa zaraz wybuchnie od panującego w niej rumoru. Wręcz widzę tą bitwę rozgrywającą się w mojej czaszce między rozumem a sercem. Jak w jakiejś porąbanej kreskówce - rysunkowy mózg i rysunkowe serce, uzbrojone w balonowe miecze i metalowe pokrywki ze śmietnika, toczą zacięty bój, śmiejąc się złowieszczo.
Z jednej strony zdaję sobie sprawę ze swoich kiełkujących uczuć, a z drugiej wiem, że nie mają one znaczenia. Chris najprawdopodobniej nie pozwoli się do siebie zbliżyć. A to może boleć.
Serce chce próbować ją zdobyć, natomiast rozum podpowiada, że nie mogę z nią być. Nawet, jeśli bym chciał. Bo według mamy Christine nigdy nie odzyska do zaufania do mężczyzn.
I według psychologów chyba też.
Coś wibruje w mojej kieszeni, przerywając pojedynek akurat wtedy, gdy serce ma pożreć nogę mózgowi.
Wzdycham cicho i wyjmuję telefon z kieszeni. Rydel.
Zasnęła.
Uśmiecham się mimowolnie, mając pewność, że Chris już śpi. Bałem się, czy nie spędzi dziś całej nocy na wpatrywaniu się w sufit.
Jak ja.
Szum wody dochodzący z łazienki rozbrzmiewa echem po mojej głowie. Głośna cisza nagle znika, pojawia się pomysł.
Przekręcam się na brzuch i klikam w ikonkę Google.
#Ross
Pochylam się nad umywalką. Zmęczona twarz nastolatka spogląda na mnie z lustra, w tym momencie równie czarująca, co portfel emeryta. Ciemne oczy, otoczone poszarzałą z niewyspania skórą wpatrują się uparcie w swoje odbicie.
Znowu to zrobiłem. A obiecałem się zmienić. Zawsze uczono mnie, że nie składa się obietnic bez pewności, że jest się w stanie je dotrzymać.
Spieprzyłem.
#Ross
Pochylam się nad umywalką. Zmęczona twarz nastolatka spogląda na mnie z lustra, w tym momencie równie czarująca, co portfel emeryta. Ciemne oczy, otoczone poszarzałą z niewyspania skórą wpatrują się uparcie w swoje odbicie.
Znowu to zrobiłem. A obiecałem się zmienić. Zawsze uczono mnie, że nie składa się obietnic bez pewności, że jest się w stanie je dotrzymać.
Spieprzyłem.
Życie zmienia się tak szybko. Minuta znika za minutą, krok goni za krokiem, a uczucia krążą jak liście podczas wichury.
Czy jestem zakochany? Czy może tylko zazdrosny? Czy w ogóle istnieje zazdrość bez miłości? Między przyjaciółmi zapewne tak. Przyjaźń to dla mnie niezdefiniowane zjawisko.
Jedno jest pewne - zależy mi na niej. Zależy mi na niej tak, jak na rodzinie - na jej bezpieczeństwie, na jej samopoczuciu, na jej zdrowiu.
Miłość to duża rzecz, wymaga zastanowienia, nie może być rozrzucana pochopnie.
Na razie trzymajmy się wersji z rodziną. Po co sobie komplikować życie?
Teraz trzeba się skupić na trasie. Tak.
Jak to mówią, tracimy wzrok zawsze wtedy, gdy potrzebujemy widzieć najbardziej.
***
Trochę krótki. Again. C': Ale za to są nasi trzej chłopcy.
Zanim zacznę uciekać do jakiejś piwnicy, jest sprawa. Coś wspominałam o blogu z radami gramatycznymi? Oto i in C:
Tu jest link, dodaję go do paska na górze pt. "GDB".
To co. Ja was zostawiam z rozdziałem i ładnymi gifami, a sama poszukam bunkrów albo napiszę pierwszą sensowną notkę o dialogach.
PA C:
(w sobotę "Klątwa Czarnej Perły" *____* )
(tak, wiem, że probably nie doży.... A NIE. JA WTEDY NA KONCERCIE BEDNARKA BĘDĘ. POZDRAWIAM.)
PA C:
(w sobotę "Klątwa Czarnej Perły" *____* )
(tak, wiem, że probably nie doży.... A NIE. JA WTEDY NA KONCERCIE BEDNARKA BĘDĘ. POZDRAWIAM.)
Okej. Drugie podejście. Pierwszy komentarz zaginął w otchłani bloggera.
OdpowiedzUsuńStepujacy Ross - tego nigdy za wiele. Musiałam to obejrzeć po raz 98766555678 i wciąż bawi mnie to tak samo.
Btw. Właśnie gdzieś mi mignęła powtórka Tadka. Grzebie w cyckach Telki. XDDD
Co ja chciałam napisać?
Okej.
Już wiem.
Nadmiar kofeiny to zło.
Strasznie lubię takie rozdziały - jest Ell i jego medżik aforyzmy, jest Ross pukający kolejną panienkę, swoją drogą, chyba czas przebadać się na hiv czy inne syfy. XD kiedyś widziałam taką telenowelę, albo dobra, opowiem Ci innym razem. XD
Wracając do pieśni pochwalnych - są cierpienia młodego Wertera, siet, Rikera, czyli to, co socjopaci lubią najbardziej. :D
A najbardziej podoba mi się to, że Chris w końcu nabiera rumieńców i coś się dzieje z jej psychą. Znam fajnego psychiatrę, mogę polecić. XD
Mój ołówek nie zrobi Ci dziś krzywdy, ale aj si ju.
Jestem w tym lepsza niż Sauron.
Żarło tajm.
Żegnaj, nadobna dziewojo! Mika czuwa!
jeśli Panna Mika jest lepsza niż Sauron to ja się jej boję ;-;
OdpowiedzUsuńwracając do rozdziału..
a fee Ross...nie ładnie...a z resztą..pukaj sobie kogo chcesz i tak zostaniesz sam xD
Ratliff jest moim mistrzem :3 tak jak Rocky...czuję, że bym się z nimi dogadała (oblewając jakiegoś plastika shake'iem)
Riker :3 on jak zwykle jest moim ideałem :3 ciekawe jaki miał pomysł? i niech on nie cierpi!! jak Chris go nie chce to ja go do siebie przygarnę!!! (moją współlokatorkę wyrzuci się pod stół w kuchni xD)
rozdział był genialny i wcale n ie był krótki ;)
rzeczywiście ładne gify :3
a gdzie ten koncert bednarka? :D ja szukam biletów na Luxtorpede xD
a "Klątwy..." i tak nie obejrzę w sobotę xD koleżanka bierze swojego melanżobusa i w końcu nie będzie pić xD dobra...dość xD
jak już mówiłam rozdział jest superidealny :3 (słowotwórstwo hahaha)
a mi już odbija xD (to te 4 h na wykładach!! dobrze wam radzę, nie idźcie na finanse i rachunkowość!!)
i pamiętaj!! Riker i Chris a nie Ross i Chris!!!
rozumiesz? czy może mam to mówić w każdym rozdziale?
ale dobra...czekam na rozdział niecierpliwie!!
(i zaraz zacznę Ci poematy pisać xD)
dobra...idę się na kolosa uczyć...btw kto to tak wgl wymyślił?!
niech Rocky czasami więcej wystąpi *.*
pozdrawiam <5
_________________
http://r5-miedzywymiarowa-szkola-herosow.blogspot.com/
Witaj dziewojo C;
OdpowiedzUsuńSo, nareszcie udało mi się przeczytać ten rozdział . Nie bd ci kadzić, że świetny, idealny i w ogóle zajebisty, tylko od razu przejdę do rzeczy. Okay? Okay.
HAHAHAAHAHA!
Ratliff mnie rosswala swoimi aforyzmami xD nie no, ten gość wymiata jak sprzątaczka na parkiecie xD idealny krajobraz: FOOOOOOD C;
Śmiechłam, oj śmiechłam ^^
Rikuś, mje zakochane biedactwo. oj, co zrobić.
ANKA JEST DOBRA, TAK?
ANKA WYMYŚLI CUŚ WYMYŚLNEGO, I GUESS c;
Ross! Jak mogłeś! Zawiodłam się na tobie, palancie, biała łachudro niedoruchana, gronostaju albinosie xD
Jako jego druga żona mam prawo do używania takiego słownictwa, a co xD (nie pytaj co się stanie z jego pierwszą. to sprawa osobista)
Dells zazdrosna? Tak też można ^^
So, do następnego.
LOTTA LOVE<33
~Jane. ♥
-----------------------------------
angels-and-demons-raura.blogspot.com
JESTEM I JA. TAK.
OdpowiedzUsuńW TOWARZYSTWIE MILIONA CHUSTECZEK, JAKIEGOŚ SPREJU DO NOSA, KTÓREGO UŻYWAM CO DWIE MINUTY. RODZINA LEKOMANÓW, CO CHCESZ.
Ale jestem.
TAKI PIĘKNY POV RATLIFFA *.* NIE KICHNĘŁAM ANI RAZU. TO MUSI BYĆ PRZEZNACZENIE <3
And Rydellington. Pf, blondyno, nie pogrywaj mi tu tutaj. Na Smajlu na niego wskakiwałaś, a teraz odrzucasz zaloty tego urodziwego młodzieńca? (Ha, nie. To bóstwo, a nie tam jakiś zwyczajny młodzieniec.)
Piękna wizja przed wejściem do pokoju. Nie że chciałabym to zobaczyć. HOLA HOLA. Nie aż tak.
W sumie to i tak lepsze, niż ksiądz na klopie. MARTWY.
ROSS, TY MĘSKA CIPO. DZIFFKO. JAK SE TAM CHCESZ.
Ogar chłopcze.
ZAMKNĘLIŚMY SIĘ W BŁĘDNYM KOLE, GDZIE CIESZĄ SIĘ TYLKO TRZY OSOBY. ELL I RYDEL SIĘ MIZIAJĄ. A ROCKY CIESZY SIĘ ŻYCIEM, BO CO Z TEGO, ŻE ZARAZ NIE BĘDZIE CIEPŁEJ WODY. JAK RAZ SIĘ NIE UMYJESZ, TO OD RAZU NIE UMRZESZ.
A tak Chris tkwi w lęku przed facetami, Riker ma totalnego doła (Dobrze, że chociaż jeszcze z kimś rozmawia. I Z POKOJU WYCHODZI. ROZMOWY PRZEZ DRZWI I DEPRESJE Z SAMOOKALECZANIEM SIĘ TO DEFINITYWNIE MOJA DZIAŁKA C;) A Ross robi swoje. Już się lepiej potnij masłem, chłopie.
ZAMKNĘŁAŚ TYCH BIEDNYCH CHŁOPCÓW W JEDNYM WIELKIM GÓWNIE. NIEŁADNIE.
Ale my wiemy co im zaśpiewać!
OSZYWIŚCIE.
*Na razie bez fałszu, proszę*
Baby I wanna turn your skies from gray to blue
baby I don’t wanna see you cry
*Ok, teraz fałszujcie*
AJ ŁONNA SII JU SMAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAJL.
UŚMIECH, PANOWIE :')
Ross męska dzifffffka, matko niech on już przestanie XD PLZZ
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta ♥
Znalazłam! XD ale dopiero wczoraj znalazłam twój blog, bo ponieważ internety mi się tną ;-;
OdpowiedzUsuńSo, jest ci zapewne niezmiernie miło, że masz na blogu kolejną hejterkę i psychofankę, jak miiiiiło :)
A wienc zacznijmy od plusikuf:
-plusik za powtórkę "Sleeping With A Friend" w tytule
-plusik za aforyzmy Ellingtona :3
-plusik za całokształt pracy....
Aczkolwiek
-minusik... CO JA PIEPRZE! Gruba krecha za cierpienia Rika. Golum.
Następnym razem bedzie dłużej, bo i tak jestem spóźniona do szkoły
AVE <5
~Sara
Nie mogę na to patrzeć...
OdpowiedzUsuńRiker tak cierpi, a ja nie mogę mu pomóc :(
Chris, tak do ciebie mówię... ogar kobitko i zachowuj się !!!
Ross, na serio ? Do ciebie następne : ogar facetku malutki ty !!!
Niech w końcu będzie dobrze. Niech Chris będzie z którymś, bo naprawdę brak słów.
Riker za mało myśli, Ross go wygryza. Nie dobrze :*
Kocham bloga i czekam na kolejny rozdział.
Chciałam napisać więcej, ale sprawdzian powtórkowy z biologii z dwóch last sam się nie ogarnie...
To do następnego rozdziału miśki !!!
Pozdrowienia od Anonimka :D
Komentuje w asyście cudownej muzyki z cudownego filmu i wciąż na nowo przeżywam sceny z tej wspaniałej produkcji. O czym mówię? O mojej małej obsesji, pewnym chłopcu, który nie chciał dorosnąć. Już wiesz? Tak, to Piotruś Pan. A dokładniej ścieżka dźwiękowa z filmu z 2003 roku. Cuuuudo! W każdym razie, przechodzę do komentowania, woohoo! Wciąż się leczę i nadal mam stan podgorączkowy, ale kij z tym.
OdpowiedzUsuńPierwszy akapit/część, była taka fajna. Luźna. Humorystyczna. Tak... no idealna. Dla mnie teksty Ratliffa zawsze będą godne uwagi, nad którymi osobiście muszę się parę razy porządnie zastanowić. Mimo to (moja klawiatura ma okres buntu i literka "i" postanawia mi co chwilę wyskakiwać z miejsca. Ugh.) są urocze, dodają całości lekkości. Później mamy Rossa, który zaliczył numerek z recepcjonistką. Ale jak widać ręcznik okazał się być dobrą wymówką do zejścia na dół. Zrobiło mi się smutno, gdy przeprosił w myślach Chris i Rikera. To było takie... no smutne. Widać, że zarówno Riker jak i Ross cierpią. Mocno, dotkliwie. Miłość jest bolesna. A miłość do dziewczyny, która boi się mężczyzn już w ogóle. Jednak zawsze jest nadzieja na poprawę. Mam nadzieje, że ona będzie z którymś z nich szczęśliwa. Jednak zanim to się wydarzy, jeszcze wiele cierpień przed nią.
Weny, kochana i czasu na pisanie! :)
- matrioszkaa! xx
A szczęś boże c:
OdpowiedzUsuńJa tak wbijam na chwilę, w przerwie przy piasniu wielkiej, potrójnej i rozwalającej mózg dialogówki, wiesz? cccccc:
*TAK, POCZĄTEK KOMENTARZA PISAŁAM W ZESZŁYM TYGODNIU XD*
Nie mogłam n i e skomenotwać twojego rossdziau, toż to zbrodnia nad zbrodniami. OBIECAŁAM SKOMENOTWAĆ KAŻDY TWÓJ POST, WIĘC ZAISTE, JESTEM, JAKŻEM ZAPOWIEDZIAŁA.
Walić, że tyle po publikacji :')))
Jedziemy z tym koksem.
Chris, jeśli bedę potrzebowała jakiejś uroczej przyjaciółki do obrabiania facetów w debili, to do ciebie zadzwonię. Lovely da mi wizytówkę, albo Rossa poproszę. Tak.
A ty Rat będziesz mi nosił rzeczy, po treningach moje plecy - jak i reszta ciała - funkcjonują jak zombie na kacu po nieprzespanym tygodniu i przedawkowaniu tabletek nasennych. (y)
CYTUJĄC MISZCZYNIĘ, ''Białych murzynów nigdy za dużo.''
''Stepujący Ross. I za to kocham Teen Beach Movie.''
Nagi, stepujący Ross w samych skarpetkach i butach, pukający następnie pracownicę hotelu.
I ZA TO KOCHAM CIEBIE.
Leciałam po tym povie Rossa i stwierdzam, że fajnie ci wyszedł. Ten ostatni w szczególności.
Nooo, może zadowoliłoby mnie jakieś wielkie ''BUM, KOHAM JOM, RIKUNIO, SORECZKA'', ale tak też jest gites. c:
Soreczka.
Jaka kuźwa ''soreczka''.
.____.
Nie ważne. Mam do nadrobienia jeszcze trzy komentarze. Dam radę, prawda? Idę po herbatę.
Nie dam rady.
~Tfoja Mamunia Raffunia
aj łona si ju smaaaaaaaaaaaaaaaaajl
*mnie tu nie było, już jest po podpisie*
BRY.
OdpowiedzUsuńW końcu nadrobiłam wszystkie zaległe rozdziały, czyli od numerku 13.
Były perf.
PISZĘ ŻEBY SIĘ TYM POCHWALIĆ.
DZIĘKUJĘ.
CZEKAM NA NASTĘPNY.
P.S. Zapraszam do mnie na nowy.
xx