#Ratliff
- Która to? - Latam wzrokiem od prawej do lewej po ludziach stojących na drugiej stronie ulicy.
- Ta w różowej koszuli.
Gdy przejeżdża tir, dostrzegam w końcu średniego wzrostu kobietę ubraną we wspomnianą różową koszulę. Jest szczupła, raczej elegancka i ma blond włosy sięgające ramion. Są ludzie, których nienawidzimy już z twarzy, od momentu, gdy zobaczymy ich po raz pierwszy. I chociaż między mną a panią ciocią odległość wynosiła ponad pięć metrów, wiem, że nie zapałam do niej miłością.
Nagle światło zmienia się na zielone, a ja czuję nos Chris schowany w moje ramię.
- Chris, daj spokój. Ja to załatwię - mówię raczej pewny siebie.
Życie jest trudne tylko wtedy, gdy tak na nie patrzysz. Nie musi być przepełnione ciężkimi do rozwiązania sytuacjami, jeśli podejdziesz do nich rozsądnie lub po prostu luźno i niezobowiązująco.
Ja wybieram tą drugą opcję. Nie ma czasu na siedzenie w kącie w ciemnych okularach.
- Ratliff, a co jeśli...
Nie zdąża skończyć zdania, a kobieta jest już dwa kroki od nas. Nawet nie zauważyłem, że ludzie zaczęli przechodzić przez pasy.
- Przepraszam panią - odzywam się, znowu poprawiając chwyt na nogach Christine. - Halo.
Pani ciocia zatrzymuje się obok mnie i rozbieganymi, zarozumiałymi oczami spogląda to na mnie, to na schowaną w moim barku Mathers.
- Tak, słucham? - pyta niby kulturalnie, ale w jej głosie słychać jad.
- Na moich plecach aktualnie ukrywa się pani siostrzenica, Christine. - Kiwam głową w stronę szatynki, która fuka gorącym powietrzem w skórę na mojej łopatce. - I...
- Chris? - Blondynka otwiera szerzej oczy, ale widzę w nich obojętność.
Wkurza mnie to babsko.
- Tak, Chris. Jak pani widzi, moja przyjaciółka nie chce pani widzieć i zapewne jest pani również świadoma przyczyny - mówię, patrząc na kobietę jak najspokojniej. - Nie mam zamiaru prowadzić z panią dyskusji na jej temat ani na temat klimatu śródziemnomorskiego, czy też może syntezy białek w rybosomach, ale pragnę, by była pani świadoma tego, że od dzisiaj Christine będzie przebywać z nami dużo czasu, a lekcje będzie miała zapewnione w domu. Oczywiście niech pani... Chris, jak ona się nazywa? - Odwracam szybko głowę za plecy.
- Beth. Bethany Brooks - burczy Chris, nie odrywając nosa od koszulki, ale w jej głosie słyszę nutę śmiechu.
- Tak. Niech pani, pani Bethany, nawet nie udaje, że panią to obchodzi - kontynuuję, nie zwracając uwagi na skonsternowane spojrzenie blondynki. Próbuje sprawiać wrażenie niewzruszonej, ale wychodzi jej z tego mina dziobaka a'la Einstein. - Zarówno Chris jak i moi przyjaciele wiemy, że raczej głęboko w dupie ma pani to, co się dzieje z pani siostrzenicą. Tak więc uprzejmie apeluję o niewpieprzanie się w jej sprawy, my się nią zajmiemy i wszystko będzie cacy. Zgoda?
Ciocia Beth zamiera ze zdziwieniem na wytapetowanej twarzy dziobaka. Najwyraźniej rzadko ktokolwiek o niej decyduje. Jakoś mnie to wcale nie dziwi.
- Dobra. - Wzrusza ramionami. I to nie jest zgrywana obojętność. Ona serio nie przejmuje się losami Chris.
Nie mogę czasem uwierzyć w bezduszność ludzi.
- Dziękujemy, do widzenia. Reklamacji nie uznajemy, a paragon został zjedzony, przykro mi - mówię na odchodnym i stawiam pierwsze kroki na pasach, dostrzegłszy jeszcze mrugające na zielono światła, zostawiając tym samym panią Brooks w lekkim osłupieniu.
- Dziękujemy, do widzenia. Reklamacji nie uznajemy, a paragon został zjedzony, przykro mi - mówię na odchodnym i stawiam pierwsze kroki na pasach, dostrzegłszy jeszcze mrugające na zielono światła, zostawiając tym samym panią Brooks w lekkim osłupieniu.
- Jesteś najlepszym
przyjacielem – mówi Chris, odklejając twarz od mojej koszulki. Słyszę wdzięczność w jej głosie.
Ach, bo się zarumienię.
- No ba – śmieję
się razem z nią, wskakując na chodnik. – A teraz, już na
spokojnie, idziemy na badania. Jestem pewien, że nic ci nie jest,
nie bój się.
- Nie boję. –
Mathers opiera brodę o moje ramię i wzdycha ciężko. – Bo nie
jestem już sama.
- Nie jesteś –
zgadzam się, a z oddali docierają do mnie dziewczęce piski. Fanki. – Ojoj.
Gotowa? - Zerkam kątem oka na szatynkę.
- Ja? To ty powinieneś
być gotowy. Ja będę się tylko śmiać.
Zakładam nogę na
nogę, przewracając telefon między palcami, a Chris poprawia głowę
na moim ramieniu.
Ledwo usiadłem na
krześle, a już się nudzę. Pogrzebowa atmosfera w przychodniach
nie należy do moich ulubionych form artystycznych. Patrzę na starszego pana z laską – Boże,
ja też się starzeję. Patrzę na starszą panią z panoramicznymi, kichającą do chusteczki – Boże, umrzemy. Patrzę na młodszego pana w getrach – Boże, jaki pedał. Patrzę na
młodszą panią przypominającą pomarańczę – Boże, zabierz jej kosmetyki. Patrzę na małego
dzieciaka układającego puzzle na podłodze – Boże, ja też tak
chcę.
Puzzle. Ja chcę
puzzle.
Zerkam na Christine,
która również mierzy wzrokiem otoczenie. Jeśli jej mina jest
odwzorowaniem mojej – muszę wyglądać śmiesznie. Albo słodko.
Nagle rozlega się ciche burczenie, a ekran mojego iPhone'a mruga jednokrotnie.- Co to? - pyta Chris.
Odblokowuję klawiaturę i spoglądam na górny pasek.
- Tweet Rydel. Chwali się obiadem. - Ze śmiechem włączam Twittera i pokazuję Mathers zdjęcie.
- Szykuje się uczta - mówi dziewczyna, odgarniając sobie włosy z twarzy.
Przełączam na hashtagi i zaczynam przeglądać nieskończoną listę wpisów.
- Co robisz? - Szatynka podnosi głowę z mojego ramienia i pochyla się niżej nad telefonem.
- Zamierzam odpisać na parę tweetów - mruczę, klikając w jakieś zdjęcie.
Jeszcze pięć lat temu miałem wątpliwości co do przyłączenia się do Lynchów. Teraz patrzę na kolejne fotografie z koncertów i nie rozumiem, co się dzieje. Gdzie zniknęły te lata? Przeszliśmy kawałek drogi, ale jeszcze nie widzimy jej końca. To piękne uczucie, być kochanym przez fanów. Być świadomym, że twój uśmiech wywołuje uśmiechy również u nich, że skaczą w rytm wygrywanych przez ciebie rytmów. Nie jestem w stanie przytulić ich wszystkich naraz, ale - przysięgam - gdyby był taki sposób, taka możliwość - na pewno bym z niej skorzystał. Na razie jednak używam tego, co jest dostępne.
- Ile mamy czasu? - pytam, sunąc palcem po ekranie.
- Jakieś ponad pół godziny z tego, co widzę - mruczy Chris, rozglądając się ponownie po pomieszczeniu.
- Okay, to robimy pytania. Jaki hashtag? - Klikam w utworzenie nowego tweeta. - Wiesz w ogóle, co to hashtag?
- Twittera nie mam, ale w świecie się jako tako orientuję. Masz mnie za ciemnotę? - Mathers szturcha mnie lekko. - Skarpetki Ratliffa - śmieje się zaraz i poprawia mi grzywkę, którą usilnie próbuję zdmuchnąć z oczów.
- Okay.
- Jeszcze zdjęcie. - Podnoszę telefon przed twarz i kieruję przedni obiektyw na mnie i dziewczynę, nie zwracając uwagi na dziwne spojrzenia ludzi w przychodni. - Albo nie, czekaj. Zrobimy filmik - mruczę pod nosem, kasując kolejne literki, po czym ponownie ustawiam telefon przed twarzą. - Gotowa? - Patrzę na rozbawioną Chris, a ona kiwa głową.
#Riker
Obiad przygotowany przez Rydel i mamę czeka już na stole, gdy Ratliff i Chris wchodzą do domu. Ross i ja momentalnie odrywamy wzrok od telewizora, gdzie leci jakiś kanał muzyczny, i spoglądamy w ich stronę, natomiast Rocky, rozbudzony trzaskiem drzwi wywołanym przez przeciąg, spada z oparcia i ląduje twarzą na kolanach młodszego brata.
- Ała... - mruczy szatyn, pocierając czoło, ale zarówno Ross jak i ja kwitujemy to jedynie półuśmiechem.
- Cześć, ekipa! - woła Ell, pozwalając Christine zejść z pleców. - Wszyscy zdrowi, jakby co.
Słyszę ciche westchnienie ulgi blondyna, gdy podnosi się z kanapy, a ja idę w jego ślady.
- Zjesz z nami, Ell? – Mama rozkłada sztućce przy talerzach, a za nią Rydel przynosi dzbanki z wodą i sokiem.
- Nie, rodzice już na mnie czekają. Specjalnie wzięli wolne. - Ellington poprawia koszulkę na ramionach i chowa dłonie w kieszeniach.
Równo z Rossem siadamy przy stole, spoglądając jeszcze na Rata, a po sekundzie dosiada się do nas Rocky.
- Dzięki, Ell, jesteś świetnym przyjacielem. – Chris przytula Ratliffa, a ten obejmuje ją ze śmiechem.
Kątem oka dostrzegam, że Del odwraca się szybko i wychodzi do kuchni. Nalewam sobie wody do szklanki, obserwując scenkę ponad głową Rossa.
- Wiadomo – śmieje się szatyn i roztrzepuje włosy dziewczyny. – Powiedz im tylko o tym, co się stało, a ja lecę. Dasz sobie radę, Mathers.
O tym, co się stało? Wpatruję się zaskoczony w Ella, ale ten tylko żegna się z uśmiechem i wychodzi z domu. W takim razie przenoszę wzrok na lekko oniemiałą Chris, która zaraz siada obok mnie przy stole.
- Co? – pyta, zakładając niesforne pasmo za ucho. Zauważam lekkie rumieńce na jej policzkach.
- To chyba my powinniśmy o to pytać – wtrąca Ross zza moich pleców.
Odwracam się kawałek, żeby skorcić brata, ale rezygnuję, gdy widzę jak Rocky z praktycznie wywieszonym językiem nabiera sobie już porcję ziemniaków. Przewracam więc tylko oczami i okręcam się z powrotem do Chris.
- W drodze do przychodni spotkaliśmy moją ciocię – tłumaczy dziewczyna, patrząc, jak mama idzie do biura po tatę. Rydel wraca do stołu, siada naprzeciwko Rocky’ego i patrzy na mnie z dziwnym uśmiechem. Sztucznym?
- I co? – odzywa się najmłodszy blondyn, wychylając się do przodu, żeby móc widzieć rozmówczynię. – Ell ją zadźgał patykiem?
- Co? Nie. – Mathers kręci głową, a jej włosy tworzą delikatne fale wokół jej twarzy. – Pokrótce, wyjaśnił jej, że będę teraz spędzać z wami dużo czasu. – Wzrusza ramionami, obserwując siadających przy stole rodziców. – A gdzie Ryland? – pyta, rozglądając się po stole.
- Źle się czuje – odpiera mama. – Widzę, że Ratliff zajął się sprawą twojej cioci. To dobrze.
Prawda. Przynajmniej nie będziemy musieli się użerać z jakąś starą dzidą, a Chris w końcu będzie miała trochę spokoju. Lepiej dla mnie. Znaczy... Nieważne.
Co do Rylanda – chłopak dziś rano obudził się z bólem gardła, nie wiadomo, czy pojedzie z nami dalej w trasę. Mama zastanawia się nad zostawieniem go u Savannah i jej rodziny, lub u rodziców Ella, ale to się jeszcze pomyśli.
Znowu wracam myślami do Chris i tego, co powiedziała mi dzisiaj mama. Ukradkiem zerkam zza nieogarniętej grzywki na dziewczynę – co ona w sobie takiego ma, że nie mogę przestać na nią spoglądać? Dostrzegam jej zawstydzone spojrzenie, nieokreślony kolor oczu, prosty nosek, ciemne usta. Te usta… Moment sprzed kilku dni wraca. Chciałbym sprawdzić, jak one smakują, czy są tak delikatne, na jakie wyglądają. Zatracić się na chwilę, zapomnieć o świecie… Mamo, miałaś rację.
- Riker, czemu nie jesz? – głos Stormie budzi mnie z transu.
Mrugam szybko i patrzę po towarzystwie – wszyscy już pałaszują obiad, tylko ja siedzę, obejmując jedną dłonią szklankę z wodą.
Idiota.
#Ross
Miesiąc do powrotu na plan "A&A".
@ratliffr5 witaj, rodzinko! mam trochę wolnego, więc zachęcam do zadawania pytań z hashtagiem #ratliffsocks !
- Czekaj! - Zakrywa obiektyw i zerka na mnie roześmianymi oczami. - Serio będę miała u was zapewnione lekcje w domu?
- Jeśli tylko zapragniesz, to myślę, że Stormie nie będzie mieć nic przeciwko - odpowiadam szczerze, po czym zsuwam dłoń jeszcze weselszej dziewczyny z ekranu telefonu. - A teraz zamknij pyszczek.
#Riker
Obiad przygotowany przez Rydel i mamę czeka już na stole, gdy Ratliff i Chris wchodzą do domu. Ross i ja momentalnie odrywamy wzrok od telewizora, gdzie leci jakiś kanał muzyczny, i spoglądamy w ich stronę, natomiast Rocky, rozbudzony trzaskiem drzwi wywołanym przez przeciąg, spada z oparcia i ląduje twarzą na kolanach młodszego brata.
- Ała... - mruczy szatyn, pocierając czoło, ale zarówno Ross jak i ja kwitujemy to jedynie półuśmiechem.
- Cześć, ekipa! - woła Ell, pozwalając Christine zejść z pleców. - Wszyscy zdrowi, jakby co.
Słyszę ciche westchnienie ulgi blondyna, gdy podnosi się z kanapy, a ja idę w jego ślady.
- Zjesz z nami, Ell? – Mama rozkłada sztućce przy talerzach, a za nią Rydel przynosi dzbanki z wodą i sokiem.
- Nie, rodzice już na mnie czekają. Specjalnie wzięli wolne. - Ellington poprawia koszulkę na ramionach i chowa dłonie w kieszeniach.
Równo z Rossem siadamy przy stole, spoglądając jeszcze na Rata, a po sekundzie dosiada się do nas Rocky.
- Dzięki, Ell, jesteś świetnym przyjacielem. – Chris przytula Ratliffa, a ten obejmuje ją ze śmiechem.
Kątem oka dostrzegam, że Del odwraca się szybko i wychodzi do kuchni. Nalewam sobie wody do szklanki, obserwując scenkę ponad głową Rossa.
- Wiadomo – śmieje się szatyn i roztrzepuje włosy dziewczyny. – Powiedz im tylko o tym, co się stało, a ja lecę. Dasz sobie radę, Mathers.
O tym, co się stało? Wpatruję się zaskoczony w Ella, ale ten tylko żegna się z uśmiechem i wychodzi z domu. W takim razie przenoszę wzrok na lekko oniemiałą Chris, która zaraz siada obok mnie przy stole.
- Co? – pyta, zakładając niesforne pasmo za ucho. Zauważam lekkie rumieńce na jej policzkach.
- To chyba my powinniśmy o to pytać – wtrąca Ross zza moich pleców.
Odwracam się kawałek, żeby skorcić brata, ale rezygnuję, gdy widzę jak Rocky z praktycznie wywieszonym językiem nabiera sobie już porcję ziemniaków. Przewracam więc tylko oczami i okręcam się z powrotem do Chris.
- W drodze do przychodni spotkaliśmy moją ciocię – tłumaczy dziewczyna, patrząc, jak mama idzie do biura po tatę. Rydel wraca do stołu, siada naprzeciwko Rocky’ego i patrzy na mnie z dziwnym uśmiechem. Sztucznym?
- I co? – odzywa się najmłodszy blondyn, wychylając się do przodu, żeby móc widzieć rozmówczynię. – Ell ją zadźgał patykiem?
- Co? Nie. – Mathers kręci głową, a jej włosy tworzą delikatne fale wokół jej twarzy. – Pokrótce, wyjaśnił jej, że będę teraz spędzać z wami dużo czasu. – Wzrusza ramionami, obserwując siadających przy stole rodziców. – A gdzie Ryland? – pyta, rozglądając się po stole.
- Źle się czuje – odpiera mama. – Widzę, że Ratliff zajął się sprawą twojej cioci. To dobrze.
Prawda. Przynajmniej nie będziemy musieli się użerać z jakąś starą dzidą, a Chris w końcu będzie miała trochę spokoju. Lepiej dla mnie. Znaczy... Nieważne.
Co do Rylanda – chłopak dziś rano obudził się z bólem gardła, nie wiadomo, czy pojedzie z nami dalej w trasę. Mama zastanawia się nad zostawieniem go u Savannah i jej rodziny, lub u rodziców Ella, ale to się jeszcze pomyśli.
Znowu wracam myślami do Chris i tego, co powiedziała mi dzisiaj mama. Ukradkiem zerkam zza nieogarniętej grzywki na dziewczynę – co ona w sobie takiego ma, że nie mogę przestać na nią spoglądać? Dostrzegam jej zawstydzone spojrzenie, nieokreślony kolor oczu, prosty nosek, ciemne usta. Te usta… Moment sprzed kilku dni wraca. Chciałbym sprawdzić, jak one smakują, czy są tak delikatne, na jakie wyglądają. Zatracić się na chwilę, zapomnieć o świecie… Mamo, miałaś rację.
- Riker, czemu nie jesz? – głos Stormie budzi mnie z transu.
Mrugam szybko i patrzę po towarzystwie – wszyscy już pałaszują obiad, tylko ja siedzę, obejmując jedną dłonią szklankę z wodą.
Idiota.
#Ross
Miesiąc do powrotu na plan "A&A".
Pamiętam ten dzień, gdy po piętnastu minutach gubienia się w korytarzach, w końcu wpadłem na Laurę. Wiedziałem, kim ona jest, pokazano mi jej zdjęcia. Wtedy przypomniałem sobie o Kate Winslet, która na wieść o tym, że w "Titanicu" będzie musiała leżeć przed Leo nago, już na pierwszym spotkaniu pokazała mu piersi. Ta głupia myśl wywołała spore rumieńce na moich policzkach, ale Marano wzięła je raczej za oznaki nieśmiałości, bo pierwsza zaczęła rozmowę. Są ludzie, do których zyskujemy sympatię już po tym, jak usłyszymy dźwięk ich głosu. Lau do nich należy. Nasza przyjaźń jest niczym przyjaźń między mną a Rydel. Oczywiście, jest to mój punkt widzenia. Nie mogę odpowiadać ze jej myśli.
- Gdzie idziesz?
Odwracam głowę i patrzę na Chris zza gęstej grzywki. Dziewczyna opiera się o framugę drzwi w przedpokoju. Chowam sznurówkę do buta i prostuję się, zapominając o Marano.
Odwracam głowę i patrzę na Chris zza gęstej grzywki. Dziewczyna opiera się o framugę drzwi w przedpokoju. Chowam sznurówkę do buta i prostuję się, zapominając o Marano.
- Na spacer – mówię, sięgając po czapkę z daszkiem.
- Na spacer, czyli…? – Jednoznaczny ton głosu Mathers odwraca mój wzrok od lustra na szafie.
- Normalny spacer. – Wzruszam ramionami, akcentując jednak pierwsze słowo. – Po prostu chcę się przewietrzyć, złapać energii.
- Mogę iść z tobą? – pyta, przeczesując włosy palcami.
Zwykłe pytanie, a tyle odczuć. Na spacer z Chris? Sam na sam? Nikt nie wie, jak to się może skończyć.
- Jasne – odpieram mimo wątpliwości. – Tylko ubierz bluzę, bo wieje. Możesz sobie wziąć jakąś moją. – Kiwam głową w stronę wieszaków.
- To poczekaj, zwiążę włosy. Gdzie jest Rydel? Ona powinna mieć jakieś gumki do włosów…
- Właśnie poszła do siebie przed chwilą, nie widziałaś? – śmieję się lekko i przekręcam daszek czapki do tyłu.
- Byłam u Rikera, pożyczył mi koszulkę, bo poprzednią ochlapał mi sokiem. – Pokazuje palcem szary T-shirt w kwiatowy wzór. – Zaraz wracam – rzuca jeszcze i rusza w kierunku schodów.
Cieszę się, że sprawę z jej ciotką mamy załatwioną. Jedno zmartwienie mniej.
Natomiast sprawa z Rikerem… Mój brat wydaje się być dziwny, coraz częściej wpatruje się w Chris jak w obrazek. Czasem mam ochotę nim potrząsnąć, ale to wygląda naprawdę śmiesznie, jak nie słodko. Jednak coś mi nie daje spokoju. To uczucie z dzisiejszej nocy… Blondynka, dzięki której wyładowałem sprzeczne emocje, była dla mnie nikim. Poprzednie dziewczyny to chociaż widziałem, napawałem się nimi, a ona… Zupełnie jakbym nie potrafił już się na tym skupić. Przez cały czas nękało mnie głupie poczucie winy.
Potrząsam głową. Przestań, Ross. Czasem nie warto się wkręcać w niektóre tematy.
- Chris! – wołam, ściągając bluzę z wieszaka.
Dziewczyna po chwili wychyla się zza poręczy, jedną ręką trzymając włosy w upięciu.
- Co?
- Weź Lunę, proszę.
Pamiętam, że kiedy dowiedziałem się o przeprowadzce do Los Angeles, cieszyłem się jak głupi. Oczywiście, że żal mi było opuszczać znajomych i rodzinne miasto, ale byłem mały, żądny przygód. To się akurat nie zmieniło. Gdy przybywamy do kolejnych miast w tour, staram się nie siedzieć w jednym miejscu. Wolę raczej oglądać, ile się da. Kiedyś nawet zwiedziliśmy miasto z grupką fanów.
Wracając – Los Angeles okazało się być dobrym pomysłem. Role Rikera, potem moje, The Rage… Wszystko wydawało się układać, jak należy. Miasto zachęcało nas swoimi ulicami, możliwościami i pięknymi miejscami jak ten kawałek plaży, na którym aktualnie siedzimy wraz z Chris. Na wpół świadomie traciliśmy jednak ważną rzecz – prywatność.
Takie chwile, jak ta, zdarzają się coraz rzadziej.
Oddzieleni ścianą skał z jednej strony siedzimy na rozgrzanym piasku. Zza tych skał dochodzą do nas nikłe głosy z plaży, jednak 'bariera' jest wystarczająca na tyle, by można było mówić o panującym wokół wzglęzdnym spokoju.
Droga minęła nam jakoś bez słowa. Nie pamiętam już nawet, o czym myślałem. Chyba się wtedy wyłączyłem.
Opierając się, a właściwie przytulając Lunę, wpatruję się w roziskrzoną taflę wody, zaburzaną raz większymi, raz mniejszymi falami. Dawno nie surfowałem. Ale i na to się jeszcze znajdzie czas. Mam całe życie przed sobą.
- Zagrasz coś? – Chris wyrywa mnie z zamyślenia.
Spoglądam na dziewczynę. Włosy ma upięte w kucyka, ale i tak prawie sięgają dołu pleców, gdy tak siedzi z owiniętymi wokół kolan rękami. Jej kolor oczu nadal jest dla mnie zagadką, choć teraz skłaniam się ku wersji miksu piwa z miętą.
- Co dokładnie? – pytam, zaczesując palcami grzywkę do tyłu.
- Coś waszego może? – proponuje, przekręcając głowę.
- Słyszysz nas na koncertach – zauważam, ale prostuję się lekko i układam gitarę na kościach biodrowych.
- Niby że tak, ale akustyczne wersje lubię najbardziej.
- A tak właściwie to czego słuchasz? – Spoglądam na nią zaciekawiony. Poznaję ją każdego dnia, dowiadując się jakiejś nowej rzeczy.
- Wszystkiego, co mi wpadnie w ucho. Rock, rap… Wszystko, byle nie marne disco tego pokolenia. Stare jest dobre. Lubię sensowną muzykę. – Uśmiecha się szeroko, ukazując rząd równych zębów. Przyznaję, że coraz bardziej podoba mi się jej uśmiech.
- Podobnie jak ja. – Kiwam głową, wyciągając kostkę do gitary z kieszeni. W każdej parze spodni mam przynajmniej jedną kostkę do gitary, bo często zapominam je wyciągać, nawet przed praniem.
- Pomijając temat… Ratliff to świetny gość. Pewnie macie z nim sporo śmiechu w zespole – mówi Christine, opierając się łokciami o piasek za sobą.
- Tak, to prawda – zgadzam się, przeciągając kostką po strunach. Dźwięki gitary mnie uspokajają, przy tym idealnie komponują się z ciszą plaży. – Widzę, że zyskałaś naprawdę fajnego przyjaciela.
- Na spacer, czyli…? – Jednoznaczny ton głosu Mathers odwraca mój wzrok od lustra na szafie.
- Normalny spacer. – Wzruszam ramionami, akcentując jednak pierwsze słowo. – Po prostu chcę się przewietrzyć, złapać energii.
- Mogę iść z tobą? – pyta, przeczesując włosy palcami.
Zwykłe pytanie, a tyle odczuć. Na spacer z Chris? Sam na sam? Nikt nie wie, jak to się może skończyć.
- Jasne – odpieram mimo wątpliwości. – Tylko ubierz bluzę, bo wieje. Możesz sobie wziąć jakąś moją. – Kiwam głową w stronę wieszaków.
- To poczekaj, zwiążę włosy. Gdzie jest Rydel? Ona powinna mieć jakieś gumki do włosów…
- Właśnie poszła do siebie przed chwilą, nie widziałaś? – śmieję się lekko i przekręcam daszek czapki do tyłu.
- Byłam u Rikera, pożyczył mi koszulkę, bo poprzednią ochlapał mi sokiem. – Pokazuje palcem szary T-shirt w kwiatowy wzór. – Zaraz wracam – rzuca jeszcze i rusza w kierunku schodów.
Cieszę się, że sprawę z jej ciotką mamy załatwioną. Jedno zmartwienie mniej.
Natomiast sprawa z Rikerem… Mój brat wydaje się być dziwny, coraz częściej wpatruje się w Chris jak w obrazek. Czasem mam ochotę nim potrząsnąć, ale to wygląda naprawdę śmiesznie, jak nie słodko. Jednak coś mi nie daje spokoju. To uczucie z dzisiejszej nocy… Blondynka, dzięki której wyładowałem sprzeczne emocje, była dla mnie nikim. Poprzednie dziewczyny to chociaż widziałem, napawałem się nimi, a ona… Zupełnie jakbym nie potrafił już się na tym skupić. Przez cały czas nękało mnie głupie poczucie winy.
Potrząsam głową. Przestań, Ross. Czasem nie warto się wkręcać w niektóre tematy.
- Chris! – wołam, ściągając bluzę z wieszaka.
Dziewczyna po chwili wychyla się zza poręczy, jedną ręką trzymając włosy w upięciu.
- Co?
- Weź Lunę, proszę.
Pamiętam, że kiedy dowiedziałem się o przeprowadzce do Los Angeles, cieszyłem się jak głupi. Oczywiście, że żal mi było opuszczać znajomych i rodzinne miasto, ale byłem mały, żądny przygód. To się akurat nie zmieniło. Gdy przybywamy do kolejnych miast w tour, staram się nie siedzieć w jednym miejscu. Wolę raczej oglądać, ile się da. Kiedyś nawet zwiedziliśmy miasto z grupką fanów.
Wracając – Los Angeles okazało się być dobrym pomysłem. Role Rikera, potem moje, The Rage… Wszystko wydawało się układać, jak należy. Miasto zachęcało nas swoimi ulicami, możliwościami i pięknymi miejscami jak ten kawałek plaży, na którym aktualnie siedzimy wraz z Chris. Na wpół świadomie traciliśmy jednak ważną rzecz – prywatność.
Takie chwile, jak ta, zdarzają się coraz rzadziej.
Oddzieleni ścianą skał z jednej strony siedzimy na rozgrzanym piasku. Zza tych skał dochodzą do nas nikłe głosy z plaży, jednak 'bariera' jest wystarczająca na tyle, by można było mówić o panującym wokół wzglęzdnym spokoju.
Droga minęła nam jakoś bez słowa. Nie pamiętam już nawet, o czym myślałem. Chyba się wtedy wyłączyłem.
Opierając się, a właściwie przytulając Lunę, wpatruję się w roziskrzoną taflę wody, zaburzaną raz większymi, raz mniejszymi falami. Dawno nie surfowałem. Ale i na to się jeszcze znajdzie czas. Mam całe życie przed sobą.
- Zagrasz coś? – Chris wyrywa mnie z zamyślenia.
Spoglądam na dziewczynę. Włosy ma upięte w kucyka, ale i tak prawie sięgają dołu pleców, gdy tak siedzi z owiniętymi wokół kolan rękami. Jej kolor oczu nadal jest dla mnie zagadką, choć teraz skłaniam się ku wersji miksu piwa z miętą.
- Co dokładnie? – pytam, zaczesując palcami grzywkę do tyłu.
- Coś waszego może? – proponuje, przekręcając głowę.
- Słyszysz nas na koncertach – zauważam, ale prostuję się lekko i układam gitarę na kościach biodrowych.
- Niby że tak, ale akustyczne wersje lubię najbardziej.
- A tak właściwie to czego słuchasz? – Spoglądam na nią zaciekawiony. Poznaję ją każdego dnia, dowiadując się jakiejś nowej rzeczy.
- Wszystkiego, co mi wpadnie w ucho. Rock, rap… Wszystko, byle nie marne disco tego pokolenia. Stare jest dobre. Lubię sensowną muzykę. – Uśmiecha się szeroko, ukazując rząd równych zębów. Przyznaję, że coraz bardziej podoba mi się jej uśmiech.
- Podobnie jak ja. – Kiwam głową, wyciągając kostkę do gitary z kieszeni. W każdej parze spodni mam przynajmniej jedną kostkę do gitary, bo często zapominam je wyciągać, nawet przed praniem.
- Pomijając temat… Ratliff to świetny gość. Pewnie macie z nim sporo śmiechu w zespole – mówi Christine, opierając się łokciami o piasek za sobą.
- Tak, to prawda – zgadzam się, przeciągając kostką po strunach. Dźwięki gitary mnie uspokajają, przy tym idealnie komponują się z ciszą plaży. – Widzę, że zyskałaś naprawdę fajnego przyjaciela.
Prawdę mówiąc, nie spodobał mi się pomysł puszczenia Mathers z Ellem, ale postanowiłem nie prostestować.
- Tak, was wszystkich. Jestem wdzięczna losowi za to, że mnie wtedy znalazłeś. – Spoglądam na nią, gdy słyszę poważniejszą nutę w jej głosie. - No i że wszystko ze mną dobrze – dodaje jeszcze.
- Ja też się cieszę. Nie mogę uratować świata, ale dobrze, że pomogłem chociaż tobie – uśmiecham się delikatnie. – No i możesz być pewna, że w każdym z naszego rodzeństwa możesz mieć przyjaciela. A wręcz braci i siostrę.
- Tak więc jesteś moim bratem, Shor? – śmieje się Mathers, patrząc na mnie jednak nadal spokojnymi oczami. Mam wrażenie, że oczekuje zaprzeczenia.
- Tak. Jestem twoim nowym bratem.
Nie wiem czemu, ale mam przeczucie, że te słowa są błędem. I że za ten błąd słono zapłacę.
- Tak, was wszystkich. Jestem wdzięczna losowi za to, że mnie wtedy znalazłeś. – Spoglądam na nią, gdy słyszę poważniejszą nutę w jej głosie. - No i że wszystko ze mną dobrze – dodaje jeszcze.
- Ja też się cieszę. Nie mogę uratować świata, ale dobrze, że pomogłem chociaż tobie – uśmiecham się delikatnie. – No i możesz być pewna, że w każdym z naszego rodzeństwa możesz mieć przyjaciela. A wręcz braci i siostrę.
- Tak więc jesteś moim bratem, Shor? – śmieje się Mathers, patrząc na mnie jednak nadal spokojnymi oczami. Mam wrażenie, że oczekuje zaprzeczenia.
- Tak. Jestem twoim nowym bratem.
Nie wiem czemu, ale mam przeczucie, że te słowa są błędem. I że za ten błąd słono zapłacę.
Dostrzegam jeszcze spojrzenie Chris, w którym wydaje mi się, że widzę zawód. Zaraz jednak dziewczyna uśmiecha się, co mnie upewnia w przekonaniu halucynacji wywołanej przez sprzeczne emocje, a ja wygrywam pierwsze nuty.
- I think about life,
- I think about life,
and, oh, how it changes so fast,
and ,oh, how it's so hard to last here
waiting for something to give.
I think about time - a luxury so hard to find
And I just can't figure out why
I wasted it all here without you
But I'll be fine, and oh don't you worry
Cause I'll be fine, see I'm in a hurry to be
Gone away awhile, tell me all the things that I
I'll be missing here in this old life man cause I just don't know...
#Riker
Ciche pukanie.
- Tak? – odzywam się po chwili, odrywając się od ekranu telefonu.
Drzwi uchylają się i zagląda przez nie Chris.
- O, cześć. – Uśmiecham się i wracam wzrokiem do Twittera. – Wróciliście.
- Tak, jakieś dwadzieścia minut temu – mówi dziewczyna i podchodzi do mnie. Kątem oka dostrzegam, że jest już przebrana w piżamę.
- Długo was nie było – zauważam, blokując klawiaturę. Twitter ogarnięty, czas się wyspać. W trasie nie ma za dużo czasu na sen, a na możliwość położenia się około dwudziestej ciężko liczyć.
- Ross oprowadził mnie trochę po mieście. A raczej plaży – tłumaczy szatynka, patrząc pytająco to na mnie, to na łóżko. Siada obok mnie, gdy kiwam głową. – A jak tobie minął czas?
- Pograliśmy trochę z Rocky’m, ale potem poszedł do Ratliffa, no a Rydel piekła z mamą w kuchni, jak zawsze, gdy ma trochę czasu. – Wzruszam ramionami. - No to postanowiłem zainteresować się Twitterem i gitarą na zmianę.
Nie dociekam już jej spaceru z Rossem. Zapewne robiłbym to, gdyby nie fakt, że coś w jej postawie upewnia mnie, iż nic, co mogłoby wywołać u mnie poczucie zazdrości, się nie wydarzyło.
Poczucie zazdrości? Niech mnie ktoś strzeli w pysk. Maczugą, czy coś.
- Riker, mogę dzisiaj spać z tobą? – pyta Chris, odwracając głową w moją stronę. Włosy ma znowu rozpuszczone, świeżo po czesaniu.
- Jasne, nie widzę raczej przeszkód – odpieram. Nie mogę nazwać przeszkodą chęci spędzenia nocy w towarzystwie Christine. – A co, u Rydel ci niewygodnie?
U Delly stoi wolne łóżko, które zostało jeszcze po mnie z czasów, gdy razem spaliśmy w pokoju. Teraz służy jej podczas odwiedzin jej przyjaciółek, a w szczególności kiedy zostają czasem na noc.
- Nie no, wszystko jest okay, tylko… Jakoś z tobą mi lepiej. – Mathers uśmiecha się delikatnie, a ja dostrzegam słodkie rumieńce na jej policzkach.
- To czekaj, ja się tylko umyję i niedługo wracam. – Podnoszę się z łóżka, odkładając telefon na szafkę, i patrzę na dziewczynę z góry. Głownie dlatego, że ja stoję, a ona siedzi. To tak dla wyjaśnienia ewentualnej dwuznaczności stwierdzenia.
- W takim razie ja powiem wszystkim dobranoc, no i może Ryland czegoś potrzebuje.
Obejmuję Chris ramieniem w pasie, pod palcami wyczuwając jej ciepłą skórę i jeszcze wystające kości. Po niecałych siedmiu dniach z nami dziewczyna nadal wygląda na niedożywioną, ale bez tragedii. Mimo to obchodzę się ostrożnie z jej ciałem, gdy przysuwam je do siebie jak najbliżej, czując potrzebę tej bliskości. Szatynka układa głowę na poduszce i splata swoją nogę z moją. Czy motylki w brzuchu u dwudziestotrzyletniego faceta to zdrowy objaw?
- Riker? – mruczy Christine, obejmując dłonią palce, które bez udziału mojej świadomości głaszczą jej skórę przez materiał koszulki Rossa.
- Tak?
- Ross powiedział, że mogę was zacząć traktować nawet jak rodzeństwo. Zgodzisz się z tym?
Zastanawiam się chwilę nad odpowiedzią, choć niespecjalnie potrafię wyszczególnić przynajmniej jedną z dziesiątek myśli przelatujących po mojej głowie.
- Chyba – odpieram niejednoznacznie, a dziewczyna już nic nie mówi.
and ,oh, how it's so hard to last here
waiting for something to give.
I think about time - a luxury so hard to find
And I just can't figure out why
I wasted it all here without you
But I'll be fine, and oh don't you worry
Cause I'll be fine, see I'm in a hurry to be
Gone away awhile, tell me all the things that I
I'll be missing here in this old life man cause I just don't know...
#Riker
Ciche pukanie.
- Tak? – odzywam się po chwili, odrywając się od ekranu telefonu.
Drzwi uchylają się i zagląda przez nie Chris.
- O, cześć. – Uśmiecham się i wracam wzrokiem do Twittera. – Wróciliście.
- Tak, jakieś dwadzieścia minut temu – mówi dziewczyna i podchodzi do mnie. Kątem oka dostrzegam, że jest już przebrana w piżamę.
- Długo was nie było – zauważam, blokując klawiaturę. Twitter ogarnięty, czas się wyspać. W trasie nie ma za dużo czasu na sen, a na możliwość położenia się około dwudziestej ciężko liczyć.
- Ross oprowadził mnie trochę po mieście. A raczej plaży – tłumaczy szatynka, patrząc pytająco to na mnie, to na łóżko. Siada obok mnie, gdy kiwam głową. – A jak tobie minął czas?
- Pograliśmy trochę z Rocky’m, ale potem poszedł do Ratliffa, no a Rydel piekła z mamą w kuchni, jak zawsze, gdy ma trochę czasu. – Wzruszam ramionami. - No to postanowiłem zainteresować się Twitterem i gitarą na zmianę.
Nie dociekam już jej spaceru z Rossem. Zapewne robiłbym to, gdyby nie fakt, że coś w jej postawie upewnia mnie, iż nic, co mogłoby wywołać u mnie poczucie zazdrości, się nie wydarzyło.
Poczucie zazdrości? Niech mnie ktoś strzeli w pysk. Maczugą, czy coś.
- Riker, mogę dzisiaj spać z tobą? – pyta Chris, odwracając głową w moją stronę. Włosy ma znowu rozpuszczone, świeżo po czesaniu.
- Jasne, nie widzę raczej przeszkód – odpieram. Nie mogę nazwać przeszkodą chęci spędzenia nocy w towarzystwie Christine. – A co, u Rydel ci niewygodnie?
U Delly stoi wolne łóżko, które zostało jeszcze po mnie z czasów, gdy razem spaliśmy w pokoju. Teraz służy jej podczas odwiedzin jej przyjaciółek, a w szczególności kiedy zostają czasem na noc.
- Nie no, wszystko jest okay, tylko… Jakoś z tobą mi lepiej. – Mathers uśmiecha się delikatnie, a ja dostrzegam słodkie rumieńce na jej policzkach.
- To czekaj, ja się tylko umyję i niedługo wracam. – Podnoszę się z łóżka, odkładając telefon na szafkę, i patrzę na dziewczynę z góry. Głownie dlatego, że ja stoję, a ona siedzi. To tak dla wyjaśnienia ewentualnej dwuznaczności stwierdzenia.
- W takim razie ja powiem wszystkim dobranoc, no i może Ryland czegoś potrzebuje.
Obejmuję Chris ramieniem w pasie, pod palcami wyczuwając jej ciepłą skórę i jeszcze wystające kości. Po niecałych siedmiu dniach z nami dziewczyna nadal wygląda na niedożywioną, ale bez tragedii. Mimo to obchodzę się ostrożnie z jej ciałem, gdy przysuwam je do siebie jak najbliżej, czując potrzebę tej bliskości. Szatynka układa głowę na poduszce i splata swoją nogę z moją. Czy motylki w brzuchu u dwudziestotrzyletniego faceta to zdrowy objaw?
- Riker? – mruczy Christine, obejmując dłonią palce, które bez udziału mojej świadomości głaszczą jej skórę przez materiał koszulki Rossa.
- Tak?
- Ross powiedział, że mogę was zacząć traktować nawet jak rodzeństwo. Zgodzisz się z tym?
Zastanawiam się chwilę nad odpowiedzią, choć niespecjalnie potrafię wyszczególnić przynajmniej jedną z dziesiątek myśli przelatujących po mojej głowie.
- Chyba – odpieram niejednoznacznie, a dziewczyna już nic nie mówi.
Nie składa się obietnic bez pewności ich dotrzymania.
Tak.
Pozwalam sercu cieszyć się z bliskości chudego, ale ciepłego ciała Chris, jednocześnie usiłując odłączyć od niego mózg.
***
***
Rozdział trochę sielankowy. Chyba. Nie wiem.
Powinnam pieprznąć jeszcze na koniec pov Rossa, wiadomo.
To, czego możecie być względnie pewni, to brak perspektywy Chris. Ona zostanie postacią ocenianą i kreowaną jedynie przez resztę bohaterów. Tak.
Mam wrażenie, czy to jak dotąd najdłuższy rozdział na tym blogu? Fakt, że praktycznie o niczym, że głęboki niczym zacieki na suficie, ale co tam.
Nawet najbardziej bezsensowne rzeczy w ustach Ella brzmią filozoficznie, right?
Muszę pomyśleć nad akcją dalej, bo chcę coś pieprznąć, ale jednocześnie nie zgubić się w akcji. Może nawet pani ciocia wróci, who knows?
W zakładce z bohaterami jest nowy, eleganszki gif Rossa C:
Muszę pomyśleć nad akcją dalej, bo chcę coś pieprznąć, ale jednocześnie nie zgubić się w akcji. Może nawet pani ciocia wróci, who knows?
W zakładce z bohaterami jest nowy, eleganszki gif Rossa C:
Pomińmy fakt, że nie spałam prawie w ogóle tego weekendu. Wina po stronie Raffy i jej udanego nękania mnie blogiem Panny Miki.
TAK, MARTYNO. Szara koszulka w kwiatowy wzór musiała się pojawić. Ja ją chcę. Nie wypuszczę Rika dalej w trasę, póki mi jej nie odda.
TAK, MARTYNO. Szara koszulka w kwiatowy wzór musiała się pojawić. Ja ją chcę. Nie wypuszczę Rika dalej w trasę, póki mi jej nie odda.
Końcowy gif mało ambitny, ale jest Ross, jest zaciesz c: No i była scenka na plaży, so...
AHA. NIEPI.
Martnko, powiedz jej, że ma się odsunąć od Rika. Kurna, macie swoich menszuf w postaci Rossa i Ella. ODWAŁKA OD RIKA.
AKYSZ.
AHA. NIEPI.
Martnko, powiedz jej, że ma się odsunąć od Rika. Kurna, macie swoich menszuf w postaci Rossa i Ella. ODWAŁKA OD RIKA.
AKYSZ.
A teraz werble.
Kto zna Pannę Mikę?
OTÓŻ. DZIĘKUJĄC RAFFY ZA USILNE WEPCHANIE MNIE MOCĄ FAL INTERNETOWYCH NA BLOGA MIKI, PRAGNĘ POINFIRMOWAĆ O JEJ POWROCIE.
Mika, jeśli to czytasz.... Właściwie nie wiem co. ALE I TAK CIĘ KOCHAMY.
Bbfosbfpshspncpabfofnfodjfo <33
Jejku Ratliff moim mistrzem <3 Genialnie pojechał ciocię Chris. A co do tej pani cioci to niezła z niej bezdusznica grrr...
OdpowiedzUsuńChris wydaje mi się taka niepewna pomiędzy Rossem a Rikerem , chociaż też wydaje mi się że Ell coś ten ... no ale cóż może tylko mi się wydaje, że ona nie może się jeszcze odnaleźć.
Podsumowując rozdział jak zawsze super, choć nadzwyczaj spokojny :)
http://friend-or-lover-r5story.blogspot.com/
Pierwsza ^^
UsuńWOW WOW WOW !!! Cudowny, boski, nieziemski, fantastyczny, najlepszy rozdział EVER. Boże, ten wątek z Rikerem. KOCHAM GO. W ogóle taka akcja, że nie mogę. Rozbawiło mnie też słowo '' DZIDA ''. Do tej pory muszę się opanować. Do tego ta scenka na plaży. Cud, miód, malina. OMG !!! Scenka w pokoju Rikera. Taka romantyczna. I jeszcze to '' Mimo to obchodzę się ostrożnie z jej ciałem, gdy przysuwam je do siebie jak najbliżej, czując potrzebę tej bliskości. Szatynka układa głowę na poduszce i splata swoją nogę z moją. ''. Padam i nie wstaję. Jak to przeczytałam to myślałam, że z radości zaliczę bliskie spotkanie z panelami w pokoju. Akcja z ciotką Chris, dobrze rozegrana. Ell okazał się być odważnym chłopakiem. Do tego zdobył przyjaciółkę.
OdpowiedzUsuńNa koniec jestem ciekawa jak zareaguje Ross, na wieść, że Chris spała u Rikera. Oczywiście, jeżeli w ogóle się o tym dowie. :)
Całuski i plosię cię. Napisz szybko kolejnego nexta, bo nie wytrzymam tego napięcia :*
Ci wycieczkowicze to wredne gunwa.
OdpowiedzUsuńPACZKI CHIPSÓW W WAGONIKACH POZOSTAWIALI.
Hubcio będzie miał zajęcie, odpokutuje macanie twoich wnętrzności.
No, dokładnie.
Shhh.
Rozdział. c:
Pov Ella idzie ci coraz lepiej, jego sposób spławiania cioci Chirs zapisuję do moich ulubionych. XD
''Lista rzeczy do zrobienia przed śmiercią''
Pozycja numer siedemdziesiąc trzy.
SPŁAWIĆ KOGOŚ W STYLU ELLA.
A ta relacja Ratliffa i Chirs... JA TEŻ TAK CHCE :C
Dalej.
Pov Rikusia.
Jeżeli w myślach Rika ograniczysz się do rozpatrywania wspaniałości Chris, to znajdę cię i zaciumam wiertarką. WEŹ MU POSTAW NA DRODZE ŻYCIA JAKĄŚ UROCZĄ KUKŁĘ, ALBO SŁODKIEGO SZCZENIACZKA, NIECH ZAJMIE SIĘ CZYMŚ JESZCZE. :')
Pov Rossa o wiele bardziej rozbudowujesz, mam wrażenie, że Ross więcej przeżył w tym swoim gówniackim życiu, niż Riker widział przez swoje prostokątne pingle. XD
Ja i tak żądam praw autorskich na pomysł z spacerem Chris i Rossa.
Chris i Ross.
Chris.
Ross.
Rchris?
Roris?
Chross?
CHROSS!
A WIĘC ŻĄDAM PRAW AUTORSKICH NA SPACEREK CHROSSSA.
BOŻE, JESTEM GENIUSZEM.
TO PRZEZ TĄ WYCIECZKĘ I CZERWONE SERDUCHO Z RYJEM RIKA.
:')))
Wybaczam ci ''wspólną noc'' Rikera i Chris, bo przecież...
Czekaj.
Riker i Chris.
Riker.
Chris.
RIRIS.
TU POSZŁO SZYBCIEJ.
DOBRA PROSZĘ PAŃSTWA, KOŃCZĘ TEN SCHIZOWY KOMENTARZ, TO WSZYSTKO PRZEZ NADUŻYWANIE ENTERA I TĄ WYCIECZKĘ.
HUBERT, DO NOGI.
W KAŻDYM BĄDŹ RAZIE SZIPUJĘ CHROSSA, ALE NIE MAM NIC PRZECIWKO RIRIS.
HALO, NOBEL? CZEKAM, PRZYJDŹCIE DO MNIE. TYLKO POCZEKAJCIE, PIŻAMĘ INNĄ WDZIEJĘ, BO TAK GŁUPIO TROCHĘ.
DO WIDZENIA.
~FAZA ŻYCIA.
A nie, czekaj.
Tam podpis miał być.
~RAFFY
O matko, dopiero teraz zauważyłam, że Raffy też wpadła na Chrossa.
UsuńRATLIFF TO BÓSTWO.
OdpowiedzUsuńAMEN.
Wystarczy, że zaczniesz rozdział od jego wątku, a już wygrałaś.
Co tam dalej....
ZAZDROŚCI NIGDY DOSYĆ, NIE?
OCZYWIŚCIE, ŻE NIE C;
I wspomniałaś o The Rage!
Dzięki ;-; Teraz idzie kolejna faza filmików sprzed trzech lat. Super.
CZEKAJ, CZEKAJ.
JA OD RIKA NIC NIE CHCĘ :)))) Ja tylko chcę zostać osobistym ochroniarzem do spraw jego włosów. Nic więcej :')
I do menżów zalicza się tylko Ell. Ross? Pf, nie dzięki.
SPANIE Z BLONDASEM *______* TOTALNIE ZACZYNAM SHIPPING RIKA I CHRIS.
DO WIDZENIA.
;3
O rany jaki świetny next ! Będzie wojna braci, bedzie :D :D xD
OdpowiedzUsuńJeszcze raz dzięki za dedyka w rozdziale 9 :D
Tylko proszę nie wlepiaj do tego opowiadania Laury BŁAGAM !
One Shota sobie [z bólem serca] daruje bo Laura ;/
Zgadzam się z tym, że z ust Ratliffa nawet największe głupoty brzmią filozoficznie. Matko, co on ma w sobie takiego, że jedna sobie każdą napotkaną osobę? Ratliff miłością mą.
OdpowiedzUsuńTak, tak, tak, tak, tak, tak, tak! Zawód w oczach Christine nie mógł być przypadkowy! Proszę! Modlę się, żeby to nie były halucynacje Rossa. Nie! To było prawda. Chris oczekiwała, że Ross powie ''chyba'', albo coś. A najlepiej ''nie''. Plus tej sytuacji jest taki, że Ross dobrze wiedział, że skłamał i, że jeszcze zapłaci za ten błąd.
Ostatnia scena! Przesłodka! Moje serduszko tańczyło zadowolone w całej klatce piersiowej. I wtedy mózg wszedł do akcji ''co Ty robisz serce, przecież chyba shippujemy Ris(Ris, Chrossa, Ristine?)!''. I nie wiem. Wydaje mi się, że wolałabym, by Ristine byli razem, ale tak przyjemnie się czyta te sceny z Rikerem. Są takie kochane. On tak się napawa jej ciepłem i bliskością, nosz kurde. Ale może się też napawać jako brat, nie? :D
Ej, powiedz Chris, żeby ogarnęła! Bo Rik się bardziej zakochuje w niej! No kurcze, Chris powinnaś być z Rossem. To miło mieć blisko Rikera, ale tak mi go trochę szkoda. A z drugiej strony on myśli o tym wszystkim w taki kochany sposób. Podoba mi się to, że Riker potrafi powiedzieć, że np. Chris i Ross wyglądają słodko. I odwrotnie. Po prostu sposób w jaki wzajemnie o sobie myślą. A nie, jakieś wielkie wojny braci, niewiadomo co.
Czekam znowu!
rossomefanfiction.blogspot.com
jestem dzisiaj człowiekiem w bardzo złym i zmęczonym nastroju, jakkolwiek głupkowato to brzmi, więc nie gniewaj się za z góry nieelokwentny komentarz. śpię na stojąco, wybacz :c
OdpowiedzUsuńnowy rozdział - jak miło. już myślałam, że nic mnie dzisiaj nie uratuje.
uczę się francuskiego..... ok, chwila przerwa, poczytam trochę. ok, przeczytałam, uczę się dalej. dobra, skończyłam, mogę coś napisać. COŚ, bo ciężko to inaczej nazwać.
jestem ogromną fanką scenek z Rikerem i Christine, ale o tym już wiesz, o nieszczęsna. są słodcy.
nie ukrywam tej dziwnej myśli, że Chris po prostu nie wie, czego lub kogo chce. a to bardzo niedobrze, oj niedobrze.
no, mówiłam, że zacznę bredzić.
Ell jest słodkim i głupim ciołkiem. słodki, ponieważ jego śmieszność i głęboka filozofia jest genialna. głupi, bo nie dostrzega Rydel. przecież razem są tacy słodcy <3
aha, no właśnie! kocham Cię o wzmiankę o Laurze! wiem, że zapewne była nic nie znacząca, ale i tak Cię za to ubóstwiam.
ok, limit słów się wyczerpał, Misia idzie spać...
wenki :*
#neverletmegiveup.blogspot
Okej, w koncu mam chwile zeby skomentowac.
OdpowiedzUsuńCiocia dobra rada rzecze tak - jesli cos gotujesz, NIE CZYTAJ BLOGOW! NEVER!
Tak strasznie chichotalam z genialnych tekstow Ratliffa, ze pomylilam cukier puder z maka ziemniaczana, coz, marchewka na obiad tez byla calkiem spoko.
O czym to ja? A! Juz wiem! Jak ja strasznie nie lubie Chris! No, nie moge usiedziec w spokoju, tak mnie ta panna irytuje, ale spokojnie kochana, Ross bad boy jest calkiem, calkiem i mega polubilam te postac. Swoja droga, czy Ty jestes pewna, ze nigdy nie mieszkalas w okolicach jeziora Miedwie? Twoj Ross tak strasznie mi przypomina mojego kolege (nie cierpie typa, mam nadzieje, ze go w koncu przejedzie jakis tramwaj), ze to az niemozliwe. Sposob zachowania, ba, nawet teksty maja identyczne!
Robie drugie podejscie do przygotowania zarla, takze zakoncze jakze ambitnym:
CZEKAM NA NEXT!
PS: Nawet, jesli nie komentuje, czytam, czytam! I takze koooooooooocham! <3
PS2: Wie ktos jak sie robi polskie znaki na brytyjskiej klawiaturze? XD
Taaak.
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że na twój komentarz u mnie odpisałam, gdyż wyjaśniłam w nim kilka kwestii. Tu nie będę się do niego odnosić - bo po co? C:
Jakaś dziwna ta ciotka Chris. Po prostu dziwna. Nie ogarniam jej.
Lubię humor Ratliffa. I w ogóle. Taki stanowczy wobec tej ciotki. Fajnie.
Co tam jeszcze.. aha. Ross. Jest jakiś niestabilny. Niech się łajza ogarnie. Bo niby czemu Chris woli spać z Rikiem niż z nim? Hę?
Ja tam kibicuję - jak to trafnie wymyśliła Raffy - Riris. Bo Riker jakiś mądrzejszy jest i po prostu... bardziej odpowiedzialny. A Ross tu z Christine, tam z przypadkową laską... no nie. Niby je nie chce skrzywdzić, ale zachowuje się jak jakiś egoista. I rozpuszczone dziecko, które chce ciastko zjeść i ciastko mieć (to chyba jakoś tak brzmiało, co nie?).
Mam mieszane uczucia, bo z jednej strony fajnie, że o Chris tak mało wiemy, bo to daje taką tajemniczość i... bo ja wiem.. subtelność? A z drugiej strony chciałabym wiedzieć więcej. Ale chyba wolę tę pierwszą stronę. Nie zdradzaj za dużo z jej przeszłości - bo to popsuje klimat. Znaczy nie mówię, że w ogóle, ale... nie wszystko.
Dobra, już kończę. Tradycyjnie czekam na next.
Pozdrawienia od Yeaewa
z R5ff.