piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 24. "I just don't care if it's real, that won't change how it feels"




#Ratliff

- Uwaga, droga dla mnie!
Balansuję między kolejnymi osobami, kierując się do otwartych drzwi pralki. W końcu docieram do nich i wrzucam chyboczącą sie górę ciuchów do bębna.
- Jak to się włącza? - burczy stojący przy maszynie obok Rocky. - Byłem już w dziesiątkach pralni i w każdej były inne pralki. Gdzie tu sens, gdzie logika?
- A jak zawsze je włączałeś? - mruczę,  dociskając drzwiczki. No dalej, kochana, dasz radę.
- Wciskałem przypadkowe guziki.
- No i masz odpowiedź.
Naciskam coś, co wygląda mi na przycisk uruchamiający pralkę, i odwracam się do niej tyłem.
Kocham wizyty w pralniach. To tutaj odbywają się najlepsze bitwy na bieliznę. Co z tego, że za dwa dni będziemy w domu w LA. Pralnia to atrakcja turystyczna.
- Jak tam, kotku? Uporałeś się? - Znikąd pojawia się przede mną Rydel i zaciska palce na przodzie mojej koszulki.
- Oczywiście, śmiesz wątpić w moją wszechmocność? - Muskam nosem jej policzek, czując przebiegające po moim ciele dreszcze.
- Jakże bym mogła - szepcze i całuje mnie delikatnie.
Obejmuję dziewczyne w pasie i przyciągam ja do siebie, oddając pocałunek coraz głębiej. Przymykam oczy, już nie jestem w Henderson. Teraz wędruję ścieżkami edenu.
- O. Mój. Boże. Ellington Ratliff? Rydel?! - piskliwy głos wyrywa mnie z raju, niechętnie odsuwam się od Del i spoglądam w stronę źródła dźwięku.
Obok nas stoi na oko czternastoletnia brunetka, zakrywa usta dłonią i patrzy na nas z szeroko otwartymi oczyma.
- No hej. - Uśmiecham się.
- To wy jestescie razem? Serio? - Mam wrażenie, że młoda zaraz zejdzie na zawał.
- Tak - śmieje się Del, obejmujac mnie mocniej w pasie.
- Mogę sobie z wami zrobić zdjęcie? - Brunetka wyciaga szybko telefon z kieszeni i rozgląda się wokoło. - A gdzie resz... Rocky!
- Witam. - Szatyn prześlizguje się obok jakiejś starszej pani i przystaje przy mnie. - Dzień dobry...?
- Diana - mówi szybko dziewczyna.
Fani są tacy zabawni, gdy wyglądają jak spłoszone kurczęta.
- No hej, Diana.
- Mogę sobie zrobić z wami zdjęcia? - ponawia pytanie Diana, odblokowując klawiaturę w białym Samsungu.
- Oczywiście, że tak. Czekaj, zawołam Rikera.
W tym momencie Diana chyba dostaje zawału. Przynajmniej na to wygląda. Przypomina trochę Pikatchu wyrzuconego z pokeballa.
Więc ją przytulam, żeby mi mała nie zeszła.
Ratliff Dobre Serce. To też chcę na nagrobku.


#Riker

Opieram się o pralkę, w której wirują ciuchy moje i Rossa, przyglądając się Ellowi. Chłopak gania po pralni z fanką na baranach i udając samolot. Przed chwilą skończyliśmy podpisywać jej koszulkę i zrobiliśmy sobie krótką sesję fotograficzną, zostając przy tym obdarzonym zagubionymi spojrzeniami ludzi wokół.
- Ma podejście do dzieci, huh? - rzucam, gdy Del przystaje obok mnie i otwiera usta.
- Prawda. - Siostra kiwa głową i spogląda na mnie z lekkim uśmiechem. - Jak się czujesz?
- Pod jakim względem? - Doskonale wiem, pod jakim.
- Poz względem głupoty Rossa.
- A. To w sumie nie najgorzej. - Wzruszam ramionami.
Nieprawda.
To znaczy, nie wiem, co czuję. Z jednej strony chciałbym wziąć Chris na ręce i nie dopuszczać do niej nikogo, a w szczególności Rossa, a z drugiej wiem, że tak nie można. Ona nie jest moja i nigdy nie będzie. Chyba czas się z tym pogodzic.
- Zależy ci na niej, co?
- Bardzo - odpowiadam, nim zdążę się zastanowić. - Rydel... Jak to jest?
- Co jest? - Del opiera głowę o moje ramię i chwyta moją dłoń, zaciskając na niej lekko palce.
- Miłość powinna uskrzydlać. Tymczasem moje skrzydła są związywane łańcuchami, cokolwiek bym nie robił - mruczę, starając się otworzyć przed siostrą serce. Jest mi o wiele łatwiej z tą bliskością, wiem, że to nie wyjdzie poza nas.
- Bo ty źle do tego podchodzisz, Rik. Jak te skrzydła mają sie rozwinać, skoro ciągle trzymasz je złożone? Sam je sobie zakuwasz w kajdanki.
Zaciskam usta. Dlaczego ona ma zawsze rację w sprawach sercowych? Nawet parę lat temu, gdy miałem problem z dziewczyną, szedłem do Rydel po rady. Do młodszej o trzy lata siostry.
Dlatego, Riker, że ona jest kobietą po lekturze setek romansideł, a ty dwudziestotrzylatkiem bojącym się podejść do dziewczyny, na której ci zależy.
Życie nie ma sensu.
Surfowanie na wyższych falach? Luz. Skok na bungee? Nie ma sprawy. Skok ze spadochronem? Spoko.
Wyznanie miłości? Chyba was traktor wychował.
Znowu zaczynam sledzic wzrokiem biegających po pralni Ella, Rocky'ego i Dianę, próbując wyrzucić z głowy irytujące myśli, odejsć od tematu na chwilę, ale na marne.
- Jak to było z tobą i Ellem? - Brawo, Riker. Odbiegłeś od tematu tak daleko, jak Sparrow od rumu.
- Po prostu. - Blondynka wzrusza ramionami, zaczynając stukać opuszkami palców w moją dloń.
- Ty i "po prostu"? Nie znam cię - śmieję się, szturchając lekko siostrę łokciem. - Nie ma w slowniku takiego zestawienia jak "Rydel Lynch" i "po prostu". Gadaj, coś zrobiła.
- Pocałowałam go. Po prostu - prycha cicho.
- Dobra. Zaskoczyłaś mnie. I nie waż się mówić tego, co myślisz w tym momencie.
- To znaczy? - Rydel spogląda na mnie niewinnie niczym Ratliff po opróżnieniu talerza.
- Że powinienem... No wiesz.
- No co?
- No wiesz. Nie udawaj.
- No co? Powiedz to, no dalej.
- Del.
- Nikt nie każe ci jej całować.
- Nie?
- Nie.
- Mówisz? Więc twierdzisz, że nie to właśnie chciałaś mi poradzić?
- Nie.
- Spoko. Pocałuję ją.
- Serio?
- Nie.
- I tak to zrobisz.


#Ross

- Ross! Możesz mi pomóc? - Głos mamy wyrywa mnie z zamyślenia.
Odkładam delikatnie gitarę na kanapę i podnoszę się. Idąc do kuchni, zerkam w wiszące na drzwiach lustro.
To niesamowite, jak dobrze wyglądam na zewnątrz, podczas gdy w środku mnie panuje pobojowisko, jak nie wojna.
Wchodzę do części kuchennej, modląc się, żeby j e j tam nie było.
Szczeście jednak postanawia sobie dzisiaj ze mnie zakpić, wylegując się na kalifornijskich plażach. Chris siedzi przy stole, mieszając widelcem w garnku, całkowicie pochłonięta swoim zajeciem. Włosy ma związane w warkocza, na jej ustach gości lekki usmiech.
- Słucham, mamo? - Przełykam ślinę, starając się nie patrzeć na dziewczynę.
Ponownie ogarnia mnie tęsknota za jej dotykiem, zapachem, za  nią. Choć jest na wyciągnięcie ręki, wiem, że nie mogę jej dotknąć.
- Co "słucham"? - śmieje się mama. - Obiecałeś pomóc przy cieście.
- Tak, tak. Rzeczywiście. - Kiwam głową. - To co mam robić?
- Chris miesza galaretkę, a ty pokrój brzoskwinie. - Rodzicielka kładzie na stół deskę, nóż i dwie puszki. - Biszkopt się już piecze, a ja idę zobaczyć, co u ojca - wzdycha, ściągając fartuszek z pasa. - Znowu dzwonili z Disney'a.
Zanim zdążę otworzyć usta, mama przewraca oczami w stronę Chris ze znaczącym uśmiechem. Zaciskam wargi i kręcę delikatnie głową.
Nie, mamo, to nie jest najlepszy pomysł.
Ale matka już wymija mnie w przejściu i tyle ją widzę. Odmawiam krótkie modły do Anioła Stróża, po czym powoli siadam naprzeciwko Chris.
Otwieram puszkę z owocami, starając się panować nad trzęsącymi się dłońmi.
- Spokojnie - mruczy Christine.
- Auu... - syczę, wkładając opuszek palca do buzi. Pieprzone puszki. - Wystaszyaś mie - burczę niewyraźnie.
Chris podnosi głowę i spogląda mi w oczy.
O, cholera. Boże, dziecino, nie patrz tak na mnie. Mamo, wróć.
- Jak głowa? - pyta dziewczyna, przestając mieszać galaretkę.
- Hym? - Wyciągam palec z buzi.
- No wiesz, kac morderca. - Christine przekrzywia głowę, kąciki jej ust opadają.
Uśmiechnij się, mała.
- Lepiej - przyznaję. Po sekundach milczenia zaczynam zbierać w sobie odwagę. Nie mogę się bać. - Chris ja...
I gdy głos zawiesza mi się na słowie "przepraszam", coś do mnie dociera.
Odwaga to nie brak strachu. Odwaga jest wtedy, gdy wiesz, że istnieją rzeczy ważniejsze niż strach.
Tylko co jest dla mnie najważniejsze?
- Przepraszam - szepczę w końcu. Zdawszy sobie sprawę, jak słabo to zabrzmiało, wracam spojrzeniem do dużych oczu Christine i odchrząkuję. - Przepraszam. Jest mi tak cholernie wstyd. Najchętniej zapadłbym się pod piach i schował w jądrze Ziemii.
Utrzymuję z nią kontakt wzrokowy, nie przejmując się ani pieczeniem w palcu, ani kłuciem w sercu. Istnieją rzeczy ważniejsze, niż strach.
Po chwili Chris otwiera usta, ale zaraz zamyka je z wahaniem i kiwa głową.
- Ja wiem, że jestem u was tylko parę dni - mówi cicho, nie przestając na mnie patrzeć. - I wiem, że pewnie będą to nasze jedyne wspólne dni. Zdążyłam się jednak do was jakoś przywiązać i nie chcę, żebyśmy żegnali się czy spoglądali na siebie skłóceni, z ciążącym sumieniem. Zdaję sobie sprawę z działania alkoholu. Nie obwiniam cię. Nia całkowicie. - Chris wyciąga rękę i delikatnie zaciska palce na moich. Przechodzą przeze mnie fale ciepła.
- Nie powinnaś mi wybaczać. - Cofam dłoń, po czym pospiesznie zaczynam wyciągać brzoskwinie na deskę. - Takich rzeczy się nie wybacza.
- Możesz sobie o mnie myśleć, co chcesz. Że jestem napaloną fanką próbującą was uwieść, że jestem dziwką, której podobało się to, jak przyciskałeś mnie do ściany. - Głos Chris staje się ochrypły. - Ale ja po prostu mam serce i potrafię wybaczyć. Nie jestem złym człowiekiem, nie chcę nim być. I ty też nim nie jesteś, Shor.
Nie przerywam krojenia owoców.
Kiwam głową.
Zgarniam brzoskwinie na jedną kupkę, odkładam nóż, podnoszę się od stołu.
- Nadal czuję się jak skurwysyn - zwracam się do dziewczyny, ale ze wzrokiem wlepionym w palce. - Tego się nie wybacza. Ja nigdy sobie tego nie wybaczę. Zawiodłem. Przepraszam.
Upewniwszy się, że wykonałem to, o co prosiła mnie mama, staję na równe nogi. Jestem już przy przejściu do salonu, gdy słyszę szept Chris.
- Shor?
Przymykam oczy. Nie patrz, Ross.
- Tak?
- Czy ty wtedy... - milknie, bierze głębszy oddech. W kuchni znowu rozlega się odgłos tarcia widelcem po dnie garnka. - To, co tam mówiłeś... Co chciałeś powiedzieć. Czy to... Czy to była, jest prawda?
Odwracam lekko głowę, na tyle, by kątem oka móc dostrzec zagubioną minę Christine. Otwieram usta, ale głos więźnie mi w gardle.
Tak, chcę powiedzieć. Tak.
Ale nawet, gdy nie pozwala ci na to serce, trzeba się pogodzić z chorą rzeczywistością - żeby dalej żyć. 
Powoli, wbrew sercu, kręcę głową. I wychodzę.
Żeby dalej żyć. Jak żyć?
Istnieją rzeczy ważniejsze, niż strach.
Choćby jej uśmiech. I nie wiem,czy jestem w stanie go u niej wywołać. Ja sam tracę tą umiejętność.

Szarpnięcie. Struna drży lekko, dźwięk rozchodzi się po całym moim ciele.
Muzyka zawsze mi pomagała. Mam nadzieję, ze pomoże i tym razem.
- Never meant to break your heart, sometimes things just fall apart...
- Ross, dobrze się czujesz?
Uchylam powieki i spogladam w górę. Mama patrzy na mnie zatroskana, stojąc już przy wejściu do kuchni.
- Tak. - Kiwam głową.
Nie.
- Pokroiłeś te brzoskwinie?
- Tak, mamo.
Matka przygląda mi się jeszcze przez chwilę, po czym znika w przedziale kuchennym i mówi coś wesoło do siedzącej tam Chris.
Przymykam oczy. Nie chcę myśleć.
- So wait up, wait up, give me one more chance. Just one song, then I'll move on. Give me one-e mo-oree...
Kładę dłoń na strunach. Ross, ćśś. Spokojnie. Wszystko się ułoży, zobaczysz.
Nie płacz.
- I just need one last dance with you, oo-oohh...
Kłam, Pinokio, kłam...




***

Długo mnie nie było z rozdziałem (nawet nie bardzo pamiętam, o co cho w tym R24 (y) ), ale porównując się do niek... Raff, zostaw te siekiery. Porównując się do niektó... Niepi, ty też. Porównując się do niektórych, to i tak krótko. Co prawda nie wiem, kiedy się pojawi R25, jestem aktualnie na finiszu pisania R26. (Przyznać się, kto mi zaje**ł te skróty?)
A jeszcze jest czoug. Jak wrażenia po prologu? Spełnił wasze nieokreślone oczekiwania? Do siódmego stycznia jeszcze trochę, R1 gotowy do odpalenia po godzinie 15.

Um. Nie wypowiadałam sie chyba jeszcze o video do "Smile". Jest cudowne. Piękne, świetne, niesamowite. I przede wszystkim jest o z e s p o l e, a nie o Rossie Lynchu. Tak, to mnie też bardzo urzeka.

Od kilkunastu/kilkudziesięciu dni wchodzę w depresję, nie jest ze mną najlepiej, o czym wiedzą Raff, Mika i parę jeszcze osob, ale staram się trzymać rzeczywistości. Muszę. Trzeba przetrwać. Jutro będzie ważny dzień, ja to czuję. Albo wszystko wyjaśni i wtedy spieprzy lub naprawi moją rzeczywistość, albo pozostawi mnie w niepewności. Sama już nie wiem, co wolę.

Na koniec zapraszam na czouga, jeśli tam jeszcze nie byliście, i na bloga z dialogówkami®, jeśli chcecie poczytać luźne (Niepi, sza c:) i krótkie story o Raurze/Auslly.

http://r5-backstage.blogspot.com
http://r5-backstage-dialogs.blogspot.com

Tym samym zachęcam do zapoznania się z zakładkami czouga, o które aktualnie dba Raff, gdyż Ania z komputera nie korzysta :') "About us" i "Bohaterowie" są warte polecenia C: Right, Niepi? *macha*
No i do obserwowania, of course. W dialogówkach tez jest taka możliwość, ale o nowych dialogówkach będziemy informować inaczej.
Dziękujemy z Raff za tyle wyświetleń i komentarze. To bardzo motywuje i wywołuje mega zaciesz C:

Do następnego, ludziska.
Aha, jeszcze jedno. Bloggerzy, co z wami? Gdzie znikacie?





11 komentarzy:

  1. Pozdrawiam z wanny!
    Właśnie odkryłam nega siniaka na prawym udzie. Ni chuja nie wiem od czego i jakim cudem nie zauważyłam go wczoraj.
    Ell, mój masterze! Twoje napisy nagrobkowe wymiatajo!
    Noszenie na barana też mega! Dlaczemu u nas nie ma takich precjoznych osób e pralniach?
    RIKER! STOP! RAAAAAAAJKEEEEER! NIE CAŁUJ JEJ! NIE, NIE, NIE! ZAUFAJ MIKUNI, MIKUNIA WIE! TO SIĘ SKOŃCZY GORZEJ NIŻ PODGRZEWANIE PIEROGÓW NA IMPREZIE. JEZU, ANIA, BŁAGAM, NIE!
    Chris, głupia szmata, leci na Rossa. Jeśli Rik ją pocałuje, ona spierdoli i rzuci jakąś gadkę, że się tego nie spodziewała, że on był dla niej ponad to, a teraz niech się pieprzy. Moje biedne serce.
    Lecimy dalej, kurwa, nie zdążę na autobus, jeszcze nawet nie umyłam włosów.
    Pov Rossa mega mnie urzekł. Jest taki cholernie prawdziwy. Taki Twój. Te rozmyślania, hej, to mnie naprawdę ruszyło. Zważywszy na nasze wczorajsze, wieczorne ryczenie. Swoją drogą to nadal chce mi się płakać, chociaż wcale nie mam powodu.
    Ania, hej, wygrzebujemy się z depresji, dobrze? Poradzimy sobie z tym razem. Ty, Raff i ja. Zobaczysz, ogarniemy to wszystko. Musimy.
    Nawet jeśli teraz jest "MASAAAAAKRA, KURWA, MAAAAASAAAAAKRA!"
    Tym akcentem się żegnam i idę myć włosy.
    Mikunia

    OdpowiedzUsuń
  2. wow...
    ten rozdział był chyba najlepszy jak do tej pory
    co nie zmienia faktu, ze jestem zakochana we wszystkich :3
    najpierw Ratliff z pralką i ze swoimi napisami nagrobkowymi....to było genialne :3
    później rozmowa Rikera i Delly :3
    i ten tekst o traktorach :D
    nie mogłam przestać się śmiać!! :P
    i te wewnętrzne rosskminy Rossa..
    piękne
    ale Chris ma być z Rikerem!!!
    nie zniosę jeśli Rikuś się załamie ;-;
    czekam na nexta :D
    pozdrawiam <5

    OdpowiedzUsuń
  3. Haja, Anulka.
    Tak pięknie ten rossdziau przebiegał. Tyle loffkuff. Tyle uroczych wstawek.
    I Rydellington. I Rocky. I przechadzka po pralni. I nawalona psychofanka. I przytulasy były.
    I ROZMOWA Z RIKUSIEM BYŁA. I LOFFKI WYZNAŁ. I DELLS MU POMOGŁA.
    ALE NIE.
    PO CO.
    WSZYSCY SIĘ JARAJĄ RIRIS. PIEPRZYĆ MOJE UCZUCIA.
    WEŹ JĄ ZABIJ, TAK BĘDZIE NAJLEPIEJ ._.
    Nie będę płakać, jakoś to przełknę.
    Bo jeżeli Rik ma być szczęśliwy z Chirs, a Ross zrozpaczony bez niej albo na odwrót, to lepiej zabij dzidę. Zaaaaaabiiij.
    O! Albo daj Rossowi inną laskę. Tylką mądrą jakąś, okej? I bez grzania pościeli z nią, tak od razu.
    I tak już masz rosspisany blog.
    I tak mnie nie posłuchasz. :')
    I tak Ross będzie cierpiał, a wszystkie sziperki Riris łącznie z tobą, będą się ze mnie śmiały.
    I TAK MOJE ŻYCIE SIĘ SKOŃCZY RAZEM Z ZAKOŃCZENIEM TEGO BLOGA.
    TAK WIĘC ŻEGNAM.


    Umierająca w boleściach bycia kobietą,
    Tfoja Raffunia.

    OdpowiedzUsuń
  4. OKAY SOOOOO YEAH
    Pov Ratliffa - mega
    Gifek Rossa z pralni w różowych majcioszkach - mega
    Więc rozdział cudoffffffny seriously. Taki kochany. Taki uroczy. Taki awwwww
    Czy tylko dla mnie to było z deczka dziwne kiedy Ell wziął tą fanke... em jak jej tam było? Diana tak? Diane na barana? Okej ja mam 14/15 lat i na pewno bym się tak nie zachowała no ale to już zależy od ludzi.
    Wszystko było super aż w końcu popsułaś.
    Ale ty zawsze musisz dać coś od siebie i popsuć.
    Zawsze psujesz.
    DLACZEGO DO CHOLERY ROSSIE TY IDIOTO WCIĄŻ JEJ NIE CHCESZ NICZEGO POWIEDZIEC?! KŁAMIESZ TYLKO UGHHH
    Okej. Sama nie wiem czego chce.
    Riker i Chris wyglądają tak... kurde no są stworzenia dla siebie!
    Ale Ross jest jak takie niewinne kaczątko.
    Rany czy to Chris wybierze Rikera czy Rossa, któryś z nich będzie cierpiał...
    Boże niech najlepiej tą Chris przejedzie pociąg czy coś i będzie załatwione c:
    Okej żegnam się i czekamy teraz wszyscy na R1 CZOUGA i R24 SMAJLEJA
    Mam nadzieję, że nikt nie będzie smutny i wszyscy skończą z smajlem tak jak tytuł mówi.
    Okej bywaj c:

    OdpowiedzUsuń
  5. Elo, jest obecnie 1:29 i powiem tak. Powinnam spać, a nie śpię, bo czytam rossdział. Całkiem zajebisty rossdział, to trzeba dodać.

    Ratliffowe przemyślenia i ta fanka - to mnie rozbawilo.
    Rikuś wreszcie przyznał, że kocha Chris komuś innemu niz mamusi. WRESZCIEEE. Potrzebował tego.

    Ross i jego przeprosiny. Rozpływam się. <5
    Ale i tak mnie wkurwił jak pokręcił głową. Ross, debilu! Ghhh. Szkoda gadać, nawet nie posluchasz.

    Sparrow, mam dla ciebie gifa z Rikerem ściągającym koszulkę w "Smile'u" :")
    Gdyby tylko mozna było zamieszczać gify w komentarzach.
    Blogger? Aktualizacja, now.
    Jesli by ci to poprawiło humor, of course.

    Trzymaj się tam.
    Czekam na next tutaj i na R1® (widzisz to? Tak? No wiem.) w Czougu.
    Tak, "Smile" miał bardzo fajny teledysk. Podobało mi się jak Ross tańczył z Rydel w liściach. Family Love. <5

    Dobranoc c;
    Jest 1:40. Gh.

    ~Sara

    OdpowiedzUsuń
  6. HAJ, ANIA. PRÓBUJĘ TERAZ ODTWORZYĆ PEWNE VIDEO. I TY WIESZ, JAKIE CC;
    I teraz mogę naskrobać coś na temat rozdziału.

    Ty wiesz, że Ro...

    CZEKAJ. ODTWORZYŁO SIĘ. CO ONI ROBIĄ? PFF. NAWET JA TAŃCZYĆ LEPIEJ UMIEM :')
    Nazywanie facetów dziffkami jeszcze bardziej weszło mi w krew cc; Przez ciebie :>

    Ale ja tu pierdu-pierdu, a komentować miałam. Potem cię zaspamię gdzieś.
    O dziffce miało być. Right.

    Ty wiesz, że Ross na mnie nie działa. Ratliff, kochany. On mógłby nawet Rikera zgwałcić, a ja bym nadal go kochała. Miłość bezgraniczna, mówię ci.
    Chociaż blondas teraz nawet przyzwoicie zagrał. Chris nie jest dla ciebie. Ta kobieta sama nie wie, czego chce. A na ciebie czekają miliony fanek, które już dawno postradały zmysły.
    ALE TYM SPOSOBEM JESTEŚMY NIESTETY W CIEMNEJ DUPIE. Ross elegancko się wycofał, ale kurna Riker też. A Chris się robi dziffkowata.
    NO PRZEPRASZAM CIĘ BARDZO, ALE ROSS JEST BARDZO NIESTABILNY EMOCJONALNIE. Masz pod nosem Rikera. Łamażną ciotę, ale jednak odpowiedzialną i zakochaną. Ale nie. Bo ta sobie kurde postawiła za życiowy cel Shora nawracać. Matka Teresa się znalazła.

    ANIA. TY MI TEGO NIE RÓB. WIEM, ŻE NIE CHCESZ. JA TU CHCĘ LECIEĆ NA PRZEDSTAWIENIE I CIĘ DOPINGOWAĆ, A TY MI CHCESZ WBIĆ NÓŻ W PLECY.
    Kochanie, jest wiele możliwości zemsty. Któraś na pewno będzie odpowiednia.

    Ach, coś na zakończenie.
    "Powoli, wbrew sercu, kręcę głową. I wychodzę."
    JA WIEM, ŻE KOCHASZ TO ZDANIE. JA TEŻ JE LUBIĘ :')

    Rób gify. Dziffki tańczo c;

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny ci wyszedł ten rozdział C;
    Kochana Aniu. Zostałąś nominowana do LBA:
    mydilemma-raura.blogspot.com - tu masz więcej informacji na ten temat ;)
    Czekam na next i życzę miłego wieczoru *,*

    OdpowiedzUsuń
  8. Po prostu nie pytaj, gdzie wcześniej byłam, ok?
    Wiedz, że czytam od początku, ale jakoś nie potrafiłam zebrać się na komentarz. Czasem jest tak, że czytasz bloga, na przykład bloga Captain Sparrow... a, czekaj... To Ty! No nie ważne... Czytasz sobie jakiegoś bloga i... Zatyka cię. Czytasz rozdział i pytasz sama siebie: "Skąd ona się urwała?! To niemożliwe, żeby zwykły śmiertelnik miał taki talent! Kim ona jest?"
    I jednocześnie zdajesz sobie sprawę, jaką beznadziejną osobą jesteś. Nie żeby coś, ale przez Ciebie straciłam wiarę w swój talent xD Zakładając, że w ogóle go miałam.
    Nie komentowałam, bo wiem, że lubisz długie komentarze. A ja po prostu, jak jestem zachwycona to nie potrafię napisać niczego sensownego i długiego. Musiałam poćwiczyć pisanie komentarzy na innych blogach. Teraz jest chyba o wiele lepiej :P
    Odniosę się na chwilę do postaci Rocky'ego... Czemu nie piszesz z jego perspektywy :(? Rozumiem, że masz zamysł na całą fabułę i tak dalej, ale jesteś jedyną osobą, która jest w stanie pisać o Rocky'm tak, jak należy. Od czasów Gosi091198 nikt nie pisał o takim prawdziwym, krejzi Muzycznym Geniuszu. Jeeezuu... Rozwodzę się nie na temat. Generalnie - jestem pod wrażeniem każdej scenki z Rocky'm. A to jak uratował Chris było...
    jdbkdjsglihedkhdksjjhdskjgidhgdsuhdv
    Mój bohater :3
    Kocham Ellingtona w tym opowiadaniu. Serio, po prostu jest tu taki zajebisty *.* Eh... Te nagrobki hahahaha
    Rydellington <5
    Teraz Cię trochę opierdzielę, ale tylko trochę, bo się boję.
    Czemu krzywdzisz Rikusia?! Czy nie możesz po prostu walnąć opisu pocałunku z Chris i dopisać "i żyli długo i szczęśliwie"? On biedny tak cierpi. I piszesz to wszystko tak realistycznie, że ja cierpię razem z nim!
    Rossa mi nie szkoda. On jest na każdym blogu i na każdym blogu jego historia kończy się szczęśliwie. Przynajmniej Ty odbiegasz od takich typowych "love story with Ross Lynch". Robisz coś zupełnie innego, coś zupełnie oryginalnego. Czytam wiele oryginalnych blogów, ale Twój to po prostu mistrzostwo!
    " - Że powinienem... No wiesz.
    - No co?
    - No wiesz. Nie udawaj.
    - No co? Powiedz to, no dalej.
    - Del.
    - Nikt nie każe ci jej całować.
    - Nie?
    - Nie.
    - Mówisz? Więc twierdzisz, że nie to właśnie chciałaś mi poradzić?
    - Nie.
    - Spoko. Pocałuję ją.
    - Serio?
    - Nie.
    - I tak to zrobisz."
    Mój ulubiony fragment z całego rozdziału :D Pewnie nie mam co liczyć, że ją pocałuje... Prawda?
    Pomysłów dotyczących Twojego bloga mam więcej niż na moje blogi hahaha
    Czekam na kolejne rozdziały i tu i na drugim blogu, w którym zakochałam się od prologu *.*
    I jeszcze tylko dodam, że (czy tego chcesz, czy nie) jesteś moim mistrzem :*
    Trzymaj się, a jak wpadasz w depresję to polecam R5tv ;)
    xoxo
    ~G~

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem! W końcu mogłam wstać później niż o 4 rano i z jasnymi myślami na spokojnie wziąć się za komentowanie tego, co skomentować powinnam już jakiś czas temu.

    Dlaczego ten rozdział znowu wydał mi się taki krótki? Nim zdążyłam się wczuć w całość, skończył się. Ubolewam nad tym jak cholera! Jednak dostałam to na co czekałam. Ross nareszcie się przemógł i przeprosił Chris. Jednak jak to bywa z takimi typami, nie wyjaśnił wszystkiego, co według mnie zrobić powinien. Tchórz jakich mało. Dlaczego, Ross, dlaczego? Czy nie byłoby lepiej po prostu to z siebie wyrzucić niż trzymać w sobie i tylko dłużej cierpieć? Okej, jak chcesz. Nie wnikam. Przynajmniej przeprosił. Z trudem, z pomocą Stormie, ale przeprosił. To się liczy, nie? Początek rozdziału najlepszy. Lekki, z humorem, zabawny i lekko zawstydzoną fanką. Kocham takie wstawki. Sprawiają, że rozdział nie jest do końca smutny, filozoficzny czy trudny.

    Czy coś jeszcze miałam dodać? Ach! Czy przypadkiem Eden nie powinno być z dużej litery? Wydaje mi się, że tak, aczkolwiek nie jestem pewna. Jeśli się mylę - przepraszam.

    Teraz lecę komentować Twoje i Raffy nowe działo, bo oczywiście przeczytać-przeczytałam, ale skomentować jak zawsze nie było kiedy.

    Ściskam i do następnego!

    - matrioszkaa! xx

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział ! Jeny jak Ty potrafisz szaprać uczuciami bohaterów xd Świetnie, czekam na next i oby w końcu Rossik powiedział Chris KOCHAM CIĘ !

    OdpowiedzUsuń
  11. Ech... Nie cierpię Rossa za fakt, że pokręcił głową. Mógł po prostu opuścić pokój, nie mówiąc nic. To byłoby najlepsze.
    I moje serce po prostu rozpada się na kawałki gdy wyobrażam go sobie takiego zagubionego, grającego 'one last dance' ze łzami w oczach. Po prostu okropny widok. Taki smutny. Chciałabym tam być i go przytulić. I nie mówić nic.
    Chciałabym by się coś wyjaśniło. By on przestał kłamać... Oj, Ross. Jakie życie jest pojebane.
    A co do Twojego załamania - trzymaj się ziomek. Też sama czasem mam takie depresyjne nastroje. Po prostu czasem nie potrafię docenić tego co mnie otacza, choć wiem, że powinnam. I wtedy jeszcze bardziej się grzebię, bo wiem, że powinnam być lepsza niż jestem. Bardziej optymistyczna. Powinnam, a nie jestem.
    Trochę do dupy. Więc tylko Ci życzę, żeby pojawiły się przy Tobie osoby dzięki którym nie będziesz miała czasu myśleć o przykrościach, a potem niemyślenie o nich zrobi się naywkiem, nie? Tak chyba powinno być.
    Mam nadzieję.
    Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń