- Puść!
- Przeproś!
Wytrwale trzymam w
uścisku chude nadgarstki Chris, przyciskając je do wilgotnego piasku.
Jestem cały mokry, podobnie jak i ona, a na dodatek utytłaliśmy
się w mule.
- Złaź ze mnie,
gnomie! – śmieje się dziewczyna, próbując kopnąć mnie kolanem
w plecy, ale ja wyginam je w łuk, unosząc się lekko nad jej
biodrami. – No już!
- Przeproś! –
powtarzam tylko i macham głową, odgarniając grzywkę z oczu.
Mimowolnie mój wzrok
dostrzega odchodzącą w stronę drzew, skuloną Rydel. Idzie
szybkim, nerwowym krokiem, gubiąc stopy w piasku, ale nie przystaje.
Nagle orientuję się,
że Chris wyrwała się już z uścisku i powoli wyczołguje się
spode mnie z uśmiechem zwycięstwa.
- Ha, słaby jesteś! –
chichocze, ale zaraz przerywa. Patrzę na nią, pojmując, że myśli
wyleciały mi z głowy, jakby mi ktoś przepłukał czaszkę kwasem.
– Co jest?
- Ja… - Spoglądam w
stronę palm, gdzie dostrzegam już tylko różową koszulkę Dells.
Christine odwraca głowę i podąża za moim wzrokiem.
- Idź – mówi tylko
i poprawia mi włosy, które ponownie opadły mi na oczy. Przydałoby
się je podciąć.
- I tak cię dorwę –
rzucam jeszcze z uśmiechem i podnoszę się z ziemi, a niemal równo
ze mną podnosi się też dziewczyna.
Otrzepuję się z błota
na ile się da, po czym truchtem biegnę w stronę drzew, słysząc
jeszcze z boku jęki i mruczenie Rossa.
#Riker
Zanim zdążam
zareagować na ucieczkę Delly, widzę wstającego z wody Ella. Coś
w głowie mówi mi, żebym pozwolił mu iść. Chłopak biegnie za
moją siostrzyczką, a ja wracam wzrokiem do Chris. Szatynka,
spoglądając za Ratliffem, otrzepuje się z mułu i rusza w naszą
stronę.
- Co? – pyta, gdy
cała nasza trójka patrzy na nią z uśmiechami.
- Dziwna jesteś –
stwierdza Rocky, przerzucając kamyczek z ręki do ręki.
- Odezwał się
przykładny obywatel gatunku zdrowych psychicznie – prycha Chris i
siada obok szatyna.
- Ja, proszę ciebie,
nie tarzam się w mule z Ellem jak psychopata.
- No jasne, że nie –
wtrącam, zaczesując palcami grzywkę do tyłu. Ross robi to samo,
ale jego włosy pozostają w pozycji, w jakiej je zostawił.
Farciarz. – Ty się tarzasz na trawie, w kisielu, zupie pomidorowej…
- …w kapuście,
keczupie, fontannie z czekolady… - kończy za mnie wyliczać Ross i
obydwoje wybuchamy śmiechem.
Rocky taplający się z Ellem w fontannie czekolady to wydarzenie, którego nie sposób
zapomnieć. A na pewno nie zapomni go nasza kuzynka, która wtedy
właśnie obchodziła hucznie swoje dziesiąte urodziny. Dosłownie hucznie, ale to już inna historia z udziałem Coca Coli.
Chris chichocze i rzuca w Rocky’ego patyczkiem.
- Hej, smerfie, czego
się czepiasz – burczy szatyn. – Wygrywam, jakbyś nie zauważyła.
- Boję się reszty
kategorii twoich konkurencji. – Dziewczyna wystawia mu tylko język
i śmieje się perliście.
- A idź…
Przechylona na bok
głowa Christine wywołuje ciepło w moim sercu. Jej nabierające
kolorów policzki napinają się słodko pod wpływem szerokiego
uśmiechu, aż sam się uśmiecham. Nasze spojrzenia się spotykają, czuję napływające na twarz rumieńce. Odwracam się więc w stronę
oceanu.
Widzę ten jej uśmiech
coraz częściej, gdy zamykam oczy.
#Ratliff
- Rydel! Daj spokój!
Ała…
Masuję łokieć,
którym zaryłem o pień palmy, i ruszam w dalszą pogoń za Dells.
Dziewczyna stawia twardo kolejne kroki, nawet nie zwracając na mnie uwagi,
mimo że wypowiadam jej imię już piąty raz.
- Stój! – Wysilam
się na groźniejszy ton, choć tego nie chcę.
Ku mojemu zaskoczeniu
Delly staje gwałtownie i szybko się odwraca. Również przystaję,
zaledwie parę kroków od niej. W jej oczach maluje się smutek, po
delikatnej twarzy bez niepotrzebnego makijażu spływają kolejne
łzy.
- Hej, nie płacz… -
Podchodzę do niej powoli, ale ona cofa się o krok, obejmując się
ciaśniej rękoma.
- Zostaw mnie – mówi
ledwo dosłyszalnie, ale twardo.
Nie powiem, że nie
jestem zaskoczony tonem jej głosu.
- Rydel, co się
dzieje? – Rezygnuję z wykonania kroku, skupiam się na spojrzeniu
dziewczyny, który zresztą lustruje całe otoczenie, tylko nie mnie.
Adnotując do miejsca,
w którym jesteśmy – to nieduży zbiór słynnych, kalifornijskich
palm, ulokowanych obok ‘naszej plaży’. Tutaj się bawi w berka gryzionego, którego nazwa zresztą pochodzi od krótkiej historyjki z życia Rossa, w chowanego (nigdy nie wychodzi, ciekawe, dlaczego…)
i inne przepychanki. Aktualnie służy on Rydel jako unieruchomienie
mnie w tym slalomie, pomagając jej w ucieczce.
- Nic – burczy Del,
opuszczając głowę.
- Dells. – Wymawiam
jej imię spokojnie i krótko. – Dells, ja cię znam. Ty się tak
nie zachowujesz. No już, powiedz. Od tego masz przyjaciela.
- Jakiego przyjaciela?!
– wybucha nagle, a ja się czuję jak w tym momencie w kreskówkach,
gdy pan A krzyczy na pana B, i panu B wszystkie kłaki uciekają do
tyłu pod wpływem podmuchu wiatru wydostającego się z rozwartej na
maksa paszczy pana A. Jaka metafora, kurczę. – Mój przyjaciel ma mnie
kompletnie w dupie! – warczy już ciszej.
Odwracam głowę,
upewniając się, czy aby na pewno nie mamy jakiegoś niechcianego
towarzystwa.
- Rydel, o co ci
chodzi? – pytam w końcu.
Naprawdę nie bardzo
wiem, o co chodzi. Nie przypominam sobie, żebym ją czymś uraził,
obrzucił budyniem, pociął sukienki czy wypchał jej poduszki
żelkami.
- O co mi chodzi? –
syczy, w końcu patrząc mi w oczy. Ała. – Pytasz, o co mi chodzi?
O Chris mi chodzi.
Chris? Dobra, muszę
młodej wbić do głowy, że wypychanie poduszki Del żelkami to
jedna z rzeczy, które wywołują w niej furię pudla.
- Co Chris? – Próbuję
wytrzymać jej coraz bardziej wściekłe spojrzenie.
- Oddech, Rydel,
oddech. – Blondynka przeciera twarz dłonią i uśmiecha się
ironicznie. – Odkąd pojawiła się Chris, nagle się ode mnie…
To znaczy… - zacina się. – Zacząłeś ją traktować i nosić
jak księżniczkę, nasze relacje opadły. Nie widzisz tego?
Co?
Halo.
Mamo?
- Rydel… - Tylko tyle
udaje mi się wykrztusić.
To zadziwiające, jak parę słów potrafi zadziałać na zachowanie człowieka.
Dziewczyna patrzy na mnie z wyrzutem,
uśmieszek znika z jej twarzy.
Czy nasze relacje
opadły? Jakoś tego nie czuję. Chyba.
- Rydel, o czym ty
mówisz? – wypalam. – Nic się nie zepsuło, jest jak było i…
- Jest jak było?! –
Oczy blondynki zaczynają przypominać oczy przestraszonego lemura. -
Wiesz, nie miałam pojęcia, że serio jesteś taki głupi – warczy
jeszcze na odchodnym, po czym odwraca się gwałtownie i prawie
biegiem rusza dalej w ścianę drzew, w kierunku znajdującej się za nimi drogi.
Chcę ją zawołać,
ale nie mogę. Głos więźnie mi w gardle. Nawet nie wiem, dlaczego.
Przecież nic się nie
stało. Prawda?
Rat, debilu.
Oczywiście, że się stało.
Wygląda na to, że nie tylko Chris ma problem z Lynchami.
#Riker
Podnoszę się szybko z mułu, słysząc pisk Chris, jednak nie zdążam zareagować - dziewczyna wpada na mnie z rozmachem po nieudanej próbie hamowania i oboje lądujemy w wodzie.
- Uch... - Podnoszę się z mokrego piachu, nieudolnie wykręcając kręgosłup w celu naprostowania go po upadku.
Szatynka, zsunąwszy się ze mnie z chichotem, staje na równe nogi, otrzepując piasek z getrów.
- Wybacz - śmieje się i rozgląda dookoła. Kilka metrów za jej plecami widzę nadchodzącego Rossa. - Shor mnie gonił i... Oj!
Dziewczyna znika tak szybko, jak się pojawiła, zostawiając mnie w lekkim osłupieniu.
Porzucam próbę, kolejną zresztą, zmycia z siebie piachu. Za to wychodzę z wody i stawiam parę kroków w stronę drzew.
Przede mną przebiega Rocky, a z prawej strony widzę podążających z nim Rossa i Mathers.
Siedem dni. Tydzień.
Christine się zmieniła, na lepsze oczywiście. Mówię tu głównie o jej wyglądzie. Christine, którą zobaczyłem w autobusie w Orlando, różni się od tej, która właśnie wskakuje na plecy mojemu młodszemu o trzy lata bratu.
Zamiast wykrzywionej w bólu twarzy jest uśmiech.
Zamiast ledwo uchylonych powiek są iskierki w oczach.
Zamiast pokiereszowanego ciała, ledwo trzymającego się w pionie, jest energiczne, choć nadal chude.
Nie znika za to z niej łatka "pokrzywdzonej", delikatnie ujmując. Traktuje się ją delikatnie, ale w ciągu paru dni wkręciła się w naszą rodzinę, a tutaj nie zawsze jest delikatnie, czego przykładem jest Rocky z Mathers na plecach próbujący dogonić Rossa.
Dzieci, jak matkę kocham. Co nie znaczy, że się nie przyłączę zaraz z powrotem to tego berka bez zasad.
Zaczesuję palcami włosy do tyłu i spoglądam w stronę lasku. Jak na zawołanie wyłania z niego Ratliff.
Wychodzę mu naprzeciw, za jego plecami jednak nie widzę siostry, którą spodziewałem się zobaczyć.
- Poszła do domu - Ell uprzedza moje pytanie, gdy w końcu przystajemy krok od siebie. Minę ma nie najszczęśliwszą.
- Czemu? - Patrzę na niego z nieukrywanym zaskoczeniem i niezrozumieniem. - Ell, co jest?
Rat spuszcza głowę i przesuwa dłonią po wilgotnych włosach.
- Riker... - Zerka na mnie smutno. Smutny Ell? Apokalipsa. - To tylko... Załatwię to, okay? Po prostu muszę z nią pogadać.
O czym?
- Okay. - Kiwam głową. - Nie wnikam, Rat, ale ufam ci. Nie chcę żadnych kłótni w zespole.
Ellington patrzy na mnie przez chwilę, jakby chciał coś powiedzieć, ale najwyraźniej rezygnuje, bo tylko przytakuje, odwraca się powoli, zerkając w stronę roześmianej Chris i mrucząc coś o autobusie, po czym odchodzi w stronę drzew.
A, autobus. No tak, przyjechaliśmy tu moim autem, więc zarówno Dells jak i teraz Ell muszą podjechać do domu autobusem. Spacerek też nie szkodzi, żeby nie było.
Odprowadzam go wzrokiem, aż znika wśród palm, po czym spoglądam na ganiającą się trójkę. A właściwie dwójkę.
Ross przystaje obok mnie.
- Co z Del? - dyszy, schylając się i opierając dłońmi o kolana.
- Nie wiem. - Wzruszam ramionami. - Choć podejrzewam, że nie chodzi tutaj o złą pogodę.
- Ratliff? - zgaduje brat. Prostuje się i patrzy na mnie jednoznacznie.
- Zobaczymy - mówię tylko i uśmiecham się.
- Oby się wszystko ułożyło, dzisiaj mieliśmy zrobić seans fi...
Kątem oka widzę biegnącą w moją stronę Chris.
Blondyn od razu przerywa zdanie, zrywa się do biegu i znika mi z pola widzenia.
- Berek! - pisk dziewczyny rozchodzi się po moim umyśle jak najpiękniejsza nuta.
No tak, zapomniałbym.
Zamiast zgwałconej dziewczyny, której jest mi szkoda, jest zgwałcona dziewczyna, w której się zakochałem.
Powinni zakazać słowa "zgwałcona". Jest straszne.
#Ratliff
Okay.
Po raz pierwszy, odkąd znam Lynchów, tak ciężko jest mi zapukać do drzwi ich domu. Tak więc po kilkuminutowym kursie autobusem, stojąc jak ostatni na planecie koala na kafelkowanym progu, wpatruję się w białe drewno i próbuję wymyślić możliwe scenariusze, które mogą mieć miejsce. To znaczy, o ile w ogóle wyciągnę rękę z kieszeni ubrudzonych szortów.
Dells jest na mnie zła; domyślam się, że to przez Chris. Nie bardzo jednak rozumiem, co to ma do naszej relacji. Przecież jesteśmy przyjaciółmi od lat, a Christine po prostu przyłączyła się niejako do naszej grupki.
Ale czy tylko o przyjaźń tu chodzi? Od znaczącego poranka w Orlando, gdy Stormie i Mark zadecydowali o dłuższym pobycie Mathers w naszym towarzystwie, minął ponad tydzień i od tej nocy właśnie Rydel zachowuje się inaczej. Stała się... zazdrosna?
Tak, to chyba dobre słowo. Utrzymywała jako takie relacje z szatynką, ale nie wkładała w to serca tak, jak to ma w zwyczaju w innych przyjacielskich stosunkach. Rzadziej ze mną rozmawia, rzadziej rozmawia z kimkolwiek.
Koniec. Sam do niczego nie dojdę, muszę z nią pogadać. Zależy mi na niej i nie chcę stracić tak dobrej przyjaciółki.
Biorę głęboki oddech i wysuwam dłoń z kieszeni.
Kolejne drzwi. Stormie spogląda jeszcze na mnie ze schodów, uśmiecha się krzepiąco i wraca na dół do kuchni. Wlepiam wzrok w różowe RYDEL złożone z prostych, metalowych literek maźniętych złotym i różowym lakierem na przemian.
Mrucząc coś o łasce boskiej i życiu pozagrobowym wśród żelkowych bogów, stukam w jasne drewno.
- Czego? - Zza drzwi dochodzi cichy warkot. Zgaduję, że Del siedzi tuż za ścianą.
- To ja, Ell. Możemy pogadać?
Chwila ciszy. Przeczesuję włosy palcami, wytrzepując z nich przy okazji resztki piasku.
- Nie.
- Del, cholera jasna, dajże spokój! - mówię coraz głośniej i naciskam klamkę. Zamknięte. - Nie możemy porozmawiać jak ludzie?
- Z głupimi nie gadam.
- Tak, to samo mówiłaś w The Rage - przypominam jej z chichotem, ale zaraz poważnieję. - Rydel. No już, otwórz te...
Nagłe uderzenie o ścianę, szarpnięcie za klamkę i w drzwiach pojawia się zapłakana Dells.
- Chryste, Delly - udaje mi się wykrztusić. - To znaczy...
- Gadaj szybko i zostaw mnie - syczy.
Taką Rydel widuje się równie rzadko jak śnieg w Miami.
- Wpuść mnie. - Stawiam krok do przodu, patrząc na blondynkę wyczekująco.
Dziewczyna odsuwa się niechętnie, ale zaraz chyba zmienia zdanie, bo gdy tylko przekraczam próg pokoju, popycha mnie w pierś.
- Wyłaź.
- Och, zamknij się! - Chwytam ją w pasie i okręcam tyłem w stronę drzwi, popychając tym samym na ścianę. Przyciskam nadgarstki Del do jej boków i wracam spojrzeniem do otwartych szeroko w wyrazie zdziwienia, zapłakanych oczu. - Tak. Teraz możesz mówić.
***
Nie żeby coś, ale starałam się stworzyć parę akapitów, które nie uwzględniałyby jedynie Chris. Nie wyszło :'')
Krótko, trochę luźno. Zarówno blogowi jak i mi należy się parę lekkich rozdziałów, don't you think? I wam też, of course. C:
Krótko, trochę luźno. Zarówno blogowi jak i mi należy się parę lekkich rozdziałów, don't you think? I wam też, of course. C:
Z czystym sumieniem mogę wam polecić [tego] bloga. Matrioszko, żeby ci na myśl nie przyszło się odwdzięczać, czy coś xD
/VIDEO NA VEVO Z RIKEREM.
Huhuhuh, pierwsza.
OdpowiedzUsuńZaraz, pierwsza?
Muszę odświeżyć bloggera.
*sekundy później*
No nie spodziewałam się, że kiedykolwiek mi się to uda. No ale uczę się od mistrzów. C:
Wienc.
RYDEL. Coś ty zrobiła z RYDEL?!
TAKI Z CIEBIE SADYSTA? TAK?
Gratuluję. :') Są postępy :')
Wreszcie o niej coś więcej napisałaś. Śmiem twierdzić, że nieco ją olałaś. No ale teraz to nadrabiasz. Nareszcie, no.
DALEJ. CHRISTINE.
Fajnie, że się zmienia. Taka wesoła, uśmiechnięta, ładna, pewna siebie... Tfu. NIE.
NIE RÓB MI TEGO.
Swoją drogą, strasznie szybko nastąpiła ta zmiana. Nie żeby coś, ale to takie trochę nierealne. W sensie, że większość osób do pozbierania się po czymś takim potrzebuje psychologa, a może nawet i psychiatry. Chyba rozumiesz o co mi chodzi.
RIKER.
Wszyscy kochamy jego włosy <3 Nie wpędzaj go w kompleksy, jasne? JASNE?
On musi być z Chris, jasne?
Tak, kibicuję ich paringowi, który niewiemjaksięnazywaaletoszczegół.
Wybacz, Ross. Są dla Ciebie ładniejsze dziewczyny. ;>
Chyba znasz już moją sadystyczną stronę. Tym razem znów ją ujawniłam. I'm so sorry.
Przyzwyczajaj się, że będę robić to częściej. TAK.
Do następnego, Kapitanie.
Ekhem. Sprawdzę tylko, czy nadal jestem pierwsza.
*kilka sekund później*
Tak, nadal pierwsza. Yeah! Muszę to kiedyś powtórzyć.
Pozdrowienia, Sparou.
Tfu, właśnie zobaczyłam błąd.
Usuń"Wybacz, Ross. Są dla Ciebie ładniejsze dziewczyny. ;>"
Przepraszam, ale taki jest skutek nieczytania tego, co się pisze. NIE RÓBCIE TEGO TAK JAK JA. RADZĘ WAM.
Korygując: "równie ładne". Tak, lubię Chris, żeby nie było.
Pozdrawiam, Sparow.
Again.
Wiedziałam, że mnie nie zawiedziesz! Po tym paskudnym dniu, uciekaniu przed upierdliwymi Arabami i powtarzaniu miliard razy "Panie Instruktorze, muszę zwymiotować!" rozdział, w którym jest tak dużo Ratliffa i tak mało Chris, jest balsamem dla mojego obolałego serduszka! <3
OdpowiedzUsuńNie jestem w stanie wykrzesać z siebie nic więcej, także żegnam i idę zdychać dalej.
W KOŃCU KTOŚ WYSŁUCHAŁ MOICH PRÓŚB I MODLITW. :')
OdpowiedzUsuńCAŁY DZIEŃ BŁAGAM O NOWY ROZDZIAŁ, A TYMCZASEM JAK NA ZŁOŚĆ NIKT NIC NIE DODAJE, PRÓCZ DWÓCH POSTÓW POD TYTUŁEM "ROZDZIAŁ NASTĘPNY POJAWI SIĘ W LISTOPADZIE". SERIO? O.O
A TU TAKA MIŁA NIESPODZIANKA, BO BOOM, DWA NOWE ROZDZIAŁY NA RAZ W PRZEDZIALE CZASOWYM (CO DWIE MINUTY *__*).
TO TAK, COŚ O ROZDZIALE RZECZ JASNA.
CZYLI, ŻE RYDELLIGNTON?
WIĘC CHYBA NICI Z DŁUGIEGO I KREATYWNEGO KOMENTARZA. XD
A MOGŁO BYĆ TAK PIĘKNIE.
UHHH, BŁAGAM NIE RÓB RYDELLINGTON.
PRZYJAŹŃ JEST TAKA PIĘKNA, NIECH TAK POZOSTANIE.
BŁAGAM.
Co do dalszych perypetii, już sama nie wiem co bym chciała w sprawie Chris. Z jednej strony chciałabym, żeby była z Rossem, ale z drugiej, że Riker równie do niej pasuje cholera jasna.
ACZKOLWIEK.
Uważam, że plan i wszystko siedzi już w Twoim mózgowiu, więc pewnie już nie mam co się produkować i pisać kto byłby lepszy, bo pewnie klamka już zapadła, drzwi trzasnęły i się zatrzasnęły. Amen.
Ale, czekam na dalszy rozwój wydarzeń.
PRECZ Z RYDELLINGTON ;_____________;
DZIĘKUJĘ, DO WIDZENIA. c:
Riker i Chris mają być razem!!! proooooooszę :3
OdpowiedzUsuńrozdział był świetny :)
szczerze mówiąc to Rydel mnie tutaj wkurzyła...biedny Ratliff
Rocky jak zwykle jest słodki :3
a Ross....to Ross, on nie pasuje do Chris :)
czekam na nexta i pozdrawiam :D
TAK, WIEM, ŻE PRZYCHODZĘ PÓŹNO.
OdpowiedzUsuńAle przeczytałam błyskawicznie, zaraz po twojej świeżutkiej informacji. (Mnie to by trzeba było o wszystkim tak bezpośrednio informować.)
Lećmy z tym koksem.
CZYŻBY RIKUŚ LUB TEŻ INNY OSOBNIK MIAŁBY NIE ROZWIĄZAĆ SYTUACJI NA LINII RYDEL - RATLIFF? Bo przecież nie dyskryminujmy innych, Rocky też może mieć przebłyski inteligencji.
ALE TY CHCESZ ZAŁATWIAĆ SPRAWY BEZPOŚREDNIO C;
OF COURSE.
Ell - człowiek sukcesu. Nieważne, że nie wie, że ze skarpetek nie robi się żelków, (coś ze mną niedobrze) wyjaśni całą sytuację.
OSTATNIA SCENA BYŁA TAKA...
NI WIM, JAK TO NAZWAĆ XD
Chwila...
ZROBIŁAŚ Z ELLINGTONA TAKIEGO... OEFJHDFSDFJDNFUISDHFJS <333 Stanowczo pt. "Nadgarstki do ściany, moje oczy wlepione w twoje i gadaj", czyli klasycznie.
PLUS ANIA.
Szczena jak i zakuńczenie było niczym kakałko, o którym już ci mówiłam *----*
TERA SŁYSZĘ DOBITNIE GŁOSY INNYCH CZYTELNIKÓW: NIE RÓB RYDELLINGTON.
Ja nie jestem ani za, ani przeciw. Nie wiem.
Ale wiem jedno:
TO, ŻE ANIA COŚ PIERDALNĘŁA W JEDNYM ROZDZIALE, NIE ZNACZY, ŻE ZROBI TO W NASTĘPNYCH.
JEJ UMYSŁ, MOI DRODZY, JEST NIEPRZEBYTYM OCEANEM NIEPRZEWIDYWALNOŚCI + STADO PEGAROŻCÓW, DINOZAURÓW I CZEGO TAM JESZCZE CHCECIE.
Sądzę, że jak ktoś coś jakoś na tej planecie ma podobny umysł to TYLKO RAFFY. TRZA CHYBA SIĘ DO NIEJ UDAĆ PO INSTRUKCJĘ OBSŁUGI :')
O ILE NIE JEST ON BARDZIEJ POPIERDZIELONY, OCZYWIŚCIE :>
Jeszcze coś odnośnie rossdziału chciałam pieprznąć...
Już ci mówiłam coś o potencjalnym związku Rossa i Chris. Oni razem - NIE. Rikuś i Chris - JAK NAJBARDZIEJ.
RIRIS?
CO ZA GUNWO.
WYMYŚL JAKIEŚ NAZWY PARINGÓW DOBRE, BO TRZA ICH JAKOŚ NAZYWAĆ ;3
A tera przepraszam, ale idę znowu pogwałcić replay na Vevo z Ellem.
NIE BĘDZIE MNIE DO NASTĘPNEJ SOBOTY.
Może zacznę od tego, że kompletnie nie umiem komentować i moje komentarze są bez sensu.
OdpowiedzUsuńAnyway...
Rozdział jest genialny. Czytałam już wcześniej, ale tak mi wszystko powychodziło, że nie wyszło nic. Rozumiesz, co napisałam? Bo ja nie.
So...
To jest chyba jedyny blog, w którym nie ma Raury, a go czytam, ale to jest takie uzależniające! Masz genialny styl pisania, świetnie mi się to czyta.
Nie będę kontynuować tej bezsensownej wypowiedzi. Wszystko, co miałam napisać jest w komentarzach powyżej, dziewczyny mnie wyprzedziły ((':
Chcę nexta c;
Życzę weny, Cristal
Przepraszam, że przybywam z takim opóźnieniem. Wczoraj w szkole Wi-Fi złapało mi na chwilę, patrzę, o matko Sparrow dodała rozdział. Klikam. ''Połączenie przerwane, połączenie przerwane''. Pieprzyć to, mówię. Dla Ciebie to nawet mój pakiet inernetowy mogę wykorzystać. Włączam, łączę. I wiesz co? Połączyło! Potem już nie działało, ale chociaż rozdział przeczytałam. Okej, mówię, na tym srajfonie nie skomentuję bo to katorga, a chcę się rozpisać bo Rydel. Wrócę do domu to walnę komentarz na pół strony. I wiesz co? Wstawanie o 5.40 przez cały weekend sprawiło, że wróciłam do domu, zjadłam, usiadłam na kanapie i zasnęłam. Obudziłam się o 20:30, zjadłam kolację i wiesz co? Zasnęłam znowu ._. Tak kontruktywnie spędziłam czwartek, uhu.
OdpowiedzUsuńWięc dlatego komentuję dzisiaj.
Wywołują w niej furię pudla powiadasz? Cholera, Ryd nawet jako sfrustrowany pudel nie pozwala się nie kochać.
Przykro mi czytać, o tych emocjach Rydel. Cholera, w pewnym sensie ją rozumiem. Mówię w pewnym, bo nigdy nie spotkałam takiego zajbistego faceta jak Ell i nie byłam zakochana. Ale trochę rozumiem, bo wiem jak to jest, gdy czujesz się odrzucona. Gdy Ci na kimś zależy, a nagle zjawia się ktoś inny-miły, niby czemu miałoby się go nie lubić? Ale jednak się go nie lubi, bo kradnie Ci Twoją oazę. Cholera, biedna Rydel.
Niby nic sie nie stalo, no bo niby co Rat zrobił? Ale kurde, stało się. Nie będę urkywać, że relacja Rata i Chris jest przeze mnie ubóstwiana, ale rzeczywiście mniej czasu poświęca Delly. (btw. kocham przezwisko ''dells' :3). Hm... Może nawet ne tyle co mniej, ale więcej spędza go z Chris. Co mi się z jednej strony podoba, a z drugiej nie jest do konca dobrze.
Wiem, że on nie wie, że robi coś źle. No bo w sumie nie robi. Ale kurde, jesteśmy ludzmi! I zawsze coś jest źle, bo jesteśmy pieprzonymi, niedoskonałymi istotami, które krzywdzą nawet jak robią dobrze. I są krzywdzone nawet gdy nie dzieje się nic specjalnie złego.
Najbardziej przykre jest to, że nadchodzi moment w którym Dells już nie będzie w stanie ukrywać swoich uczuć. Tak mi się wydaje. Bo gdy nie było zadnej dziewczyny wokół, mogla sobie wmawiać, że Rat to tylko frendsiak. Ale teraz, jestem pewna, że ta głupia kobieca część jej umysłu, która niestety nie zniknie u żadnej z nas będzie zazdrosna. I będzie przyćmiewać tę mądrą cześć umysłu, która mówi ,,uspokój się, dobrze wiesz, że nic między nimi nie ma''.
A teraz pozostaje mi się modlić, by Rat lubił ją w ten sposób. W TEN.
Matko, łzy Delly nie pozwalają mi się na niczym skupić. Gdy sobie wyobrażam Rydel we łzach... Ojejku. To musi być jeden z najprzykrejszych widoków na świecie. Kurde, nie mogę. Gdy myślę o niej to normalnie się smucę. Smutno mi! Biedna Dells, zapłakana, roztrzęsiona... Taka osamotniona. Niby otoczona ludzmi, ale taka samiutka w tym momencie....
Jedyne co jestem w stanie napisać o czymś innym, niż Delly to to, że uśmiechnęłam się(jak zawsze)gdy Riker opowiadał o Chris. Tak, to prawda. Sposób, w jaki Riker się o niej wyraża sprawia, że się w nim zakochuje. Taki wspaniały. Wiara w miłość powraca.
Ale niestety... Nadal shippuję Chrossa. Gdy Chris znalazła się na baranach Rossy'ego-siódme niebo! Czekam na więcej takich momentów.
Dobra, muszę lecieć na jakąś imprezę ._____. Tak mi się nie chce....
Ja-balowiczka.
Pa!
rossomefanfiction.blogspot.com
OdpowiedzUsuńOSIEM.
KOMENTARZY.
PRZEDE MNĄ.
CO ZA OŚMIESZENIE. .____________.
Pieprzony blogger. Zemsta będzie słodka.
Do czego do dochodzi, żebym ja komentowała twój rozdział po DWÓCH DNIACH?
TRZA SIĘ PRZEJECHAĆ DO SIEDZIBY TEGO SZITU, BO WIĘCEJ TAKICH SYTUACJI NIE ZNIOSĘ.
YY-Y.
Ale jestem. Przybyłam. Przebiłam się przez pierdzielone receptorki tego gówna i skomentuję ten rozdział, jakgdyby nigdy nic. Tak? C:
Od początku.
Elluś.
Ellżunia, ty pierdzielony debilu. Co ty wyczyniasz z tą Chris? Są pewne granice wyklejone taśmą klejącą, ICH SIĘ NIE PRZEKRACZA.
A Delly patrzy i patrzy, a ty śmieciu nic sobie z tego nie robisz. Opamiętał się, jak po ptakach już było.
ONLY KNOW YOU LOVE HER, WHEN YOU LET HER GOOO
*giń, Anulka c:*
Rikusiątko się zakochuje na całego.
Toniesz w Chris, jak ja w czekoladzie z orzechami i w herbacie z cytryną. Suodko.
Ja już nie wiem, kogo szpiować. Riris jest taaaka urocza, kiedy Riker myśli, że nikt nie wie, a tymczasem wszyscy wiedzą, że on myśli, że oni nie wiedzą.
:')
ALE CHROSS...
NO NIE DA SIĘ ICH NIE SZIPOWAĆ, TAKA KOLEJ RZECZY :c
Zlituj się, Anulka i rozjaśnij nam wreszcie ten trójkącik, bo pierdzielca idzie dostać.
Daleej...
Dochodzimy do punktu kulminacyjnego, psze państwa.
RATLIFF, TY ŚMIECIU NIEOGARNIĘTY.
ZAZDROSNA JEST, GENIUSZU.
KOCHA CIĘ, GENIUSZU.
A TY SO?
A TY SIĘ DEBILU W METAFORY BAWISZ.
Ja wiem, że ty to naprawisz w następnym rozdziale.
Musisz to naprawić i to bez gadania.
Ale masz plusik za klasyczne rzucenie na ścianę, które coraz bardziej kojarzy mi się z naszym czołgiem...
Nieprawdaż, Anno? c:
Prawdaż.
Co ja zrobię. Komentarz do dupy, ale muszę lecieć drążyć dynię, ktoś w końcu musi. Jeszcze tylko dupne wypracowanko i jesteśmy w domku. c:
JA TO SKOŃCZĘ, MILI PAŃSTWO!
~Raffy, którą o ósmej obudził drący się na cały regulator samochód promujący cyrk :')
Po pierwsze: dziękuję. Tak po prostu, bo naprawdę nie wiem, co innego mogłabym napisać, gdy po przeczeniu rozdziału, przeszłam do notki od Ciebie i zobaczyłam link do swojego bloga. To miłe i niepotrzebne, ale dziękuję. Jesteś urocza :)
OdpowiedzUsuńA drugie... Nie lubię komentować, bo nie umiem. Mobilizowałam się do tego już od dwóch dni i postanowiłam, że dzisiaj już muszę to zrobić, bo inaczej będzie krucho. Więc jestem. Mam nadzieje, że nie będzie źle :) Chcę jakieś kłótni. Potrzebuję paru ostrych słów, kilku łez, a na końcu słodkiego i długiego przytulasa. Może Ellington i Rydel mogliby spełnić to moje malutkie marzenie, hm? Akurat by pasowało. Tak myślę, no ale to w końcu Twoja historia i mi nic do niej. Ja tylko mogę sobie cichutko ją czytać, a później zostać komentarz :) No ale wracając do rozdziału, wszystko wygląda tak uroczo i rozkosznie. Bezproblemowo, chociaż z nutką tajemniczej i wciąż nierozwiązanej historii. Jak już wspominałam, potrzebuje kłótni, ale chciałabym też jakiegoś dramatu. By do akcji wkroczył jakiś czarny charakter i odwrócił całą historię do góry nogami. Ale to ja - wręcz uwielbiam takie klimaty. Możesz mnie właściwie zignorować, bo to co teraz nam serwujesz jest w porządku :)
Lepiej już skończę, nim wspomnę o jakieś krwiożerczej scenie, żywcem wyjętej z horroru. Ups, za późno ;)
Ściskam Cię mocno i nie mogę się doczekać na kolejny rozdział!
- matrioszkaa! x
Ps. Tak przy okazji, wymyśliłam sobie, że mój nick będę pisać z małej literki. To duże "M" jakoś mi nie pasuje, hah xD