czwartek, 6 listopada 2014

Rozdział 15. "What if it makes you laugh now, but you cry as you fall asleep?"


Dedykacja dla Raffy, która twierdzi, że povy Rikera są bardziej rozbudowane niż Rossa. Pf.
To zabierz tę siekierę. C:

*EDIT: zmieniony gif*

#Ross

- Ej, Ross, a pamiętasz ten mój projekt w szkole? Ta sonda na WOS w pierwszej klasie liceum, ta o szamponach. Miałem sprawdzić, jakiego szamponu używają członkowie mojej rodziny i przyjaciele.
- Mhm - mruczę, nie odrywając wzroku od ekranu telefonu. Ustawiam właśnie listę muzyczną na ten lot, mając w planach odcięcie się ma dwie godziny i pogrążenie się w dźwiękach dochodzących z Hope. Hope, czyli moje słuchawki. Muszą mieć jakieś imię, nie? Oryginalnie.
Rocky jednak nie daje za wygraną i kontynuuje kacze opowieści z domu Lynchów, które zaczął wykładać Chris już w autobusie.
- No to zrobiłem tę sondę, ale co się przy tym namoczyłem, to moje.
- A co ci wyszło? - pyta Christine wesoło. - W sensie, jakie były odpowiedzi?
- Większość była bardzo podobna, czyli 'jak ty tu wszedłeś' plus oberwanie po twarzy mokrą gąbką.
Wzdycham cicho, wyrzucając z głowy wspomnienie Rocky'ego stojącego z kartką i długopisem w rękach w drzwiach kabiny prysznicowej. Zakładam słuchawki na uszy, zagłuszając śmiech Chris, i pogrążam się w myślach zmieszanych z muzyką.
Pierwsze dźwięki "Before The Worst" pochłaniają mój umysł, tracę poczucie czasu.
Na tory moich myśli powoli wjeżdża pociąg o nazwie "Chris", przesuwając The Script na dalsze plany.
Oddałem ją. Oddałem Chris bratu.
Teraz to do mnie dociera, pomału, nieśpiesznie.
Oddałem Rikerowi dziewczynę, która nie jest mi obojętna.
Ale może tak miało być? Może ja po prostu miałem mu ją przyprowadzić i patrzeć, jak się w niej zakochuje na moich oczach?
Nie wiem. Po prostu już nie wiem.



#Riker

Gdy wydaje się w końcu, że Rocky zakończył zdawać relacje z życia Lynchów, odchylam siedzenie do tyłu, planując dwugodzinną drzemkę.
Tego ranka Chris wypłakiwała się w moje ramię jeszcze dobre dziesięć minut, po czym zaczęła przepraszać i chciała wyjść. Inteligentnie kazałem jej siedzieć w pokoju, a sam ruszyłem po kubek kakaa, na szczęście nie spotykając braci w kuchni - Ross siedział z gitarą na fotelu, a Rocky oglądał kreskówki.
Na pytanie mamy, która akurat wróciła z tatą do domu, "Gdzie jest Chris?" odpowiedziałem tylko wymownym spojrzeniem, a ona zrozumiała. Matczyny instynkt jak zawsze niezawodny. Czy też szkoleniowcy CSI, jak kto woli.
Nie wiedziałem też za bardzo, jak zareagować na nagłe podłamanie dziewczyny. Takie rzeczy nie przytrafiają mi się na codzień.
Zaniosłem szatynce ciepły napój i posiedziałem z nią w ciszy na łóżku, aż się w końcu odetchnęła ciężko i przeprosiła po raz chyba siedemsetny. Przytuliłem ją tylko i bez słowa spakowaliśmy parę rzeczy do plecaków, przy okazji nawiedzając Rydel w poszukiwaniu torby podróżnej na ciuchy Christine. No i odprowadziliśmy Rylanda do państwa Ratliff, choroba mu niestety nie odpuściła.
- Idziesz spać? - głos siedzącej obok mnie szatynki wyrywa mnie ze wspomnień, które uparcie krążą wokół jej, wtulonej w moją koszulkę, twarzy.
- Mhm - mruczę, otwierając jedno oko.
Rocky zakłada słuchawki, a Ross już chyba odpłynął. Natomiast Mathers przeciera zmęczoną twarz dłońmi i spogląda na mnie smutno.
- Mam cię znowu przytulić? - śmieję się.
Dziewczyna obejmuje się rękoma i pociera dłońmi łokcie, spuszczając wzrok wyraźnie zawstydzona.
- Hej, no chodź tutaj. - Zakładam lewe ramię za plecy szatynki i przyciągam ją do siebie.
Chris wtula się we mnie nieśmiało, a ja rozkoszuję się ciepłem jej ciała. Kątem oka dostrzegam odwracającego głowę Rossa. Nie ma najweselszej miny.
Mimo to przytulam Christine mocniej i opuszczam powieki, słysząc głos stewardessy mówiący o starcie.
Zmęczony praktycznie brakiem snu i półgodzinnym bieganiu między fanami na lotnisku, zasypiam.

- Aaaaaaa!
Podskakuję na siedzeniu, rozbudzony nagłym krzykiem. Czuję jak Chris kuli się w moim uścisku.
Otwieram zaspane oczy i rozglądam się wokół - Ross i Rocky patrzą na nas półprzytomnie, a Ell, Rydel i rodzice odwracają się z przodu, wychylając głowy ponad zagłówkami.
Spuszczam wzrok i spoglądam na Christine, która kurczowo ściska moją koszulkę i drży, jakby wokół panowała temperatura minusowa.
- Chris? - Potrząsam dziewczyną. - Chris, obudź się.
Kątem oka dostrzegam, jak Ross macha ręką, odganiając zainteresowane spojrzenia gapiów, a Rocky przeciera twarz dłońmi.
Mathers gwałtownie puszcza  mój T-shirt i podnosi głowę. W jej oczach widzę paniczny lęk, usta ma rozchylone w niemym strachu, a po jej skroniach spływa parę kropli potu.
- Ratunku - piszczy cicho i odpycha mnie, wbijając się w swoje siedzenie.
Puszczam ją zdziwiony i nie bardzo świadomy tego, co się dzieje.
- Riker, odejdź stąd - słyszę głos siostry nad głową. - Idź na moje miejsce.
Wykonuję rozkaz Delly bez słowa, półprzytomny po gwałtownym przebudzeniu. Rydel zajmuje moje miejsce, a ja nadal stoję jak słup w przejściu.
- Przepraszam bardzo, ale zaraz lądujemy, nie wolno chodzić po pokładzie. - Stewardessa nagle pojawia się przede mną ze sztucznie miłym wyrazem twarzy.
- Ona ma napad lękowy, ślepa babo - warczy Ratliff, ciągnąc mnie za tył koszulki. - Siadaj, cioto - warczy.
Nawet się nie odzywam, mój mózg ciągle jest w szoku.
Uderzyła mnie.
Brunetka patrzy tylko po naszej grupce i odchodzi, prychnąwszy dumnie. Kobiety.
- Riker, co jej zrobiłeś? - pyta Ell, gdy już ląduję tyłkiem na miejscu, które przed chwilą zajmowała Rydel.
- Co? Nic. - Kręcę głową, dostrzegając nadal odwróconą do tyłu mamę. - Mamo, co się dzieje? Tato?
Tata tylko patrzy na swoją żonę. Mama siada prosto i wzdycha.
- Napad lękowy, pourazowy. Teraz już tak raczej będzie - mówi smutno, patrząc na mnie. - Przestraszyła się ciebie, bo jesteś chłopakiem. Rozumiesz?
Rozumiem. Wypadek. Lęk przed płcią męską.
- Czy ona już nigdy nas do siebie nie dopuści? W sensie chłopaków? - wzdycham i okręcam się, żeby pomiędzy siedzeniami móc dostrzec Rydel tulącą Chris w swoich ramionach. Szatynka mruczy coś niewyraźnie, obejmując dłońmi swoje barki, a Ross i Rocky odsunięci są od nich na tyle, na ile jest to możliwe i zerkają się na siebie nawzajem.
- Dopuści, spokojnie. Tylko musimy ją wspierać. Nie będzie jej łatwo dojść do siebie - odpowiada mama.
- Spokojnie, pani Lynch. Damy sobie radę. - Ratliff uśmiecha się pokrzepiająco i patrzy na mnie. - Riker, ona tobie chyba ufa najbardziej. Nie zmarnuj tego.
On wie, że ja wiem co on ma na myśli. Że nie chodzi tylko o przyjaźń. To jest ostrzeżenie.
Kiwam tylko głową i podciągam nogi do piersi, obejmując je rękoma.
Koniec sielanki, proszę zebranych. Ale to nic. Dla Lyncha nie ma rzeczy niemożliwych.
Chyba.


#Ross

Szum składający się z krzyków, pisków i śmiechów otacza zespół, przeplatając się z naszymi głosami. Kilkunastu fanów oblega nas ze wszystkich stron. Na szczęście mamie udało się odprowadzić słaniającą się na nogach Chris do autobusu zaparkowanego już pod lotniskiem. Razem z rodzeństwem i Ellem już dobre dziesięć minut stoimy przy wyjściu z budynku.
Riker wydaje się być półprzytomny, podejrzewam jednak, że to nie do końca wina niewyspania. Poprawka. Ja wiem, że to nie do końca wina niewyspania. Odkąd Chris zerwała się z krzykiem ze snu i próbowała go od siebie odrzucić możliwymi kończynami, chodzi jak struty. Na szczęście reszta ekipy wygląda podobnie, wiec braciszek specjalnie nie wyróżnia się z tłumu.
Po kolejnych pięciu minutach docieramy do tourbusa. Pierwszy, niczym taran, wpada do niego Rik, zaraz znikając za zakrętem.
- Spokojnie, babciu - mruczy idący przede mną Ell.
Rydel chichocze za moimi plecami i popycha mnie do przodu.
Przechodzę korytarzem za blondynem, aż w końcu docieram do kuchni. Rat, Rocky i Dells idą dalej, do części sypialnianych, a ja zatrzymuję się przy zlewie, gdzie już stoi Riker wpatrujący się w podłogę.
Mama siedzi przy stole, więc postanawiam usadowić się naprzeciwko niej, a Rik zakłada ręce na piersi.
Przez chwilę panuje cisza, aż w końcu mama wzdycha cicho i poprawia się na siedzeniu.
- Chris nas teraz potrzebuje - mówi mocnym, matczynym tonem. - Jej stan zdrowia jest już o wiele lepszy, jednak jej podświadomość burzy mury obronne.
Byłem głupi. Wszyscy byliśmy. Uśmiech na twarzy Christine nie oznaczał jej dobrego humoru czy poczucia bezpieczeństwa. To było podświadome uciekanie od problemu.
- Musimy być cierpliwi i uważni - kontynuuje rodzicielka, splatając palce dłoni. - Przypadkowy ruch może ją zranić.
- Czy nadal mam nad nią sprawować pieczę? - pytam, przypominając sobie podobną rozmowę sprzed tygodnia.
Tamtego wieczoru nie spodziewałem się, że spadnie na nas aż taka odpowiedzialność. Nie żałuję wcale zabrania Chris do nas. Nie. Zginęłaby. A tego bym sobie nie wybaczył.
Tak samo jak ta jej ciotka. Nie wyobrażam sobie jej jako przykładnej opiekunki po tym, co opowiedział nam o niej Ell.
- Myślę, że wszyscy musimy podjąć się tej roli - odpowiada mama. - Każdy z nas może mieć wpływ na jej ż y c i e, tak naprawdę. Riker. - Odwraca głowę w stronę swojego najstarszego syna, a mojego najstarszego brata. Podążam za jej spojrzeniem.
Rik zacieśnia uścisk ramion założonych na piersi i podnosi na nas wzrok.
- Hę? - Patrzy na nas gdzieś zza Nibylandii.
- Chyba wszyscy jesteśmy zdania, że Chris ufa ci najbardziej. I Ratliffowi, ale... Wiesz, co mam na myśli. Podzielisz obowiązek Rossa, czyli stanowisko jej ochroniarza, na zmianę z Rydel - zarządza mama. - Może się okazać, że Christine będzie się bała płci męskiej coraz bardziej, więc przyda wam się dziewczyna.
Riker otwiera usta, jakby chcial coś powiedzieć, ale zaraz je zamyka i kiwa głową, ponownie ukazując swoje zainteresowanie strukturą podłogi.
Wstaję od stołu i szybkim krokiem przechodzę do części sypialnianej, ledwie zerkając na skuloną na kanapie w 'salonie' Christine.
Nie zwracając uwagi na pytania rodzeństwa, wspinam się na swoje łóżko i wgryzam się w poduszkę.
Riker. Braciszku.
To był błąd.
To powinienem być ja. Co z tego, że z dnia na dzień może być coraz gorzej? Że zapewne Chris rzucałaby we mnie talerzami? Że budziłaby się z krzykiem? Że nie pozwalałaby się nawet dotykać, stanąć obok?
Ale chcę być przy niej. Cholera. Chcę być przy niej.
I byłem. Mogłem być. Ale ją oddałem.
Frajer.

- Rossy?
Nie podnoszę głowy. Nadal uparcie wpatruję się w kolejne progi gitary, starając się nie zepsuć piosenki.
Mama podchodzi za fotel i kładzie mi ręce na ramionach.
- Chris śpi - mówi.
- Dobrze.
Powstrzymuję się od kąśliwej, bezsensownej uwagi. Droga do hotelu rozpoczęła się dwie minuty temu. Christine zaprowadzono do łóżka Rylanda, a reszta zespołu również postanowiła skorzystać z kilkunastu minut i spędzić je na drzemce.
Jak zwykle jednak ja muszę być tym dziwnym, więc wróciłem do dziennego i siedzę z gitarą, starając się odpędzić od siebie myśli. Nie powiedziałbym, że jest to proste.
Czuję palce mamy we włosach, a zaraz po nich grzebień. Tak. Przyjemny dreszczyk rozlewa się po moim karku, odkładam Lunę na kolana.
- Synku, dobrze się czujesz? - pyta Stormie, nie przestając rozczesywać kolejnych pasm.
- Mhm - mruczę.
Czuję się jak kot smyrany pod bródką. Nogą nie macham, bo jeszcze gitarę zrzucę.
- Jesteś zły?
- Nie, dlaczego?
- Na Rikera.
Czy jestem zły na Rikera? Każdy ma prawo się zakochać. Nawet w dziewczynie młodszej od siebie o pięć lat. "Kochasz, kogo kochasz", jak to cytują fani.
Nie jestem na niego zły. Ja po prostu nie rozumiem, jak mogłem być takim idiotą.
- Nie - odzywam się w końcu. - Nie widzę powodu. Poza tym... Mamo, nie rozmawiajmy o tym, dobrze? Nie mam dzisiaj do tego głowy, to raz. Dwa, nie bardzo jest o czym rozmawiać. Po prostu musimy bardziej uważać na nasze zachowanie, żeby nie skrzywdzić Chris.
Mama nie odzywa się przez chwilę, wciąż przeczesując moje włosy, aż w końcu pochyla się i obejmuje mnie rękoma. Nie odrywam błędnego spojrzenia od pustej przestrzeni, splatam swoje palce z palcami rodzicielki.
Czasem człowiek potrzebuje się poczuć tak, jakby miał pięć lat. I niezależnie od tego, w jakim jest wieku, zawsze będzie potrzebował matki. Zawsze. Choćby się tego wypierał całym sobą, to w głębi serca wie, że nic nie da mu tyle radości, co matczyny uścisk.

Wchodzę do części sypialnianej, wciąż pogrążony w pustce. Próbuję myśleć, ale moja głowa nie zawiera w sobie nic, oprócz tornada słów, które nieprzerwanie krąży, nie dając wyłapać z siebie sensu.
Riker siedzi na podłodze, opierając się o swoje łóżko. Uparcie wpatruje się w przedział, który należał do Rocky'ego, ale zamienił się z Rylandem, więc koniec końców leży w nim teraz Chris. Brat obejmuje nogi rękoma, na jego ramionach widać napięte mięśnie, a szczękę, którą ułożył na kolanach, ma zaciśniętą.
Nie podnosi głowy, gdy staję obok niego. Spoglądam na zasłonięte kotarą łóżko.
- Zaraz będziemy w hotelu - mówię tylko, zrzucając trampki ze stóp, i wspinam się do swojego przedziału, gdzie układam się przodem do ściany.
Po chwili słyszę westchnięcie Rikera, ale nie podnosi się ziemi.
Zmęczony brakiem snu i emocjami, które wypełniły ostatnie pół godziny, zasypiam.


***

Tak. Teraz będzie ciekawie. Podziękujcie pewnej reklamie, jednej z 3847138095612 pojawiających się gdzieś z boku na fejsbuku - podrzuciła mi pomysł na bloga C: A raczej na Rossa.
Krótki, kurna, ten rozdział. Ale no nic. Nie wiedziałam już, co dopisywać C': 
Dodaję, bo krótki. R16 w piątek/czwartek za tydzień.
Ach, parringi. Obstawiam przy nazwach Chross i Riris :3

RIKA, PISZ NOWY. :')










9 komentarzy:



  1. Ale ty potrafisz sobie nagrabić jednym, cholera, JEDNYM ROSSDZIAŁEM.


    Ty wredny śmieciu.
    ZDAJESZ SOBIE SPRAWĘ, JAK WIELKIE HEJTY NA MNIE POLECĄ.
    I TO W JAKIEJ RÓŻNORODNOŚCI.

    ''...aczkolwiek nie uważam, żeby perspektywy Rikera były bardziej rozbudowane. Zajmujesz się Rossem na równi, zdecydowanie. Martyna nie ma racji.''

    ''Povy Rika bardziej rozbudowane? Hahaha, i co z tego? I tak wolę Rika. Rika i Chris, tak naprawdę. Mówi się trudno, Raffy.''

    ''L0l no i c0 z tegoo że są są 8ardziej Rossbudowane (hah :* :d) ?! Masz problem ?! to sobie sama z nim radź, jest o wiele więcej zainteresowanym rikerr'em lolll''

    CZUJESZ TO?
    BO JA TAK.


    Dalej.
    Ja wiem, co ty nawywijałaś. I JA WIEM, ŻE TY WIESZ, ŻE JA ''RACZEJ WIEM''.
    JA WIEM NA PEWNO.
    KTO ZERŻNĄŁ DZISIEJSZE ''WSPOMNIENIE ROCKY'EGO Z SUCHARÓW Z FACEBOOKA?
    Ta pani c:
    *le celuje karabinem w ten Rikusiowy ryjek*


    .
    .
    .

    ''Oddałem ją. Oddałem Chris bratu.''
    Żeś się kurwa skapnął.
    Gratuluję refleksu szachisty. *clap clap*
    SZYSKO PRZEZ CIEBIE, KMIOCIE.

    Ja nie wiem, za co ty się mścisz.
    Ale wiedz, że ja też się zemszczę.

    ''Chris wtula się we mnie nieśmiało, a ja rozkoszuję się ciepłem jej ciała. Kątem oka dostrzegam odwracającego głowę Rossa. Nie ma najweselszej miny.
    Mimo to przytulam Christine mocniej i opuszczam powieki, słysząc głos stewardessy mówiący o starcie.''

    A ZA TO TO CIĘ UBICZUJĘ CHOLERA. CHOCIAŻBY SZNURKIEM OD ZABAWKOWEGO GWIZDKA.
    JDHF,HJSDkjalajdhfkjahsdfhjashjf.


    Sytuacja Chris to już w ogóle.
    CZYTAŁO SIĘ, KURDE, STRONKI O GWAŁTACH NA PRZERWACH, JA WIEM.
    Ja już nie mam siły się produkować.
    Jest godzina 6:37
    Zaraz muszę wyjść z domu.
    Ale co, mam jeszcze tyle możliwości do opierdzielania...
    Faaaaaaaaak.
    ''...na jej ż y c i e, tak naprawdę.''
    Jak już robisz tak jak ja, do między ''jej'', a literką ''ż'' powinny być dwie spacje.
    ''...na jej ż y c i e, tak naprawdę.''
    Inaczej, to źle wygląda.

    No i jeszcze jest przecie...
    Walić.
    Ja już idę.
    Ja już nie mam siły.
    Jeszcze nic, co byłoby bardzo niszczące, na tym blogu nie odwaliłaś, a ja już nie wyrabiam. D:
    Herbata mnie uspokoi.
    I TALU.
    TAK DOKŁADNIE.
    RYDELLINGTON NADCHODZĘ.
    <3


    Pozdrawiam nieserdecznie i z łoża wstawania o nieludzkich godzinach (chrzanić twoje dziwne usposobienia, dla mnie to jest środek cholera nocy polarnej).
    ~Raffy

    OdpowiedzUsuń
  2. o nie nie nie!!!! Chris ma być z Rikerem jasne?
    Rossa mam ochotę udusić!! więc ona nie może z nim być!!!
    poza tym...
    Riker oberwał ;c mój biedny mąż!!! ;c (a może niech będzie z kimś innym? Riker jest w końcu mój!!) Ty wredna kobieto jak mogłaś go uderzyć!!!
    Ross zaczyna myśleć, że się zakochał..ha ha ha...masz jeszcze czas!!
    Rocky jest jak zwykle głupiutki (i bardzo dobrze mój kochanku*.*) takiego go kocham i go nie zmieniaj ;)
    Ratliff to..Ratliff :) tyle wystarczy ;)
    Rydel...zaczęła traktować Chris jak siostrę :)
    a Stormie to bardzo mądra kobieta :D
    żądam więcej Marka i Rylanda!! (on mógł by być moim młodszym braciszkiem :3)
    wracając do Riker-Chris-Ross:
    Ross NIE!!! on niech sobie znajdzie inną (sławną) panienkę!!!
    Rikera zostaw dla mnie xD ale wtedy z kim będzie Chris?
    ona niech zostanie starą panną xD
    -
    -
    -
    taa...wiem że to niemożliwe ;c
    więc daj ją Rikerowi ale tylko na potrzeby opowiadania!!! ;)
    rozdział był świetny :D
    ale to już wiesz xD
    pozdrawiam <5
    ________________
    http://r5-miedzywymiarowa-szkola-herosow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde, nawet nie wiesz jak żałuję, że nie mogę dodać nagrania głosowego do komentarza. Bo nie ma słów, które opisałyby dźwięki, które właśnie wydobywają się z mojej buzi. To jest taki trochę ryk, takie wycie... Ale ciche, bo inni ludzie są w domu, a nie chcę, żeby mnie wysłali do wariatkowa.
    Zanim w ogóle zaczęłam pisać ten rozdział siedziałam z zaciśnietymi pięściami, patrząć gdzieś w sufit, wyjac tak dziwnie i po prostu próbując pozbyć się tego nagromadzenia emocji.
    No Spaaaaaaaaaaarow. CZEMU, CZEEEEEEEEEMU?
    Mam tego dość! Mam dość, nie mogę czytać o bólu, który wypełnia Ross. Jak mogłeś udawać, że jest okej, że Riker do niej podbija? Jak mogłeś, Ross! Spieprzyłeś.
    No weź, Sparrow. Niech on to naprawi. Nie mogę. Nie potrafię napisać jakiegoś sensownego komentarza, bo w głowie mam tylko 'CO ZROBIĆ, ZROBIĆ! ROSS MUSI BYĆ Z CHRIS'.
    EEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEUUUUUUUUUUUUUUUUUEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEUUUUUUUUUUUU(to jest moje wycie, ok?)


    Okej. Ogarniam się. To nie jest łatwe. Czekaj. Dwie minuty przerwy w pisaniu rozdziału, trzeba poczekać, aż emocje opadną.

    Może to głupie, ale naprawdę wróciłam do pisania komentarza po paru minutach. Okej, czuję, że jestem już w stanie coś sklecić sensownego. Choć gdy zaczynam myśleć o tej całej rossowej sytuacji, to znowu mi trochę hormony skaczą.
    Ale póki jest w miarę okej-piszę.
    No więc przykro mi, że Chris ma nadal takie napady. Ale przecież została zgwałcona, a nie obrzucona niemiłym spojrzeniem przez przechodnia w Orlando, ta? Z jednej strony cieszę się, że odepchnęła Rikera-no co? jestem za Chrossem-, ale z dugiej zdaję sobie sprawę, że zrobiła to tylko dlatego, że miała atak. No i z drugiej strony się nie cieszę, bo miała atak. A wiadomo, ze wolałabym by była zdrowa, nie?
    Chociaż... W sumie, nie wiem czy bym wolała. Znaczy lubię ją i dlatego życzę jej jak najlepiej, ale wiem, że z tym atakiem jest bardziej prawdziwa i blog będzie ciekawszy. No bo gdyby wszystko było już z nią okej, zadowolona szczęśliwa, ciesząca się każdą chwilą-umówmy się, to nie jest Fejkolandia, tylko życie, tak?
    Cieszę się, że Dells jest teraz koło Chris i nie czuje już do niej żadnej niechęci! Pochwalam!
    Stormie... Matko, jaka ta kobieta jest cudowna. Bije od niej takie ciepło i mądrość, że nawet jako tesciowa byłaby wspaniała. A przecież z reguły teściowej się nie lubi, tak tutaj by się nie dało jej nie lubić.
    Przykro mi z powodu Rossa.
    Gdy wszyscy mówią, że to Rikerowi ufa najbardziej... Gówno prawda... No dobra, może tak, ale nie jako chłopakowi, okej? Tylko, tylko.... Nie wiem. Ale nie, że miłość.
    Pierwszy raz nie zgodzę się z Ellem. Ell, jak mogłeś? Jesteś moim przyjacielem i jesteś idealny. Wspieraj więc Chrossa, a nie! Chris + Riker = nie para.
    Rossowi musi być ciężko słuchać, jak wszyscy tak mówią. To jego praca, by sie nią zajmować, ej.
    Mam nadzieję, że Chris zbliży się bardziej do Rossa i, że on też będzie miał okazję, by ją przytulić i wepsrzeć, gdy ta będzie płakać. No weź, proszę Sparrow, daj chociaż raz Rossowi taką szansę.
    Chcę, żeby Chris biła Rossa, a nie Rikera. You know what i mean.
    Ech... Czekam naprawdę, naprawdę, naprawdę niecieprliwie!
    I ej, Raffy, ja Cię za to nie hejtuję. Też kibicuję Chrossowi!
    A co do rozdziału-owszem trochę krótki, ale wzudził we mnie niesamowicie dużo emocji. Jeden z tych, które najbardziej przeżywałam. Więc krótki, ale bardzo dobry i treściwy.
    Proszę, Sparrow, daj Rossowi szansę :c
    I cieszę się z takiego długiego pov(pova?) Rossa!

    + dobrze, mamo, postaram się napisać! Słowo honoru!

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytając wyłapałam sobie dużo złotych myśli, o których koniecznie chciałam ci wspomnieć w komentarzu. ALE ZNAJĄC MNIE I TAK WSZYSTKO ZAPOMNIAŁAM.

    Anyway. Jadziem.
    KIEDYŚ POD JAKIMŚ ROZDZIAŁEM RAFFY (POZDRAWIAMY. DZIECI, POMACHAJCIE DO TELEWIZORKA) NAPISAŁA CI COŚ W STYLU: ZA POV ROSSA NA POCZĄTKU DOSTAJESZ (TEN LEGENDARNY) CHLEB Z CUKREM.
    I zaczynając ten rozdział od razu mi się to przypomniało :') JA CI DZISIAJ ZA JEGO POV MOGĘ DAĆ 4 BOCHENKI I 4 KILOGRAMY CUKRU. PASUJE?
    Chociaż nie. Zabieram jeden bochenek. I wszystkiemu winien Rocky. PRZYPOMNIAŁAŚ MI O SONDZIE, KTÓRĄ MUSZĘ ZROBIĆ.
    A CHU MNIE OBCHODZĄ WASZE PROJEKTY, JA MUSZĘ JECHAĆ PO BUTY.
    Sprzedawcy, szykujcie się. TAK, ZNOWU ZROBIĘ BURDEL.

    SZZZZZZZZ. ZAMKNIJ RYJCA, NIEPI.
    Riker na nas czeka.
    KAKAUKO.
    KAKAUKO.
    KAKAUKO.
    UWIELBIAM CIĘ.
    TAK?
    TAK.

    Nie.
    Nie do końca.
    JA JUŻ TAKA ROZRADOWANA CIESZĘ RYJA, ŻE MI TU ŁADNIE I CZULE RIRIS SZYKUJESZ...
    A.TU.TAKIE.COŚ
    Napad lękowy. sziit.
    Trauma. No tak.
    LYNCHOWIE LYNCHAMI ALE BÓSTWA NIE ZAWSZE POMAGAJĄ.
    oh, wait.
    Tu będzie piękna złota myśl.
    "Dla Lyncha nie ma rzeczy niemożliwych."
    AMEN.
    CHĘTNIE BYM TO NAWET DO SIEBIE WPIERDZIELIŁA. SZKODA, ŻE NIE MA TAM LYNCHÓW :')

    czekaj. sekunda.

    *nieokreślona ilość czasu, i tak nikt nie mierzy*

    O. JESTEM.
    ZGADNIJ PO CO BYŁAM.
    .
    .
    .

    PFFFF. NIE. WYJAZD PO ELLA I UPROWADZENIE GO JEST ZAPLANOWANE DOPIERO NA NASTĘPNY TYDZIEŃ.
    ZIELONA HERBATA.
    TAAAK.

    Teraz mogę w spokoju dokończyć to bezsensowne paplanie.
    ROSS. CHŁOPIE, NIE WZBUDZAJ WE MNIE WSPÓŁCZUCIA. Ta, ja wiem, że ty zawsze musisz być zakochany :') ALE TERAZ SIO.
    RIKER JEST PO PRAWEJ STRONIE SZABLONU I MI SIĘ BARDZIEJ RZUCA W OCZY.
    HA!
    ANIA DAJE NAM ZNAKI.
    BĘDZIE RIRIS :>>
    Yes?
    Yes.

    no i szuper.
    CZYMAJ SIĘ ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaki boski rozdział *o* Cieszę się,że masz pomysł na Rossika :D Czekam, czekam ! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiedziałam, że on coś za szybko i zbyt łatwo oddał Chris Rikerowi. Po prostu to czułam. Historia byłby zbyt prosta, banalna i łatwa gdyby tak wyszło. To znaczy wiesz, ja nic nie mam do takich historii (w końcu sama piszę coś z takiego gatunku), jednak tutaj coś takiego po prostu nie pasuje. Autentycznie wyobraziłam sobie Rocky'ego w łazience z długopisem i pytającym o to wszystko do pracy domowej. Ciekawy widok, nie powiem, że nie :) I kiedy już każdy sądził, że Chris dochodzi do jakieś, minimalnej równowagi, pojawia się napad lękowy. Łzy, strach, ból. Okropieństwo.Widzę jak każdy cierpi i jak bardzo chce jej pomóc, ale jeszcze wiele przed nimi nim dziewczyna uśmiechnie się szczerze, z prawdziwym szczęściem i bez udawania.

    Rada dla wszystkich: nie wchodźcie w tumblr, kiedy macie komentować, bo pisanie go zajmie Wam wieczność. Och i nie włączajcie żadnej gali. Cóż, mam włączoną zarówno kartę z tumblr, jak i oglądam galę MTV EMA. Yaay! :D

    Ściskam Cię mooooooooooocno, Sparrow!

    - matrioszkaa! :) x

    OdpowiedzUsuń
  7. Wooo!
    Dawno mnie tu nie było ;D

    Tsaa, jest 3 w nocy, a Jane zabrała się za czytanie. Jak kto lubi, c'nie?;)
    Nie zważając na fakt, że moj wystrachany młodszy brat śpi tu obok mnie i cały czas wali mnie łokciem w ramię, staram sie napisać jakiś sensowny komentarz xD


    Soo. Słuchawki Rossa mają na imię Hope. Nie, wcale nie dziwne. Mówi dziewczyna, która nazwała swój telefon "Ariana" xD Anyway, Chriss ma jakiś napad? Lel, ja taq czytam i nagle takie WHAT?!
    Ja zwykle uspokajam ludzi plaskaczem. Chyba pierwszy raz by nie poskutkowało, gdybym była facetem xD wyobeaziłam sb Chriss rzucającą w Rossa talerzami . Bezcenne xD
    Co do couplingu, bardziej pasuje Riker i Christine. On sie wydaje bardziej odpowiedzialny, a Ross taki troche rosspuszczony. No co zrobić? Takie odnosze wrażenia. E tam, znajdzie kogoś innego.
    Poza tym nie to żeby coś, ale zauważyłam, że Christine jest dla nich zbędnym balastem. Ja wiem, że bez niej nie byłoby tej historii, ale tak czy siak jest troche uciążliwa, chociaz z jednej strony pokazuje dobrą stronę Lynchów. Nie są obojętni na problemy innych. To dobrze o nich świadczy.
    Co tam jeszcze? Haha. Wyobraziłam sobie Stormie czesącą Rossa. Jejciuu, sama bym chętnie rozczesała te długie pasma naszego goldena xD
    Rocky i kacze opowieści z domu Lynchów . Nie no, wymiatasz !! XD
    On jest chyba najweselszą postacią w całym opowiadaniu. Legam prrzy jego tekstach xD
    To do nexta ;D

    Lokowanie produktu xD
    angels-and-demons-raura.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Po prostu kocham twojego bloga. Jest idealny według mnie. Mam pytanie: Skąd bierzesz takie teksty np.Czasem człowiek potrzebuje się poczuć tak, jakby miał pięć lat.... Jeśli sama piszesz to po prostu cudowna jesteś, a jeśli z jakiejś stronki to dawaj ją, są nie które takie piękne, że aż zapisuję sobie na kompie. Czytam każdy cytat codziennie i daje mi bardzo dużo do myślenia. Jesteś niesamowita.

    OdpowiedzUsuń