wtorek, 2 września 2014

WELCOME BACK + Prolog

WITAM :D
Czekajcie...


TAK. TERAZ WITAJCIE :3

Czy się cieszycie, czy nie - wracam. Chyba uzależniłam się od pisania, to się zabaczy podczas roku szkolnego (matma religia, niemiecki = zeszyt z opowiadaniem :3 ).
Ykhym.
Odpalam tą maszynę.
Na poczatek miniprolożek (is that a word?) cusia.
To cuś będzie miało długość około 6 rozdziałów, chyba nawet epilog [tak, nadal jaram się i pływam w kałuży własnej epickości ostatnich rozdziałów mego poprzedniego bloga B) ].
Po nim będą inne, planuję przede wszystkim napisać coś, co może mile was zaskoczy.
Kiedy rozdziały? Otóż będę się starać wrzucać je w piątek/czwartek, a jeśli nie będę w stanie lub najzwyczajniej nie zdążę go napisać - poinformuję.
Być może zauważyliście zakładkę 'O mnie', zapraszam :D
Jest też tam mój poprzedni, zakończony już blog (kto czytał ten wie)(za antydepresanty i tony plastrów faktury przyjmuję do wczoraj), blog Martyny, kontakt i podstawy o R5 (jeśli chcecie, mogę dodać też resztę Lynchów).

Pytanie - czy chcielibyście zakładki ask.fm? Założę, jeśli chcecie popytać :D
Pytanie 2 - mam robić zakładkę z bohaterami? (To było głupie pytanie...)

Yyy... Wszystko, co ambitne wyleciało mi z głowy, więc... Zapraszam na prolożek? Na początek nowego story?
Tak, zapraszam.


Opowiadanie pt. "Smile", perspektywa: Ross Lynch;
Prolog

Uchylam tylne drzwi klubu i rozglądam się po parkingu. Żadnych ludzi, jedynie puste samochody - wszyscy fani są już w środku, oczekując soundchecku.
Mrucząc kilka nieeleganckich słów, ruszam szybkim krokiem w stronę naszego tourbusa. Kocham moją siostrę całym sercem, ale to wcale nie oznacza, że muszę ganiać do autobusu po jej kosmetyczkę.
Przekręcam kluczyk w zamku i wchodzę po stromych schodach pojazdu. Wspomniana kosmetyczka leży na stole w przedziale kuchennym. Chwytam ją szybko, a przy okazji zabieram leżącego obok Twixa, chowam go do tylnej kieszeni dżinsów i szybko ruszam w drogę powrotną.
Jestem już prawie przy drzwiach budynku, które przezornie podparłem wcześniej kamieniem (kiedyś w Los Angeles utknąłem na zewnątrz, bo drzwi okazały się być otwierane bez klucza jedynie od środka), gdy słyszę głośny szloch, dobiegający gdzieś z lewej strony.
Zdziwiony zatrzymuję się w pół kroku i nasłuchuję kolejnego dźwięku. Przesłyszałem się?
Parę sekund później sytuacja się powtarza, więc odwracam się na pięcie i ruszam w kierunku, z którego dociera płacz. Ceglany mur klubu kończy się jakieś dwa metry dalej, więc zakręcam za niego i zamieram ze strachu.
***
 Do następnego! (w poniedziałek rano :3 )


5 komentarzy:

  1. Występuje tutaj Laura, inna dziewczyna czy Maia?

    OdpowiedzUsuń
  2. oo, jakże miło ponownie Cię gościć :)
    prolog zapowiada się ciekawie i czuję, że będzie mi się podobać. cóż za zdziwienie, hahahah!
    mam nadzieję, że długo nie będziesz mnie trzymać w napięciu i napiszesz dalszy ciąg szybciutko.
    #neverletmegiveup

    OdpowiedzUsuń